Utrudnieniem dodatkowym był fakt, że tak baba zarządzić musiała, żeby dziad zarządzanym nie poczuł się wcale. Oczyma wyobraźni Dorotę i Arka, psychologów od szkolenia owego, baba widziała - jak z uznaniem głowami kiwają, jakie to ambitne wyzwanie podejmuje.
Styl dyrektywny od razu odrzuciła, bo ów zakładał, że po-lecenie baba wyczerpująco przekaże, podkreślając priorytety, że dokładnie wykonać coś musi. Zaraz by się dziad zorientował, że zarządzanym jest. Idealnym się babie wydał styl delegujący, w którym to do czynienia z człowiekiem kompetentnym i zaangażowanym mamy, za co pochwalić go należy.
- Widzę dziadzie, jak bardzo zaangażowany w sprawę porządku w mieszkaniu naszym jesteś - zagaiła.
- Nikt tak jak ty nie potrafi dostrzec niedokładnie startego przeze mnie kurzu czy filiżanki, której miejsce w łazience przecież nie jest...
- Bo oprócz nas nikt tu nie mieszka - dziad zza gazety jakby zainteresowanie wykazał.
- Oj, skąd u ciebie tak niska samoocena? - baba zarządzała sobie dalej. - Dziecko niedawno jeszcze było. I co? Słyszałeś kiedyś, żeby spytało, co robi baby szminka na desce do krojenia? Albo czy miejsce okularów baby na stoliczku pod telefon jest? Nigdy!
Jak wywód ów baba skończyła, znów Dorota i Arek jej się ukazali. Tym razem kciuki w górę wznosili, dając znak, że dobrze idzie. I zaraz dowód na to był, bo dziad bąknął, że może coś w tym, co baba mówi, jest...
- No właśnie, ale problem jeden nam się jeszcze wyłania: pełen worek na śmieci. Co z nim? - baba kontynuowała.
- Jak co z nim? Wyrzucić trzeba i tyle - dziad ramionami wzruszył.
- No to proszę, zrób to - zadanie wydelegowanym zostało.
- Później - dziad do gazety wrócił.
Co teraz? Wydało się babie, że Dorota i Arek wyczekująco na nią spoglądają, jak poradzi sobie w trudnej sytuacji. Po argument więc sięgnęła, co to rzadko z niego korzystać można:
- Bardzo mi zależy dziadzie, abyś zrobił to teraz...
Cisza na moment zaległa. Podniesiony głos dziada ją przerwał:
- To wszystko przez to, że głupiej kłódki na śmietniku otworzyć nie potrafisz! Trochę techniki i już sobie nie radzisz!
- Ja? Ja wszystko potrafię, nawet koło bym zmieniła, a co tam kłódka - baba zaprotestowała, bo na szkoleniu nie zgadzała się z twierdzeniem Doroty, że menedżer taki, to wcale nie musi umieć wszystkiego, co personel. Zdaniem baby powinien umieć, celem autorytetu budowania chociażby. -
Chodź, dziadzie, pokażę ci jak to zrobię - worek na śmieci chwyciła.
- Lepszy pomysł mam, czas ci zmierzę, ja w cztery minuty śmieci wynoszę, a tobie to tyle samo kłódki otwieranie zajmie, poniżej ośmiu nie jesteś w stanie - ocenił. No to baba pokazać mu postanowiła! Biegła na wypadek wszelki, jakby z kłódką problemy być miały. Ale nie, jednym ruchem ją otworzyła!
- Czas stop! - w progu krzyknęła.
- Brawo! Trzy i pół minuty - dziad podziw okazał, a ona skromnie oczy spuściła. - W życiu nie dałbym rady! Od dziś więc, babo, ty śmieci wynosić będziesz!
Dorota i Arek posmutnieli.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?