Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Transatlantyk: Relacja z gali otwarcia i drugiego dnia festiwalu [WIDEO]

Kamil Babacz
"Królowie lata"
"Królowie lata" Materiały dystrybutora
Ten weekend poznaniacy spędzili w kinie. Do godziny 15 w niedzielę rozeszło się ponad 16 tysięcy biletów. Jeśli porównać to z liczbą wszystkich sprzedanych biletów podczas pierwszej edycji festiwalu - 36 tysięcy sztuk - nie można mieć wątpliwości, że trzeci Transatlantyk pobije własne rekordy.

Programerzy postawili na formułę, która zapewniła festiwalowi sukces już w ubiegłych latach. Chociaż Jan A. P. Kaczmarek nazywa Transatlantyk festiwalem idei dostarczanych za pomocą filmów i muzyki, siła festiwalu tkwi raczej w wypełnianiu niszy między ambitnym a masowym kinem. Przed nami jeszcze tydzień nie tylko filmowych wydarzeń - już we wtorek startuje wyjątkowy konkurs kompozytorski, w trakcie którego utwory do filmów powstają na żywo.

Laurka dla Jana

Wielka gala otwarcia, transmitowana na żywo przez TVP Kultura, rozpoczęła się o godzinie 20 w piątek w Auli Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza.

- Sam wymyślił ten festiwal, najchętniej sam by go organizował. Miał też pomysł, by sam prowadzić tę galę, ale uznaliśmy, że nie będzie najlepiej, jeśli sam będzie składał sobie urodzinowe życzenia - mówiła o Janie A. P. Kaczmarku, Katarzyna Janowska, prowadząca galę.

To był słuszny wniosek - oglądając ponad dwugodzinną galę można było i tak poczuć przesyt. Gloria Campaner, pianistka, zagrała jeden z ulubionych utworów Jana Kaczmarka, II Koncert fortepianowy Rachmaninowa. Leszek Możdżer wykonał muzykę do filmów "Niewierna" i "Marzyciel". Aktorka, i jak się okazało, niezła wokalistka, Julia Pietrucha, zaśpiewała 60-letniemu Janowi "Happy Birthday". Orkiestra Filharmonii Gorzowskiej pod batutą Moniki Wolińskiej wykonała przedpremierowo kompozycje jubilata do filmu "Anna Karenina". Jak co roku, nie zabrakło "Koncertu Jankiela" - tym razem w wykonaniu cymbalistek z zespołu Vasilinki. Twórca festiwalu otrzymał także busolę od prezydenta Grobelnego, która ma wskazywać dalszą dobrą drogę festiwalowi Transatlantyk.

Okrągła rocznica urodzin nieco tłumaczy ten laurkowy charakter gali otwarcia, ale i tak mam wrażenie, że nieco przesadzono z ilością lukru. Na szczęście nie dla uroczystych gali, lecz ciekawych filmów, wybrałem się na ten festiwal.

Rzut na głęboką wodę

Pierwszy film, który zobaczyłem na festiwalu, oderwał mnie od mdłego nastroju uroczystych gal i rzucił prosto na głęboką wodę - i to dosłownie. "Głębia" to islandzki, po skandynawsku brutalnie realistyczny film zainspirowany prawdziwą historią. W czasie sztormu sieci rybackie zaplątują się w skały, kuter przechyla się i niedługo później znika w głębinach Atlantyku. Przeżywa tylko jeden członek sześcioosobowej załogi, Gulli.
"Głębia" składa się z dwóch części - pierwsza pokazuje niezwykłą walkę o życie toczoną z naturą. Druga ma bardziej dokumentalny charakter. Opowiada o próbie odnalezienia się bohatera w codziennym życiu po tak ekstremalnym doświadczeniu oraz o reakcji mediów i naukowców, widzących w Gullim kolejno bohatera narodowego i naukowy ewenement.

Te dwie części filmu pozornie nijak do siebie nie pasują i zaprzeczają podstawowym zasadom opowieści - punkt kulminacyjny historia osiąga już w połowie filmu. Paradoksalnie, to wytrącenie widza z jego przyzwyczajeń jest bardzo mocną stroną "Głębi". Pierwsza połowa filmu wciska widza z siłą największych hollywoodzkich produkcji, druga dopowiada jednak ten element życiowej historii, na którą w hollywoodzkich filmach nie ma już miejsca.

Plusy i minusy ucieczek

Sztuka przetrwania całego dnia w kinie wymaga kierowania się jedną podstawową regułą - mieszania gatunków i przeplatania filmów ciężkich lekkimi. Na kolejny seans wybrałem więc film kompletnie różny od "Głębi" - "Królowie lata" - który swoją premierę miał podczas tegorocznego festiwalu Sundance, choć prezentowany jest w sekcji Panorama. Śmiało jednak można powiedzieć, że sekcja Sundance to strzał w dziesiątkę - filmy prezentowane na tym festiwalu to kwintesencja ambitnego, lecz przyjaznego masowemu widzowi kina.

"Królowie lata" to kolejny film o młodzieńczym buncie przeciw rodzicom, potrzebie ucieczki i oczywiście apoteoza letnich wakacji. Bohaterowie podejmują uroczo naiwne decyzje, ale twórcy filmu z nich nie kpią, choć też i nie idealizują. "Królów lata" pokochają miłośnicy relaksujących, ale niegłupich komedii (z małym elementem dramatu) oraz fani seriali - matkę jednego z bohaterów gra Megan Mullally, znana z roli Karen w sitcomie "Will & Grace", ojca drugiego - Nick Offerman - uwielbiany przez fanów serialu "Parks & Recreation" Ron Swanson. W "Królach lata" Offerman wciela się w niemal identyczną, co w serialu postać, lecz pokazaną od rodzinnej strony, co uznaję zresztą za sprytny cytat twórców filmu.

Od swoich opiekunów uciekają także bohaterzy "Vincent chce nad morze" - niemieckiego hitu kinowego. Nieco jednak różnią się od 15-latków z "Królów lata" - trójka uciekinierów to anorektyczka, chłopak z zespołem Tourette'a i jego obsesywno-kompulsywny współlokator. Uciekają nie z domów rodzinnych, lecz ośrodka terapeutycznego, mają też nieco inne motywacje, ale tak naprawdę wiele ich łączy z bohaterami "Królów lata" - przede wszystkim chęć prowadzenia samodzielnego, wolnego od ograniczeń życia.
Oba obrazy najlepiej określa sformułowanie "podnoszące na duchu". Nawet przebieg obu historii jest podobny, obie mają także podobnego, dziwacznego, typowo komediowego bohatera. "Królowie lata" wygrywają w tym pojedynku poczuciem humoru, "Vincent chce nad morze" nieco ciekawszymi postaciami.

Psychologiczna głębia

Nagrodzona na festiwalu w Berlinie rumuńska "Pozycja dziecka" to niewątpliwy przebój festiwalu. To film z gatunku tych, w których wszyscy cierpią i gdyby był tylko taki, pewnie nie dałoby się oglądać. Na szczęście reżysera interesuje przede wszystkim główna bohaterka - Cornelia, matka sprawcy wypadku samochodowego, w wyniku którego ginie 14-letni chłopiec. To jedna z najciekawszych, najbardziej skomplikowanych postaci filmowych, jakie widziałem na kinowym ekranie w ciągu ostatnich lat. Wypadek spowodowany przez syna jest dla niej okazją do totalnego uzależnienia go od siebie, daje jej nowy życiowy cel, co nie znaczy, że jej motywacje nie są skomplikowane. Nawet w najtrudniejszych momentach postać matki jest emocjonalnie przekonująca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski