Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tydzień Baby: Nieszczęścia chodzą parami. Ale dwoma

Kamilla Placko-Wozińska
Kamilla Placko-Wozińska
Posypało się. Wszystko, co mogło. W dziale, co baba w nim jest, tak się stało. A nieszczęścia, to parami niby chodzą, a tu wcale nie, czwórkami przynajmniej.

Dni parę minęło, w czasie których jedna z przyjaciółek grypą powalona już leżała, gdy druga twarz straciła. Nie całkiem, ale z trudem rozpoznać ją można było. Spuchła, sczerwieniała, zamiast oczu szparki jej się zrobiły. Alergią to straszną się okazało. I nie wiadomo na co, czy na to, co koleżanka na twarz, celem piękności położyła, czy może na kurz, co w książkach być mógł. Koleżanka pakuje je właśnie, bo w tygodniu przyszłym przeprowadzać się będzie. Opuszczania domu lekarz jej zabronił, bo powietrze zimne zaszkodzić bardziej jeszcze może.

Żal się babie przyjaciółki zrobiło, maila do niej współczującego napisała. Ciepłego bardzo. Skłamała nawet, że o pracy ma nie myśleć, bo świetnie sobie radzą…
Odpowiedź dziwna nadeszła. Miłe słowa baby przeklejone. I komentarz: Popatrz, zatroszczyła się. A żeby tak pomoc przy książek pakowaniu zaoferować, to już nie.

– Na co patrzeć mam? Nie rozumiem z tymi książkami… – baba zadzwoniła. Cisza zaległa na chwilę.

– A, to przez te szparki zamiast oczu… Nie do ciebie to było – przyjaciółka wyjaśniła i spytała jeszcze, czy radzą sobie na pewno, a baba skwapliwie przytaknęła.

Siadły więc we trzy baby, celem roboty podzielenia. Nie zaczęło się najlepiej, bo okazało się, że jeszcze jednej koleżanki z działu w pracy nie będzie wskutek grypy. Żołądkowej dla odmiany. Ale potem, to sprawnie już poszło.

Z tej radości, że sytuacja opanowana, baba kawę robić poszła. Do pomieszczenia, zwanym socjalnym, jedna z dwóch przyjaciółek od podziału wkroczyła. Że ta trzecia, to też odpadła, bo do przedszkola wezwali ją właśnie, że synek rękę złamał.

Dużo śmiechu, rozpaczliwego raczej, było, jak podział na dwie robiły teraz…

Ale ku dobremu wszystko już idzie. Ta pierwsza, od grypy wróciła właśnie. Kaszle, nos zapchany ma, ale baba udaje, że nic nie słyszy. Na wypadek wszelki koleżankom, co przy zdrowiu trwają jeszcze, na ucho powiedziała tylko, co by może z daleka na razie się od niej trzymały…

W kontekście problemów własnych, problemy koleżanki, co wieczorem zadzwoniła błahymi się babie zdały. Przyjaciółka szczeniaka ze schroniska przygarnęła, a on pod jej nieobecność szafę otworzył i trzy pary butów zniszczył. A w pracy u owej to jedna koleżanka raptem choruje.

– Jakaś taka zmęczona jestem – wyznała. – Mam ochotę wyjść do miasta, kawę w spokoju wypić, albo co… Masz może wolny wieczór?

W pierwszej chwili baba skłamać chciała, że nie, ale zaraz pomyślała, co tam, rozerwą się trochę. Zwłaszcza przy tym „albo co”.

– To świetnie! – koleżanka się ucieszyła. – Z Krysią już się umówiłam. Mogę ci Dinusia na parę godzin podrzucić?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski