Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tu trwa walka o każdy oddech. Byliśmy na oddziale covidowym w szpitalu w Końskich [DUŻO ZDJĘĆ]

Paula Goszczyńska
Paula Goszczyńska
Pacjenci walczący o każdy oddech, głośny szelest kombinezonów ochronnych, ciągłe napięcie, pośpiech i nieustanna batalia o ludzkie życie. Byliśmy na oddziale covidowym w Szpitalu Specjalistycznym świętego Łukasza w Końskich. To, co można tam zobaczyć zupełnie zmienia sposób myślenia o pandemii.

„To wszystko ściema. Nie pandemia a plandemia”, „W szpitalach tak naprawdę są pustki, a w łóżkach leżą statyści”, „Próbują nas nastraszyć i stąd to wielkie kłamstwo” - tego typu opinie można spotkać w Internecie na różnych forach. Część osób przekonuje, że koronawirus po prostu nie istnieje, a wszystko jest jednym wielkim oszustwem. Mówią i piszą to zazwyczaj te osoby, które w wyniku zakażenia nie straciły nikogo bliskiego.

Byliśmy na oddziale covidowym
My jednak byliśmy na jednym ze świętokrzyskich oddziałów covidowych – w Szpitalu Specjalistycznym świętego Łukasza w Końskich – i widzieliśmy wszystko to, co niektórzy starają się wyprzeć. To pacjenci walczący o życie, podłączeni do respiratorów, ci z ciężkim zapaleniem płuc, próbujący złapać oddech. I personel – zmęczony, pracujący ponad siły, ale wierzący w to co robi. Koronawirus jest. Po prostu. Ale od początku.

Pomysł, żeby pokazać czytelnikom „Echa Dnia” jak wygląda walka o zakażonych koronawirusem pacjentów zrodził się z początkiem listopada. Dzięki współpracy i wsparciu dyrekcji i specjalistów ze szpitala w Końskich udało się to zrealizować. Jednak gdy pojawiliśmy się w lecznicy nie wiedzieliśmy do końca jak to będzie wyglądać i ile będziemy mogli zobaczyć. Okazało się, że bardzo dużo.

Balansują pomiędzy życiem a śmiercią pacjenta
Pierwszym miejscem, do którego trafiliśmy był oddział anestezjologii i intensywnej terapii, gdzie znajdowali się pacjenci najciężej przechodzący COVID-19. To między innymi osoby podłączone do respiratorów. Widok jest naprawdę przytłaczający. Na szpitalnych łóżkach leżą ci, których organizm poddał się w walce z chorobą. Przy chorych nieustannie czuwa personel – zabezpieczony w kombinezony ochronne. Nie sposób poznać osoby, która go nosi. Z lekarzem kontaktują się przez szybę, pisząc pytania i komunikaty na kartkach.

- Tutaj mamy pacjentów najciężej przechodzących chorobę, u których niestety musimy się liczyć z tym, że może dojść do zgonu. Robimy wszystko, by ratować ich życie, niemniej obcowanie ze śmiercią w każdej minucie dla lekarzy i pielęgniarek jest bardzo stresujące. Jest to ten element naszej pracy o którym nikt nie mówi, a jednak jest on istotny. Jako lekarz pediatra zawsze podziwiałem anestezjologów, bo oni balansują pomiędzy życiem, a śmiercią pacjenta – zaznaczył Wojciech Przybylski, dyrektor szpitala w Końskich.

Tylko 10 procent żywych wychodzi spod respiratora
- To „strefa czerwona” i pacjenci, którzy wymagają wsparcia oddechowego – wentylacji nieinwazyjnej lub inwazyjnej za pomocą respiratora – tłumaczy Marek Zając, lekarz rezydent anestezjologii i intensywnej terapii. - To pacjenci bardzo zakaźni, siejący zakaźnym aerozolem z dróg oddechowych. Obecnie mamy tu cztery osoby. Dwie z nich są zaintubowane, a dwie są wentylowane nieinwazyjnie. Na zmianie jest dwóch lekarzy dyżurnych oraz trzy pielęgniarki. Dalej znajduje się izolatka. To specjalne, wydzielone pomieszczenie, do którego trafiają pacjenci z naszego oddziału ratunkowego, u których COVID nie jest ani potwierdzony, ani wykluczony i nie wiemy czy możemy ich położyć na OIOMie z „czystymi” chorymi, czy tu, gdzie leżą zakażeni – dodaje lekarz.

Na pytanie czy to prawda, że tylko około 10 procent pacjentów spod respiratora wychodzi żywych, przytakuje.

Personel wychodząc ze „strefy czerwonej” kieruje się do pomieszczenia, w którym musi się rozebrać. - Ubranie jest skażone wirusem, więc trzeba się go pozbyć – mówi Joanna Marczak, specjalista do spraw epidemiologii. - Personel musi odpowiednio się rozebrać, tak by przypadkiem nie dotknąć okolicy twarzy – ust, nosa, oczu, czyli śluzówek, przez które wirus mógłby się dostać do organizmu. Zużyte kombinezony trafiają do worków. Ciało z kolei musi zostać umyte odpowiednimi środkami, a następnie personel ubiera się w czystą odzież jednorazowego użytku i bezpiecznie wychodzi z „czerwonej strefy” – zaznacza Joanna Marczak.

Mnóstwo pracy, ogromny stres i wysiłek
Codzienne „obcowanie” z koronawirusem, a także mnóstwo obowiązków sprawiają, że praca z chorymi na COVID-19 jest źródłem ogromnego stresu dla lekarzy, pielęgniarek i innych osób pracujących w szpitalu. - Wszyscy są profesjonalistami. Wykonują swoje zadania sprawnie i na wysokim poziomie. Ale do tego dochodzi stres, bo wraca się do domu i zawsze jest ryzyko czy ze szpitala się „czegoś” nie wyniosło i nie zarazi się bliskich. To praca niezwykle odpowiedzialna, niezwykle trudna – przyznaje dyrektor Wojciech Przybylski. - Każdy z personelu jest ważny. Musi być zespół terapeutyczny, team wykonujący swoje czynności i uzupełniający się – dodaje.

Żeby to zrozumieć trzeba by chyba zamienić się na jeden dyżur z lekarzem pracującym na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym. To kolejne miejsce, które odwiedziliśmy, a do którego trafia mnóstwo zakażonych pacjentów. - Myślę, że osobom niezwiązanym zupełnie z naszym zawodem trudno sobie wyobrazić taki dyżur. Jesteśmy tutaj w pojedynkę – lekarz internista i lekarz chirurg. Zawsze było dużo pracy, a teraz w dobie pandemii jest ona dużo cięższa. Jesteśmy jedynym takim szpitalem, który przyjmuje pacjentów niezakażonych w promieniu od Kielc. Dodatkowo musimy dzielić pacjentów na tych zakażonych koronawirusem oraz tych niezakażonych. Pracuję na dwóch stronach – czystej i zakaźnej – co też jest dużą odpowiedzialnością. Czasami przebrać się trzeba kilkanaście razy dziennie – opisuje Agnieszka Kowalska, specjalista chorób wewnętrznych. - Ostatnio miałam dyżur we wtorek od godziny 8 do 4.30 i nie miałam nawet czasu zjeść. Mam dwójkę małych dzieci, które niestety często muszę zostawiać, a gdy wracam do domu to jestem bardzo zmęczona. Zazwyczaj takich dyżurów mam 10 w miesiącu, ale teraz aż 13, ponieważ zachorował kolega – dodaje lekarz.

Marek Chałubiński, kierownik Działu Ratownictwa Medycznego w szpitalu w Końskich podkreśla, że właściwie ¾ pacjentów przywożonych przez karetki na Szpitalny Oddział Ratunkowy w Końskich ma objawy sugerujące zakażenie koronawirusem. - Dzięki temu, że mamy dostęp do szybkiego testu, możemy na szczęście dość szybko tych pacjentów posegregować. To zdecydowanie ułatwia nam pracę, która staje się bardziej płynna, a chorzy nie muszą długo czekać na przyjęcie do szpitala – wyjaśnia.

COVID-19 zabija naprawdę
W końcu trafiamy na oddział covidowy. Wcześniej działał jako oddział reumatologii. Wejść do środka można jedynie w odpowiednim stroju zabezpieczającym. Na korytarzu są pielęgniarki, które opiekują się chorymi. Komunikują się krzycząc do siebie, ponieważ kombinezon zakrywa też uszy i słabo słychać nawet kogoś kto stoi obok.

- Obecnie przebywa tu 15 pacjentów. Praca jest po prostu trudna, chociażby z racji wzmożonego reżimu sanitarnego. Pacjenci z reguły przebywają w salach jednoosobowych, izolowanych. Mają dostęp do łazienek, natrysków – mówi Małgorzata Kolińska, pielęgniarka koordynująca.

Niestety, tutaj też umierają pacjenci. - Tylko w październiku zmarło 9 osób – informuje nas personel.
Na korytarzu, choć nie ma wielu osób, jest spory ruch. Pielęgniarki cały czas zaglądają do chorych, próbują im ulżyć w chorobie. - Rola pielęgniarki w opiece nad pacjentem jest ogromna. W czasie COVID-19 jest to jednak spotęgowane. Dochodzi do tego stres, musimy korzystać ze środków ochrony indywidualnej. Nasze pielęgniarki, które pracowały najpierw na oddziale buforowym, a teraz covidowym są „ściągane” ze wszystkich oddziałów – tłumaczy Anna Łoś-Wróbel, zastępca dyrektora do spraw pielęgniarstwa. - W związku z tym musiały dostosować się do nowych warunków. Poza tym leżą tu nie tylko pacjenci internistyczni, ale też zabiegowi więc nasze pielęgniarki muszą się wykazać ogromną wiedzą i doświadczeniem. Muszą dbać nie tylko o bezpieczeństwo pacjenta, ale także własne. Są zaangażowane i pracują bardzo odpowiedzialne. Wielki szacunek za to – podkreśla zastępca dyrektora do spraw pielęgniarstwa.

Bohaterowie naszych czasów
Dla nas to koniec odwiedzin. Dla pozostałych to kolejny dzień pracy. Pracy, która zabiera dużo energii, siły, czasu wolnego. Ale daje też ogromną satysfakcję – to potwierdzają wszyscy. Tak działają bohaterowie naszych czasów.

Koronawirus w regionie. Najważniejsze informacje

Polecamy: Epidemia koronawirusa - raport minuta po minucie najnowszych informacji dotyczących wirusa w Polsce i na świecie

Ważne telefony: Koronawirus w Świętokrzyskiem. Gdzie dzwonić po pomoc i informacje? Ważne telefony

Jakie są objawy i jak się chronić? Zobaczcie

Zobacz też, jak prawidłowo myć ręce:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Tu trwa walka o każdy oddech. Byliśmy na oddziale covidowym w szpitalu w Końskich [DUŻO ZDJĘĆ] - Echo Dnia Świętokrzyskie

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski