Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tylko Jarocin idzie na "Smoleńsk". Inni mówią "nie"

Karolina Koziolek, Anna Jarmuż
Kadr z filmu "Smoleńsk" Antoniego Krauzego
Kadr z filmu "Smoleńsk" Antoniego Krauzego
Starosta jarociński wysłał licealistów na „Smoleńsk”. Inni starostowie patrzą krytycznie. „Młodych nie można wciągać w te kontrowersje”.

14 tys. zł. wydało Starostwo Powiatowe w Jarocinie, po to by licealiści mogli obejrzeć film „Smoleńsk”. Władze innych powiatów krytykują tę decyzję. Mówią, że to mieszanie w głowach młodym ludziom, że polityki - a polityczny jest ich zdaniem film Antoniego Krauzego - nie powinno się wpuszczać do szkół.

Bartosz Walczak, starosta jarociński rok temu wstąpił do PiS, został wybrany na to stanowisko jeszcze jako bezpartyjny. Pieniądze na opłacenie siedmiu seansów dla około 1400 uczniów pochodziły z budżetu przeznaczonego na wydatki oświatowe. Starosta tłumaczy, że wysłał młodych na film ponieważ opowiada o najnowszej historii Polski, z którą młodzi powinni się zapoznać.

- Zaznaczam, że nikogo nie zmuszam. Pójście na film było dobrowolne - mówi Walczak.

Wiadomo jednak, że osoby które nie chciały iść do kina musiały przynieść usprawiedliwienie od rodziców.

Starosta kontrowersje wokół filmu nazywa „szukaniem dziury w całym”. - Polacy chętnie chodzą na amerykańskie produkcje o uprowadzeniu prezydenta USA, a z filmem „Smoleńsk” mają problem - dziwi się. Dodaje, że jego zdaniem obraz Krauzego powinien jednoczyć Polaków.

Dyrektor Liceum Ogólnokształcącego im. T. Kościuszki w Jarocinie uważa inicjatywę starosty za cenną.

- Nie wiemy jak to dokładnie było z katastrofą samolotu prezydenckiego. Warto zapoznać się z wersją przedstawioną przez reżysera - mówi Tomasz Kosiński.

Zapewnia, że uczniowie byli bardzo zadowolenia z inicjatywy wyjścia do kina. Chętnych było więcej niż biletów, dlatego zdecydowano, że na film pójdą tylko klasy pierwsze i drugie. Łącznie 360 uczniów. - Dla klas trzecich wynegocjujemy z władzami kina zniżki na bilety - deklaruje dyrektor liceum.
Inni patrzą krytycznie

Nie wszystkie starostwa mają takie podejście. Niektóre jednoznacznie się dystansują od pomysłu Jarocina.

- Szkoła to nie miejsce, które należy wciągać w obecne kontrowersje polityczne - mówi Jerzy Berlik (PSL), wicestarosta z Gniezna. Zaznacza, że choć starosta Beata Tarczyńska sama należy do PiS nigdy nie padł pomysł, by wysyłać szkoły na „Smoleńsk”.

- Jesteśmy zgodni, że osoby sprawujące nadzór nad edukacją nie mogą modelować umysłów młodych ludzi. Młodzież jest bardzo chłonna i podatna na wpływy, dlatego należy być delikatnym, tym bardziej, że film jest kontrowersyjny. Wciąganie uczniów w te kontrowersje to błąd - uważa wicestarosta.

Podobnie sprawę widzi starosta Kalisza Krzysztof Nosal (PSL). On również nie zdecydowałby się gremialnie wysłać młodych na film Antoniego Krauzego.

- Nie będę oceniać starosty jarocińskiego, powiem tylko, że ja bym tak nie zrobił - mówi i dodaje, że jego priorytety leżą gdzie indziej. To nowe drogi dla powiatu. W tej chwili całe siły urzędu skierowane są na pozyskanie dotacji na ich budowę.

Krytyczny też Poznań

Zdecydowane „nie” dla wysyłania uczniów do kina na „Smoleńsk” mówią też władze Poznania. - Kiedy chodziłem do szkoły podstawowej, czasem wysyłano nas do kina na radzieckie filmy, na które dobrowolnie Polacy nie chcieli chodzić - wspomina prezydent Poznania, Jacek Jaśkowiak. - Komuniści próbowali ratować frekwencję poprzez wysyłanie szkół, a przy okazji próbowano indoktrynować uczniów. Taka „edukacja” to sprawdzony sposób w systemach totalitarnych.

Jak stwierdza prezydent, to, że obowiązkowe wycieczki uczniów na określone produkcje wracają do repertuaru, wpisuje się w sposób działania obecnej władzy i jest kolejnym przykładem adaptowania komunistycznych metod.

- Może taki relikt komunizmu nie jest czytelny dla uczniów, którym „funduje się” wyjście do kina, ale powinien być dla ich rodziców. Co innego, jeśli sami decydują się na obejrzenie „Smoleńska” z dziećmi. To indywidualna decyzja, do której każdy ma prawo. Grupowe seanse szkolne to diametralna różnica - mówi Jacek Jaśkowiak.
W podobnym tonie wypowiada się Jan Grabkowski, starosta powiatu poznańskiego.

- Nie zamierzam zmuszać nikogo do pójścia na żaden film, a już na pewno na tak kontrowersyjny film, jakim jest „Smoleńsk”. Każdy powinien sam ocenić, czy chce go zobaczyć - zgodnie z własnym sumieniem i na własny koszt - zaznacza Jan Grabkowski.

Starosta poznański wspomina lata, gdy dzieci i młodzież zmuszano do uczestnictwa w pochodzie pierwszomajowym.

- Walczyłem z tym i nie chcę do tego wracać. Jeśli miałbym sfinansować wyjście szkół do kina, to wybrałbym film historyczny, np. o Monte Cassino czy Solidarności - mówi Grabkowski.

Stanowisko w sprawie dzieła Antoniego Krauzego zajęła też poznańska Nowoczesna. Partia postanowiła ich wesprzeć. Posłanka Joanna Schmidt wzięła do ręki telefon. Zamierza obdzwonić wszystkie poznańskie gimnazja i szkoły ponadgimnazjalne.

- Dyrektorzy szkół mogą odczuwać presje. Gdy ich szefowa - minister edukacji - mówi, że powinni pójść z uczniami na ten film, to ja im mówię, że nie powinni - wyjaśnia J.Schmidt.

Jak przyznaje, dyrektorzy, z którymi już rozmawiała nie mają takich planów.

- Uważają, że film jest symbolem podziału Polski, nie chcą by młodzież była wciągana w spory polityczne - mówi posłanka. Przyznaje jednak, że nie dzwi jej decyzja starosty Jarocina.

- Ta władza nie cofnie się przed niczym. Najbardziej bulwersują mnie jednak słowa minister edukacji, która twierdzi, że „Smoleńsk” to film dokumentalny. Jeśli tak, to po co wydajemy pieniądze na komisję pana Macierewicza, skoro pan Krauze objawił już całą prawdę - pyta Joanna Schmidt.
Jak poinformowano nas w Kuratorium Oświaty w Poznaniu, to nie kierowało do szkół żadnych informacji w sprawie projekcji filmu „Smoleńsk”.

- Wielkopolski kurator oświaty nie rekomendował tego filmu, ani nie zachęcał do jego obejrzenia - wyjaśnia Maria Jedlińska-Pyssa z KO w Poznaniu. Zaznacza jednak, że uczniowie mogą uczestniczyć w różnych wydarzeniach kulturalnych. Decyzja w tej sprawie należy do dyrektorów szkół.

Ci w Poznaniu ani nie zabraniają uczniom wyjścia do kina, ani ich do tego nie zachęcają. - Sam nie widziałem tego filmu, nie mam więc zdania na temat jego wartości artystycznej. Jestem jednak przeciwny finansowaniu wyjść do kina ze środków publicznych - bez względu na to, czy uczniowie mają zobaczyć „Smoleńsk” czy inny film - uważa Andrzej Kaczmarek, dyrektor Zespołu Szkół Handlowych. Oczywiście, jak zaznacza, jeżeli młodzież wyrazi taką chęć, pozwoli im na wyjście do kina. Póki co, nikt nie wyszedł jednak z taką inicjatywą.

„Smoleńsk” nie okazał się kinowym hitem. Przy bardzo dużej ilości kopii (280) obejrzało go w pierwszy weekend po premierze nieco ponad 107 tys. osób. Inne krajowe produkcje przy mniejszej promocji miały więcej widzów np. „Moje córki krowy” Kingi Dębskiej (113 tys. widzów) czy „7 rzeczy, których nie wiecie o facetach” Kingi Lewińskiej (241 tys. widzów). Z rozmów z przedstawicielami kin w Poznaniu wynika, że filmem nie są zainteresowane także szkoły. - Brak u nas rezerwacji dla szkół - mówi nam dyrektor Multikina Malta. Podobnie deklarują pracownicy Multikina Stary Browar.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski