– No tak, ale skąd zimą pamiętać miałam, że dzieci tak głupio urodziłam… – koleżanka westchnęła. – Coś poskreślać muszę, masaże na ten przykład. I dermatologa może… Ani czasu ani środków na wszystko nie starczy.
Baba ze zrozumieniem głową pokiwała, bo przyjaciółkę dwa wydarzenia ważne czekają – jeden syn do komunii się udaje, a drugi maturę zdawać będzie. Co się równa dwa garnitury w sezonie jednym, jeden obiad dla 23 osób (nie licząc tortu, co osobno płatny jest), dodatki przeróżne.
– A do tego jeszcze ornat i dwa drony – przyjaciółka wyliczała.
– Zbyszek księdzem zostać zamierza? – baba się zadziwiła, bo do tej pory maturzysta o AWF-ie mówił. Ale okazało się, że nie, że to prezent jest dla księdza, co się na niego rodzice dzieci komunijnych składają.
– A drony? Po co Markowi dwa? – baba o prezent komunijny dopytywała.
– Jeden jest dla niego, a drugi dla wychowawcy Zbyszka, klasa cała się składa…
A że przyjaciółka w radzie rodziców jest, to na nią zakup spadł. I teraz tyle biegania i załatwiania ma, że skreślać z listy na nowe życie musi. Kosmetyczka to sama jej wypadła. Wychodzić właśnie miała, gdy ciocia z wnukiem wpadła, bo tak przechodzili właśnie.
– Może ciasteczko chociaż – koleżanka tłumacząc, że spieszy się bardzo talerz podsunęła. Wnuczek cioci zjadł.
– A ciocia nie? – przyjaciółka grzecznie spytała.
– No, dobrze, ale słodkie to ja tylko z kawą – ciocia miejsce wygodne w fotelu zajęła…
Baba to bardzo przyjaciółkę wspierała, co by te badania lekarskie dała radę zrobić, bo terminy długie bywają. Do apteki siłą ją prawie zaciągnęła z receptą od dermatologa.
– Nie ma. Mamy tylko kwas borowy trzyprocentowy, a przepisany jest jednoprocentowy – farmaceutka receptę oddała.
– To nie szkodzi, rozcieńczyć przecież można – koleżanka uspokoiła.
Aptekarka łypnęła i głową pokręciła.
– Nie, bo to by przeliczyć trzeba było – wydania kwasu odmówiła. I nie pomogły zapewnienia, że liczyć i baba i przyjaciółka potrafią.
Baba też badania zrobiła. Stała sobie w kolejce w laboratorium, myśląc, w której ręce żyłę lepszą ma, gdy uwagę jej młodzieniec miejsce przed nią zajmujący zwrócił. Matkę z dzieckiem na ręku przepuścił, potem panią z laseczką. Grzeczny taki był. A jak jego kolej przyszła, słowa mało grzeczne usłyszał:
– Co mi pan te siuśki dajesz? Bierz pan to, skierowanie na krew tylko jest – rejestratorka na powitanie się odezwała, a chłopak poczerwieniał na twarzy. Cała kolejka oczy na niego skierowała. I na pojemnik, który nerwowo z ręki do ręki, purpurowiejąc coraz bardziej przekładał.
– Oddaj jej to pan – uspokajający głos z kolejki w końcu się rozległ. – Powiedz, że ty im ten mocz honorowo...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?