Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

TYDZIEŃ BABY: Przyjazd dziecka i prawie zięcia

Kamilla Placko-Wozińska
Kamilla Placko-Wozińska
Rzeżucha się spisała tylko. Bo dzielnie do przyjazdu dziecka dotrwała, podlewana pieczołowicie. Co by tak atmosferę świąteczną pociecha poczuła trochę, skoro na Wielkanoc przybyć nie mogła. Przez moment to baba pomyślała nawet, że może by tak menu ze śniadania uroczystego powtórzyć, ale zaraz przypomniała sobie, że dziecko jajek, szynki i kiełbasy białej nie lubi. Bigosu też nie, podobnie jak i żurku i barszczyku.

- Może na tej obczyźnie wszystko już jada? - mama baby z nadzieją się odezwała, bo sernik upiekła, co to go dziecko nie je również. Baba pocieszyć jedynie mogła, że z dzieckiem to prawie zięć przyjeżdża, co z sernika ucieszyć się może.
Pociecha na dni pięć raptem wpadała, a spraw wiele do załatwiania miała. Już jak z Niemiec dzwoniła, to uprzedzała, że auto potrzebować będzie. A owo nie spisało się właśnie. Popsuło się. To znaczy nie całkiem samo.

- Babo, czy zauważyłaś aby, że samochód przyspieszenia nie ma i warczy strasznie? - dziad zapytał. Ale baba zauważyć nie mogła, bo jak ona jeździła, to przyspieszenie miał i cichutki był bardzo. I w chwili pierwszej to się babie dziecka żal jedynie zrobiło, że miejską komunikacją sprawy swoje załatwiać będzie. Druga chwila nastąpiła dopiero, gdy do warsztatu zadzwoniła i o objawach awarii poinformowała. Miły pan od razu zdiagnozował, że sprzęgło to jest. I że sprzęgło gwarancji nie podlega.

- To się stało, jak mąż jechał - na wypadek wszelki baba i jego uprzedziła, żeby w kosztach nie uczestniczyć.
Dziad, gdy samochód już odstawił, zadowolony bardzo wrócił.

- Co? Nie będzie drogo specjalnie? - baba spytała.

- O tym nie mówiliśmy jeszcze - odpowiedział. - Ale pan mechanik twierdzi, że ty to zepsuć musiałaś.

- Ja?! - w oburzenie baba popadła.

- Tak, mówił, że to typowe, że jak kobiety w obcasach wysokich jeżdżą, to czucia nie mają - fachowo dziad tłumaczył. - To i niszczą.

- Ale ja w obcasach wysokich nie prowadzę, chodzę w takowych nawet rzadko - baba protestowała.

- A to już sobie z panem mechanikiem wyjaśniaj - ze stoickim spokojem dziad rzekł, bo dnia następnego do Gdańska jechał właśnie.

Wizyta dziecka miłą bardzo była i uspokoiła babę bardzo, bo okazało się, że owo głodem nie przymiera tam całkiem, a i fast foodami się nie żywi. Gdy baba tak podstępem spytała pociechę, czy może ugotować już przypadkiem coś potrafi, ta odparła, że i owszem, herbatę i umiejętność tę z domu rodzinnego wyniosła. Zaraz jednak uspokoiła, że prawie zięć potrafi i to smacznie bardzo. Skarb z tego prawie zięcia, baba sobie pomyślała, bo on talentów rzeczywiście wiele ma.

Dumna baba z prawie zięcia była jak z koleżankami o przepisach różnych rozmawiały. Nie to, że one kury domowe takie, ale stroną internetową kulinarną zajmują się właśnie. Grzecznie słuchał, uwagę czasami jakąś rzucił też. Trafną. A najbardziej to słuchał, jak baba mówiła, co ujmującym było bardzo.
Nie wiedzieć czemu rozmowa na choroby zeszła. Koleżanka co to lat wiele o zdrowiu pisała straszności różne opowiadała. Aż się babie żal prawie zięcia zrobiło, że tyle o tych nowotworach się nasłucha.

- Ojej, dajcie spokój już - temat zmienić próbowała. - Po co Bartek o tych rakach tyle słuchać ma.

- Nie szkodzi, ciekawie jest - grzecznie zaprotestował. - A raki to złe takie nie są…

Cisza po słowach tych zapadła, a wszystkie oczy w Bartka stronę się zwróciły. Ów zdumienie na twarzy okazał i po chwili dłuższej rzekł:

- No, trochę jak kurczaki smakują…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski