– Zwariowałaś? Przecież ja nie o te zdradzieckie, a o twoją mordę pytam – odpowiedź dziwna padła.
– W sensie, że co? – baba się spytała i w lustro łypnęła, ale normalnie wyglądała.
– O Mordę przez duże M, podobno nie żyje, a ty nawet nie zadzwoniłaś…
Morda, to pies ukochany był, co to go już od miesięcy nie ma, więc babie się łezka w oku zakręciła. I długo się kręciła, bo koleżanka wspominała, jaki to miły pies był.
– A pamiętasz, babo, że jak dziad szczeniaka przyniósł, to protestowałam, co byście jej Morda nie dawali? – mówiła. – Że to słowo brzydkie jest, że dzieci usłyszeć mogą. A teraz prezes nawet, no popatrz…
Tak to polityka w życie całkiem prywatne baby się wdarła i już na dłużej została. Z koleżankami też o niej mówią, jak się baba wieczorami z nimi spotyka. Na placu Wolności, co się tak ładnie nazywa. Ba, w politycznym sporze uczestniczyła baba nawet, na pobranie krwi czekając. Kolejka spora była, kobiet głównie w wieku różnym.
– Proszę, pani pierwsza idzie, pani w ciąży przecież – jedna miejsca ustępowała.
– Nie, nie poczekam, panie najpierw – młoda kobieta się wzbraniała. Dziwną sytuacja owa się wydała, ale zaraz baba oświeconą została. Krew pobierał postawny młodzian, co strachem napawało kolejkę.
– Niezłe z was szowinistki – jedyny mężczyzna skomentował. – Wam to wolno tiry prowadzić, premiera nawet mieć, a facet krwi pobierać nie może…
– Panie, ale co to za premier, co naczelnika jeszcze nad sobą ma! – starsza kobieta zaprotestowała i na wypadek wszelki babę przepuściła, przez co owa dalszego ciągu nie słyszała. I szowinistką być przestała, bo pan krew łagodnie pobrał i poradził jeszcze, jak rękę trzymać, żeby siniak się nie zrobił.
Nawet jak baba w kolejce do straganu stała, to polityka ją dopadła. Za późno baba się wybrała i tylko reszta wiśni już była, małych jakiś takich. Kilogram wzięła i dyskusji się przysłuchując, nad drugim zastanawiała, co by słoiczków parę choć zrobić.
– Po pięćset dali, to drogie takie wszystko być musi – klientka skomentowała.
– Drogie, bo owoce zmarzły, co winą rządu nie jest przecież – inna zaprotestowała.
– Ha, ha, cukier też im pewnie zmarzł – kolejny głos się rozległ. A jeszcze kolejny, że winne osiem lat tamtych jest. Baba z drugiego kilograma wiśni zrezygnowała. Dnia następnego przyjść postanowiła, ale wcześniej, jak wybór jeszcze będzie.
– Przepraszam, czy jutro większe będą? – wskazując na wiśnie sprzedawczyni na wypadek wszelki spytała. A ta wzrok zdumiony w nią wlepiła.
– A niby jak? – pytaniem odpowiedziała. – Zerwane, to już nie urosną...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?