Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trener Wielkopolski 2012: Marcin Witkowski - cały czas marzę o olimpijskim złocie

Jacek Pałuba
Marcin Witkowski i Julia Michalska
Marcin Witkowski i Julia Michalska Waldemar Wylegalski
Marcin Witkowski, trener wioślarskich brązowych medalistek olimpijskich w Londynie Julii Michalskiej i Magdaleny Fularczyk, został najlepszym trenerem Wielkopolski 2012 roku. Szkoleniowiec ma więc już w swoim dorobku znaczące sukcesy, ale marzy też ciągle o złotym medalu olimpijskim.

Po prawie czternastu latach pracy trenerskiej, doczekał się Pan brązowego medalu olimpijskiego swoich podopiecznych Julii Michalskiej i Magdaleny Fularczyk. Czym się różnił 2012 rok od poprzednich lat?
Marcin Witkowski: Tak naprawdę to był podobny rok do dwóch lat wcześniejszych, ale jednak inny, bo wreszcie była to duża grupa zawodniczek, a nie tylko Julia i Magda. W kadrze przez kilka lat była tylko jedna zawodniczka Julia, sporadycznie osady dwójki. Potem była już wspomniana dwójka, przy której pojawiła się nieco większa grupa wioślarek. Natomiast trzy ostatnie lata, to solidna selekcja seniorek i kadry młodzieżowej kobiet.

Nie ma przypadku w tym, że Julia i Magda wywalczyły olimpijski brąz w Londynie, bo przecież obie pracowały pod Pana opieką już od 2005 roku w poznańskim Trytonie?
Marcin Witkowski: Coś pewnie w tym jest. Ale pamiętam przykry przypadek, kiedy w 2005 roku musiałem Magdę wycofać z dwójki z młodzieżowych mistrzostw świata, bo była kontuzjowana. Należało się zająć przede wszystkim jej zdrowiem. Wtedy w Wałczu chodząc przy pomoście pocieszałem Magdę i powiedziałem, że jeśli będzie cierpliwa, to jeszcze w przyszłości będzie pływać w najlepszej dwójce świata. No i potem to się sprawdziło.

Miniony rok był więc bardzo intensywny, ale i radosny.
Marcin Witkowski: To był bardzo owocny rok wynikowo. Ale tak naprawdę sam teraz nie wiem, co można jeszcze by zmienić. Oczywiście wynik w Londynie był zadowalający, choć styl pewnie już mniej. Na to ogromny wpływ miały kontuzje Julii i Magdy we wcześniejszych dwóch latach. Obecnie staram się już rezygnować z pewnych form treningu, chociaż obie zawodniczki prezentują styl siłowy. W olimpijskim roku Julia i Magda miały lepsze parametry siłowe niż niektórzy wioślarze w kadrze młodzieżowej. Dlatego dużo pracy z ciężarami wiązało się m.in. właśnie z przebytymi kontuzjami. Teraz więc dokładniej charakteryzuję poszczególne zawodniczki i dopasowuję do nich odpowiednie treningi. Ale w treningu Julii i Magdy nie zmieniłbym nic, bo przed igrzyskami były w życiowej formie i problemem pozostawała jedynie technika. Dziewczyny osiągnęły w poprzednim sezonie trzeci w historii czas w tej konkurencji. Gdyby nie bólowa przypadłość Magdy, to wynik w Londynie mógłby być jeszcze lepszy, a tak dziewczyny nie walczyły z rywalkami, a musiały walczyć z własnymi słabościami.

Rok olimpijski to już przeszłość. Co dalej z kobiecym wioślarstwem w kraju?
Marcin Witkowski: W nowy cykl olimpijski wchodzę z nowymi zadaniami. Cieszy fakt, że polskie kobiety po 32 latach zdobyły olimpijski medal, i że to była załoga trenowana przeze mnie. Była też jeszcze druga załoga, czyli czwórka podwójna. To dobry kierunek, bo Julia nie była już sama, jak w Pekinie. Czwórka pokazała charakter i ducha walki, bo przecież jeszcze w 2012 roku musiała najpierw wywalczyć awans na igrzyska. Jestem przekonany, że w kolejnych sezonach właśnie czwórka będzie się solidnie zbliżała do najlepszych na świecie, a co za tym idzie także do igrzysk w Rio. I to jest obecnie wyznacznik, bo teraz spora grupa zawodniczek będzie pracowała, aby powalczyć o Rio w znacznie większym wymiarze. W obecnej sytuacji na pewno pracuje się nam wspólnie łatwiej, bo po medalu w Londynie, nie musimy już tak o wszystko zabiegać. Jest pewien oddech, są zawodniczki na wysokim poziomie, jest baza. I na tej bazie chcę opierać pracę w nadchodzących czterech latach.

Był brąz w Londynie, ale chyba myśli Pan też o złotym krążku podczas igrzysk?
Marcin Witkowski: Gdybym nie miał marzeń takich, że chcę osiągać najwyższe cele, to właściwie czym miałbym się sugerować w swojej pracy? Oczywiście jest moim marzeniem złoty medal olimpijski. Mam wzorce trenera Wojciechowskiego, trenera Brońca, którzy zdobywali ze swoimi podopiecznymi złote medale, a to znaczy że można. I to jest moje marzenie i to chciałbym osiągnąć. I będę robił wszystko, aby to stało się w Rio. Ale boję się o tym mówić głośno, bo potem często zarzuca się nam, że coś obiecujemy. Ale my nie obiecujemy, tylko my mówimy o tym, co chcielibyśmy osiągnąć, co jest w planie. I w tej sferze, jest oczywiście złoty medal w głowie cały czas.

Rozmawiał Jacek Pałuba

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.gloswielkopolski.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski