Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

TYDZIEŃ BABY: Amatorzy nocy muzealnej

Kamilla Placko-Wozińska
Kamilla Placko-Wozińska
Koleżanki baby to dobrze bardzo się trzymają. Do wniosku takiego doszła na maturalnym zjeździe. Koledzy też nieźle, ale jakby gorzej nieco. Brzuszki im się pozaokrąglały, a czupryny bujne kiedyś, przerzedziły się. Albo całkiem ich brak.

Miłe takie spotkanie po latach było. Czasy już dla rocznika baby takie nastały, że o wnukach rozmowy nawet były. Dziwnym trafem koleżanek jedynie. Zastanawiała się baba nawet, czy koledzy wcale jeszcze dziadkami nie są czy temat ów niewygodny dla nich jest. Najwięcej rozmów to o dzieciach było. Że inne takie są niż rodzice byli. Syn kolegi na ten przykład, co studia kończy właśnie, na pytanie gdzie pracować zamierza, odparł, że na razie to wcale nie zamierza, bo na rok w świat się wybiera.

- Ciekawe za co, ja nie będę cię utrzymywał - kolega oświadczył kategorycznie. No to syn, że od miesięcy odkłada na okoliczność wyjazdu. I wcale słuchać nie chce, że karierę robić od młodości trzeba. Inny kolega to boleje, że syn jego na malarstwo się wybiera. Baba uspokajała, że to studia rozwijające bardzo przecież są.

- Ale żyją z tego nieliczni tylko - rzekł.

- Prawda to, ale pomyśl ilu w nędzy żyło, a po śmierci wielkimi się stało - baba pocieszyć próbowała.

Najwięcej do myślenia babie i innym co w związkach trwają dały opowieści koleżanek, co to z mężami rozstały się kiedyś. Jedna, co na poprzednim zjeździe smutną bardzo była, teraz radością i energią tryskała.

- Odżyłam jak nic! - wesoło zagaiła. - Ale ty coś babo, przygaszona jakby - dodała i okiem w stronę dziada łypnęła. Przysięgać baba musiała, że w porządku wszystko, bo przyjaciółka utrzymywała, że coś takiego jak dobry mąż nie istnieje. Gdzie tam dobry, że przyzwoitych to nawet nie ma.

Od zjazdu maturalnego, to baba w cyklu spotkań jest. Z przyjaciółkami się spotkała, celem omówienia sobotniego wyjścia na miasto.

- Na wystawę iść sobie możemy - jedna zaproponowała. - Noc Muzeów właśnie będzie. A potem na kawę, albo co…

- Jak już to wolę ,,albo co" i bez muzeum - druga zaprotestowała. - Jak koniecznie kultury łyknąć trochę chcecie, to w dzień kiedyś wybrać się możemy…

Baba stanowisko owo poparła, że tłumy będą przecież.

- Po mojemu, to akcja taka niewiele daje - kolejna koleżanka stanowisko zajęła. - Raz w roku ludziska drzwiami i oknami walą, a potem nawet nie zajrzą do muzeum żadnego.

- Mylisz się - gospodyni głos zabrała. - Młodzież ściągnąć mogą, co jak bakcyla złapie, częściej przychodzić będzie.

- E, nie wierzę jakoś - koleżanka powątpiewała.

- A ja wiem na pewno - gospodyni przekonywała. - Mój Bartek na ten przykład z kolegami z klasy uczestniczył będzie!

Na słowa te baba szesnastolatka pochwaliła.

- Mało tego - mama aż z dumy pokraśniała. - Do Warszawy jadą, rozumiecie Wilanów, Łazienki… A żeby patriotycznie było, to do Muzeum Powstania Warszawskiego pójdą też…

No to temat na młodzież zszedł, że zła taka wcale nie jest.

- Bartek o nic nie prosił nawet, sama stówę mu dałam… - koleżanka chwaliła się właśnie, gdy mąż jej wszedł.

- Podobno odmieniło ci się? - do żony się zwrócił. - I Bartka do Warszawy puszczasz?

- Puszczam, a co niby miało mi się odmienić? Zawsze chciałam żeby się rozwijał… - przyjaciółka wyniośle zaprotestowała, a mąż oczy zdumione zrobił:

- Rozwijał? Na meczu z Legią?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski