Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trasa tramwajowa na Franowo, czyli trasa usterek [ZDJĘCIA]

Marcin Idczak
Trasa tramwajowa na Franowo, czyli trasa usterek
Trasa tramwajowa na Franowo, czyli trasa usterek Grzegorz Dembinski
Średnio co dwa dni na nowej trasie na Franowo pojawia się kolejna usterka. Wszystkie trzeba usuwać nocami na bieżąco, by w dzień trasa tramwajowa na Franowo mogła działać normalnie.

Od momentu oddania do użytku nowej trasy tramwajowej na Franowo naliczono tam już niemal 400 różnego rodzaju usterek. - Z moich informacji wynika, że co chwilę dochodzi tam do jakichś awarii, które trzeba wciąż naprawiać - mówi radny Szymon Szynkowski vel Sęk. - A nie zapominajmy, że inwestycja wciąż nie jest do końca rozliczona - dodaje.

Według Krzysztofa Cesara, prezesa spółki Poznańskie Inwestycje Miejskie, która przejęła budowy, jakie były przygotowywane na Euro 2012, co kwartał przeprowadzany jest przegląd stanu tunelu na Franowo i naprawionych awarii. Najbliższy ma zakończyć się jeszcze w tym miesiącu. Usterki dzieli na dwie kategorie. Pierwsze to te, które wynikają z prac wykonawcy. Są usuwane w ramach gwarancji. Pojawiają się także inne, związane z bieżącym użytkowaniem. Według Krzysztofa Cesara za ich usuwanie płaci już miasto.

Iwona Gajdzińska, rzecznik Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego, wyjaśnia, że wszystkie nowe usterki są naprawiane na bieżąco. - By nie utrudniać przejazdów, prace wykonujemy nocami - dodaje.

Co sądzą motorniczy i kierowcy o nowej trasie? - Można powiedzieć, że od kilku miesięcy w tunelu widać więcej inżynierów i specjalistów, niż mamy pasażerów w tramwaju - wyjaśnia jeden z nich.

Drugi dodaje, że na ścianach można obserwować wciąż pojawiające się zacieki.

- Nie ma jednak się co dziwić, skoro taki obiekt zbudowano w miejscu podmokłym, gdzie kiedyś było bagno - stwierdza prowadzący pojazdy MPK.

Obaj mówią, że rzeczywiście prace prowadzone są nocami. Najczęściej ich zdaniem jest wypompowywana woda, która pojawia się pod płytkami.

- Liczba i rodzaj usterek są też związane z rozliczeniami z wykonawcą - stwierdza Szymon Szynkowski vel Sęk. - Z uwagi na nie miasto wstrzymało część zapłaty za wykonane prace.

Sprawa trafiła do sądu arbitrażowego, który uznał, że władze Poznania i odpowiedzialni za inwestycję nie mieli racji. Opóźnienia przy zakończeniu prac miały wynikać nie z tego, że wykonawca zawalił prace, ale że nie do końca sprecyzowano, co napotka na terenie inwestycji i jakie roboty dodatkowe trzeba będzie wykonać. Sąd polubowny uznał, że Poznań powinien zapłacić około 860 tysięcy złotych. Przed tą samą instancją toczy się kolejna sprawa. Dotyczy 11 milionów złotych. Wykonawca domaga się pieniędzy za to, że poniósł straty przez opóźnienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski