Celowo nie piszę o Turbo "legenda", bo i żadnej legendy na temat zespołu Wojciecha Hoffmanna nie znam. Jeszcze głupsze byłoby nazywanie poznaniaków dinozaurami, bo choć istnieją ponad 30 lat i miejsce w historii heavy metalu (nie tylko polskiego - do słuchania "Kawalerii Szatana" przyznawał się sam Fenriz z Darkthrone) mają pewne, to ich naturalnym środowiskiem są nie muzealne gabloty, lecz scena. Najlepszy z możliwych tego dowodów otrzymaliśmy w niedzielę w Blue Note. Turbo Anno Domini 2014 to nie sfatygowane wieloletnimi bojami zwierzę, lecz wyjątkowo sprawna bestia.
Koncert Turbo to nie tylko sentymentalna przejażdżka do czasów "Szalonego Ikara" i "Komety Halleya". Choć utwory te nie straciły nic ze swojego blasku, to poznański kwintet konstruuje własne setlisty na bazie aktualnego dorobku. Na początek usłyszeliśmy więc motorheadowski "Myśl i walcz" z ostatniej płyty, a prócz niego m. in. tytułowy "Piąty żywioł" oraz pokaźną reprezentację z albumu "Strażnik światła". Choć pewnie każdy czekał na żelazne klasyki, to obecny repertuar nie ustępuje im w niczym poza oczywistą wartością sentymentalną.
Hoffmann wciąż ma w palcach diabła i gra po prostu najlepsze gitarowe solówki w rodzimym heavy metalu. Nie musi pozować ani szpanować wirtuozerią - swoje melodie wygrywa z pełnym opanowaniem i rozbrajającym, taktownym uśmiechem. W jego cieniu pozostaje nowy gitarzysta, Krzysztof Kurczewski, skupiony na solidnym odegraniu swoich partii. Sekcja rytmiczna to z kolei symbioza opanowanego Bogusza Rutkiewicza (bas) i strojącego zza bębnów komediowe miny Mariusza Bobkowskiego. Jednak maksimum uwagi, zaraz po liderze, koncentruje na sobie wokalista Tomasz Struszczyk, śpiewający jakby mniej operowo od Grzegorza Kupczyka, ale z charakterystycznym, łobuzerskim zacięciem. Mimo iż niewiele tej zadziorności słyszę na "Piątym żywiole", to mam nadzieję, że wokalista nie będzie bał się jej eksponować na kolejnych wydawnictwach, tak jak świetnie robi to na żywo.
W niedzielę Turbo zaprezentowało poznańskiej publiczności grubo ponad dwadzieścia kompozycji. To nieco zbyt wiele jak na realia ciasnego klubu, jednak z otwartymi ramionami przywitam podobny zestaw na większej scenie i z lepszą produkcją. Oby nabity po same ściany Blue Note był prognostykiem tego, że w niedalekiej przyszłości Hoffmann i spółka taki koncert zagrają.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?