Niektóre to się nawet na porządki generalne rzuciły, że na święta już będzie. Faceci skłonni do pomocy nie byli, a niektórzy w wypoczywaniu własnym sprytu wykazali wiele.
- Zwariowałaś! Sprzątać zamierzasz w święto?! - mąż jeden przyatakował. A na wyjaśnienie, że dwunastego to już święto nie jest, odparł:
- Rób jak uważasz, ja palcem nie kiwnę nawet. Nie godzi się na to nasze stulecie piękne... - tak rzekł i godnie przed telewizor się udał.
- A u mnie to biało-czerwono było w poniedziałek najbardziej! - przyjaciółka baby obwieściła, w zdumienie pozostałe koleżanki wprowadzając.
- Nie sprzątałaś? - zadziwiła się jedna. - Niczego nie umyłaś?
- Sprzątałam, jak najbardziej, mieszkanie całe. Kulminacja barw później nastąpiła, jak z wizytą do sąsiadów poszliśmy, na rogale, co im jeszcze z niedzieli zostały - wyjaśniła.
Mąż do odwiedzin godnie się przygotował. W świeżo wypucowanej łazience prysznic wziął, wąsa przyciął z lekka i ogolił się.
A jak już przy stole siedzieli, barw nabrał początkowo wcale nie patriotycznych, bo czerwonych. Takie właśnie plamy na wszelkich widocznych częściach ciała się pojawiły w ciągu minut paru. Kolejne sytuacje uratowały jednak, bo na plamach owych czerwonych białe wykwity się pojawiły.
- Co ci się stało, czy to nie jest odra przypadkiem? - gospodyni przerażona spytała, to gość do lustra szybko się udał.
- Skąd, to przez nią - mąż na przyjaciółkę wskazał. - Jakiś podły płyn do kąpieli kupiła, już pod prysznicem mnie szczypał.
Już, już żona zaprotestować miała, że o płynie zapomniała całkiem, ale intuicja kobieca ugryzienie się w język jej podpowiedziała. I słusznie, bo w domu sprawdziła potem, że na wannie płyn i owszem stał, ale do powierzchni emaliowanych czyszczenia...
Koleżanki, co dzieci małe mają, więcej radości przeżywały. Jedna z synkami do muzeum rogala się udała, co prostym nie było wcale, bo tłumy w te dni się tam wybierały, rezerwować wizytę trzeba było. Ale się udało i wrażeń chłopcy mieli wiele. Zajęcia tam na ten przykład z lepienia ciasta były.
Przyjaciółka z daleka podglądała, jak pociechy jej sobie radzą. Szczególnie młodszy synek dumą ją napawał, bo pędowi tłumu nie uległ. Wszystkie dzieci kulki lepiły, a on nie, placek taki zrobił sobie.
Jeszcze bardziej dumną przyjaciółka była, gdy na wyjątkowość chłopca prowadzący zajęcia uwagę zwrócił.
- A ty, szczunie, skąd jesteś? - żartobliwie zapytał.
- Ze Swarzędza - odpowiedź padła. Pracownik zamyślił się przez chwilę i ocenił:
- Ze Swarzędza mówisz? To możliwe, że tam Ziemia płaska jeszcze jest...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?