PRZECZYTAJ TAKŻE:
Lech Poznań 0:3 przegrał z Ruchem Chorzów. Katastrofa!
A CO PISZĄ O LECHU NA ŚLĄSKU? ZOBACZ GALERIĘ ZDJĘĆ Z MECZU-KATASTROFY
Kolejorz Lech Poznań w Głosie Wielkopolskim
Lech wyjechał na Śląsk z godzinnym opóźnieniem. W klubowy autobus trafił dostawczy fiat doblo, który wycofując się, uderzył w przód autobusu. Uszkodzenie przedniej szyby okazało się na tyle poważne, że tym autobusem nie można było jechać do Chorzowa. Podstawiono rezerwowy pojazd, na który już w Katowicach wjechał autobus komunikacji miejskiej. Zbity został tylny reflektor. Po takich dwóch "dzwonach" wydawało się, że szczęście uśmiechnie się do Kolejorza. Niestety, na boisku przy ul. Cichej okazało się, że oprócz farta trzeba było mieć choć odrobinę pomysłu na wygranie tego spotkania. Tymczasem Lech znowu przypominał dzieci zagubione we mgle.
- Zrobimy wszystko, być udowodnić, że inauguracyjna porażka z Bełchatowem była wypadkiem przy pracy - deklarował przed meczem Bakero. Tymczasem piłkarze robili wszystko, by pokazać, że trzymanie Hiszpana w klubie nie ma żadnego sensu. Lech w pierwszej połowie grał fatalnie. Najprostsze zagrania sprawiały naszym zawodnikiem ogromny problem. Goście nie przeprowadzili żadnej składnej akcji! Nie wymienili nawet trzech celnych podań... Jedynym jasnym punktem był Rudniew, którego kapitalny strzał w 23. minucie trafił w słupek. Łotysz powtórzył swój wyczyn też w 75. minucie. To był znów prawy słupek.
Ruch nie musiał się specjalnie wysilać, by rozbić w pył katastrofalnie grających gości. Już w 10. minucie "niebiescy" mieli pierwszą okazję do zdobycia bramki. Wojtkowiak dał się ograć Janoszce, do dośrodkowania skrzydłowego Ruchu błyskawicznie wystartował Piech, ale uderzył zbyt lekko i obrońcom Lecha udało się zażegnać niebezpieczeństwo.
Chwile później gospodarze już wykorzystali błąd dziurawej jak szwajcarski ser poznańskiej obrony. Piech z bliska trafił w Kotorowskiego, ale Wołąkiewicz wbił piłkę do własnej bramki.
Strata gola na początku meczu nie wróżyła nic dobrego. Lech nie umie odrabiać strat i to potwierdziło się też w Chorzowie. To był już siódmy mecz, w którym poznaniacy od stanu 0:1 nie potrafią się podnieść.
Najgorsze jednak dopiero miało nadejść. W 40 min znakomicie z rzutu wolnego z ponad 30 metrów uderzył Marek Zieńczuk. Piłka odbiła się jeszcze od poprzeczki i przekroczyła linię bramkową. Kotorowski był bez szans.
- Wyszedł mi superstrzał. Piłka fajnie wpadła do bramki. To był jeden z najładniejszych goli w mojej karierze - mówił w przerwie były piłkarz m.in. Amiki i Wisły.
Ten kto myślał, że po przerwie lechici wreszcie zagrają ambitniej i postawią wszystko na jedną kartę, by zdobyć choć honorowego gola, srogo się zawiódł. Już w 51. minucie było "po meczu". Zieńczuk wrzucił piłkę w pole karne Lecha, Janoszka zgrał głową do Jankowskiego, a napastnik Ruchu z bliska pokonał Kotorowskiego. To był już pogrom...
Jose Bakero nie tłumaczy już nic. Jego autorski Lech poniósł kolejną wstydliwą porażkę. I była ona jak najbardziej zasłużona. Gdyby Bask miał choć odrobinę honoru, po takim blamażu od razu podałby się do dymisji.
Ruch Chorzów 3 - Lech Poznań 0
Bramki: Wołąkiewicz 14 (samobójcza), Zieńczuk 41, Jankowski 51
Sędziował: Daniel Stefański (Bydgoszcz). Widzów: 6000
Ruch: Pesković - Djokić, Grodzicki, Stawarczyk, Szyndrowski - Zieńczuk, Lisowski, StrakaI, Janoszka (88. Grzyb) - Jankowski (69. AbbottI), Piech (90+1 Starzyński). Trener Waldemar Fornalik
Lech: Kotorowski - Wojtkowiak (53. Kikut), WołąkiewiczI, ArboledaI, HenriquezI - Kriwiec, Kamiński, InjacI - Tonew (59. Stilić), Rudniew, Ślusarski (66. Ubiparip). Trener: Jose Bakero
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?