Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ujawniamy kulisy afery parkingowej w poznańskiej policji i Zarządzie Dróg Miejskich [CAŁY TEKST]

Łukasz Cieśla
ZDM wyremontował parkingi "po cichu", bo został o to poproszony przez kierownictwo policji?
ZDM wyremontował parkingi "po cichu", bo został o to poproszony przez kierownictwo policji? Grzegorz Dembiński
Ujawniamy kulisy nieprawidłowości przy budowie parkingów dla poznańskiej policji. Ze źródeł zbliżonych do śledztwa usłyszeliśmy, że sprawa obciąża zarówno policjantów, jak i pracowników Zarządu Dróg Miejskich. Pojawiają się też informacje, że zanim o sprawie dowiedziała się prokuratura, podjęto próbę jej zatuszowania. Inwestycję prowadzono w okresie, kiedy szefem KWP w Poznaniu był gen. Krzysztof Jarosz. Obecnie jest szefem śląskiej komendy wojewódzkiej. Za kilkanaście dni Jarosz odchodzi na emeryturę. Potwierdza, że ma to związek ze sprawą parkingów. Tłumaczy, że starając się o nie, działał dla dobra policji i teraz czuje się niesprawiedliwie oceniany.

Zobacz komentarz:

Parkingi przy komendzie miejskiej i wojewódzkiej zostały wyremontowane w latach 2012-2013 przez ZDM. Z publicznych pieniędzy, w tajemnicy, przeznaczono na to ok. 700-800 tysięcy złotych. W tajemnicy, bo kiedy w 2014 roku CBA przeprowadziło kontrolę w urzędzie, okazało się, że w dokumentach nie ma śladu po inwestycji.

Pojawiło się podejrzenie, że ZDM wylał mniej asfaltu podczas swoich robót w Poznaniu. Mowa o „uszczknięciu” materiałów np. z remontu ronda Kaponiera oraz zawyżeniu kosztów niektórych inwestycji, by „wykroić” pieniądze na remont dla policji.

Donosi CBA oraz anonim

Śledztwo od niedawna prowadzi prokuratura w Szczecinie. Podstawą wszczęcia było zawiadomienie CBA mówiące o przekraczaniu uprawnień w ZDM.

Źródło związane ze śledztwem: – CBA kontrolowało ZDM i bardziej skupiło się na jego roli. Ale czy policja jest czysta? Czy żyjemy w czasach czynów społecznych i policja bezkarnie może przyjąć coś „pod stołem”? To nosi znamiona malwersacji publicznych pieniędzy i przekroczenia uprawnień po obu stronach.

Z naszych ustaleń wynika, że śledczy, oprócz pisma z CBA, otrzymali także drugie, anonimowe zawiadomienie. Pod koniec 2014 roku dotarło ono do poznańskiej Prokuratury Okręgowej. Potem przekazano je do Szczecina. Z anonimu wynikało, że policja miała pieniądze na parkingi, ponoć z tzw. Programu standaryzacji. Podobno jednak doszło do ich defraudacji lub wydania na inne potrzeby policji. Dlatego potem kierownictwo policji miało prosić ZDM, by ten „po cichu” wykonał zaplanowane wcześniej remonty parkingów.

– To anonimowe doniesienie obfitowało w wiele szczegółów. Wygląda na to, że pisała je osoba świetnie zorientowana, „ze środka” sprawy. Być może była zniesmaczona tym, że w sprawie przez wiele miesięcy niewiele się nie działo. Faktem, że jest sprawa bardzo późno trafiła do prokuratury – mówi nasz rozmówca z organów ścigania.

Generał Jarosz odchodzi

Śledztwo dotyczy okresu, kiedy szefem wielkopolskiej policji był gen. Krzysztof Jarosz.
W maju 2013 roku gen. Jarosz został przeniesiony do Katowic, by kierować śląską policji. Niektórzy uznali to za awans do większego garnizonu. Inni mówili o faktycznej degradacji będącej efektem m.in. nienajlepszych relacji Jarosza z komendantem głównym Markiem Działoszyńskim. Po tym, jak w 2012 roku Jarosz otrzymał nominację generalską, wielu widziało go raczej w komendzie głównej, a nie w niewdzięcznym do kierowania śląskim garnizonie.

Sam zainteresowany nie ukrywa, że z niechęcią opuszczał Poznań, a na objęcie śląskiego garnizonu rzeczywiście nie było chętnych. Ale zaprzecza, by jego wyjazd miał związek z budową parkingów. Jarosz tłumaczy, że po prostu otrzymał nowe zadanie od komendanta głównego, nie dyskutował, powiedział „tak jest” i wyjechał do Katowic.

Kilkanaście dni temu, po tym jak w styczniu CBA na polecenie prokuratury zabezpieczyło dokumenty w poznańskiej policji, pojawiły się pogłoski, że gen. Jarosz chce odejść na emeryturę. Sam zainteresowany w rozmowie z „Głosem Wielkopolskim” potwierdził, że 20 lutego odchodzi w stan spoczynku. Ma to związek ze sprawą parkingów.

Krzysztof Jarosz: – Powiem tak po ludzku i jednoznacznie. W policji przepracowałem 32 lata, od 1982 roku noszę mundur. Pewnie pojawiło się zmęczenie i chęć powrotu z Katowic do Poznania, gdzie mieszkam. Ale oliwy do ognia dolała ta sprawa z parkingami. Moje działanie i innych ludzi było w dobrej wierze. Chciałem, by infrastruktura policji dobrze wyglądała, a ludzie sprawnie pracowali w odpowiednich warunkach. Teraz jestem rozczarowany, bo widzę, że niektórzy próbują wywołać sensację. A po człowieku nie do końca wszystko spływa.

Były komendant wielkopolskiej policji zapewniał nas, że policja nie zdefraudowała żadnych pieniędzy, a Program standaryzacji dotyczył zupełnie innych inwestycji policji. Dodaje też, że było aż 51 mln zł na remonty w poznańskiej policji, ale na budowę parkingów i poprawę stanu dróg wewnętrznych pieniędzy nie było. Dlatego poproszono ZDM.

Rozmowy z ZDM

Gen. Jarosz był jedną z wielu osób, z którą chcieliśmy porozmawiać o parkingach. Niektórzy się zgadzali, inni zastrzegali anonimowość, byli też tacy, którzy rzucali słuchawką.
Krzysztof Jarosz odniósł się do naszych pytań. Najpierw odpisał na maila. Potem, gdy zadaliśmy kolejne pytania, długo milczał, ale w końcu sam zadzwonił. Stwierdził, że zależy mu na rzetelnej rozmowie.

Najpierw jednak w mailu napisał, że budowa parkingów była związana z Euro 2012 i koniecznością zapewnienia infrastruktury do sprawnego zabezpieczenia imprezy. Jednak prace odbyły się już po Euro 2012. Jak się dowiedzieliśmy prowadzono je w okresie wrzesień-październik 2012 roku oraz od maj-lipiec 2013 roku, czyli już po turnieju.

Pytany o to przez nas gen. Jarosz potwierdził, że parkingi powstały po Euro 2012. Bo wcześniej, jak zaznacza, nie było pieniędzy. To on był jedną z osób, która osobiście miała zabiegać u szefów ZDM o nieodpłatną budowę.

– Tak, rozmawiałem o tym raz czy dwa z panem dyrektorem Szukałą z ZDM. Pytałem o możliwość przeprowadzenia remontu przez miasto. Potem nie wchodziłem w szczegóły, na jakich zasadach te prace są przeprowadzone. To było zadanie moich podwładnych z wydziału inwestycji – mówi gen. Jarosz.

Dodał, że z informacji, które do niego dochodzą w ostatnim czasie, wynika, że w sprawie nie wszystko było w porządku. – Z tego co słyszę, problem zaistniał. Te środki z miasta chyba nie były dedykowane dla policji lecz na inne inwestycje. Ale szczegółów nie znam. Jestem też rozczarowany obecną formą mówienia o tej sprawie. Działałem dla dobra policji – zaznacza gen. Jarosz.

Trzech Bobów budowniczych

Rozmowy z ZDM prowadził również, jak mówią nam policjanci, „Józef z drogówki”. Chodzi o Józefa Klimczewskiego, naczelnika Wydziału Ruchu Drogowego KMP w Poznaniu. W związku z pełnioną funkcją ma częsty kontakt z ZDM. Np. opiniuje projekty urzędników dotyczące remontów poznańskich ulic.
Naczelnik Klimczewski, kiedy remonty się rozpoczęły, miał kierować ruchem samochodów i maszyn budowlanych. Dla niektórych był to niecodzienny i wręcz zabawny widok, że policjant tej rangi robił to osobiście.

– Widziałem, jak Józef kierował ruchem. A jeden z robotników, który budował parking, kiedy wyszliśmy na papierosa, stwierdził, że budowa to „prezent dla komendanta Jarosza” – opowiadają nam dwaj poznańscy policjanci.

W policji słychać też ironiczne komentarze, że w remont parkingów zaangażowało się „trzech Bobów budowniczych”. Komendant Jarosz, naczelnik Klimczewski oraz Mariusz Jurkiewicz, ówczesny naczelnik wydziału inwestycji, mającego nadzorować prace.

Józef Klimczewski w rozmowie z „Głosem” stwierdził, że to „absolutna bzdura”, by załatwiał w ZDM remonty parkingów. Prosił, by nie wiązać go z tą sprawą.

– Nie jestem od prowadzenia takich rozmów, to nie ten szczebel. Ja w tym nie uczestniczyłem – zapewnia Józef Klimczewski. – Potwierdzam jednak, że kierowałem ruchem podczas tych prac. Chodziło o bezpieczeństwo użytkowników ruchu.

Niektórzy twierdzą również, że ws. parkingów z ZDM rozmawiał również Zbigniew Hultajski. W 2012 roku awansował ze stanowiska szefa Komendy Miejskiej Policji w Poznaniu na wiceszefa KWP i zastępcę Jarosza. Hultajski zaprzecza, by rozmawiał z ZDM. Mówi, że jest na emeryturze, odciął się od różnych spraw, a o parkinach wie tyle, ile zwykły śmiertelnik.

Wystarczyło tylko na płot

Wiemy, że jako pierwsi na trop nieprawidłowości wpadli funkcjonariusze Biura Spraw Wewnętrznych, czyli „policji w policji”. Było to w październiku 2013 roku. Policyjne biuro nie zawiadomiło jednak prokuratury. Sprawę przejęło potem CBA, które dopatrzyło się nieprawidłowości i zawiadomiło Prokuraturę Generalną. To doniesienie CBA zostało złożone jednak dopiero około 12 miesięcy po tym, gdy sprawę wykryło BSW.

– To rzeczywiście dziwne, że policja wcześniej nie widziała podstaw do zawiadomienia prokuratury. To rzuca złe światło na sprawę – przyznaje osoba związana ze śledztwem. Jednocześnie potwierdziła wiarygodność wielu naszych ustaleń.
Budowę parkingów zaczął wyjaśniać policjant G. z BSW. W 2013 roku ustalił, że parkingi co prawda powstały, jednak nie ma po nich śladu w dokumentach.

Policjant znający szczegóły sprawy: – Ten funkcjonariusz z BSW pisemnie zapytał wtedy komendę wojewódzką o dokumentację dotyczącą parkingów. Odpowiedź osoby z kierownictwa KWP była kuriozalna. Wynikało z niej, że wymiana „masy bitumicznej” była podyktowana przede wszystkim bezpieczeństwem życia i zdrowia policjantów, a dokumentacja jest aktualnie na etapie wytwarzania. Taka właśnie odpowiedź przyszła po około roku od zakończenia pierwszego etapu prac. Nie było też żadnych faktur, czy umowy darowizny od ZDM, jeśli przyjąć, że był to „prezent dla generała”.

BSW, według naszej wiedzy, sprawdzało też czy wielkopolska policja miała pieniądze na budowę parkingów przy ulicy Kochanowskiego (przy komendzie wojewódzkiej) i Szylinga (przy komendzie miejskiej).

Zapytaliśmy wielkopolską policję o plan remontów na lata 2011- 2012. Dowiedzieliśmy się, że w 2011 roku w KWP planowano na same remonty 3,9 mln zł. Natomiast w 2012 roku przewidywano, że w komendzie miejskiej na parkingi, ogrodzenie i ciągi komunikacyjne będzie wydanych 236 tys. zł.

Andrzej Borowiak, rzecznik KWP: – W 2011 roku żadne pieniądze nie były zaplanowane na parkingi. Taki wydatek przewidziano w roku następnym w komendzie miejskiej. Ale ostatecznie starczyło jedynie na projekt i opłotowanie parkingu, co kosztowało 207,6 tys. zł.

Część naszych rozmówców upiera się jednak, że w policji „na sto procent” były pieniądze na parkingi. Ale miały zostać „zutylizowane”, zdefraudowane np. na policyjne imprezy, prywatne remonty lub w najlepszym wypadku przesunięte na inną inwestycję. Dlatego potem proszono ZDM o remont.
Nie wiemy czy wątek rzekomej defraudacji jest wiarygodny. Część policjantów uważa, że osobom funkcyjnym można zarzucić co najwyżej drobne przewinienia dyscyplinarne za to, że „ktoś” w odpowiednim czasie nie zadbał o dokumenty ws. budowy parkingów. Te same osoby uważają, że niektórzy do budowy parkingów dorabiają „spiskowe teorie”, by pogrążyć swoich wrogów z policji. Na przykład znanego z twardej ręki i „dokręcania śruby” gen. Krzysztofa Jarosza.

– Ta sprawa to „pierdoła”. Policja poprosiła ZDM o wylanie asfaltu. Ktoś z ZDM nie dopilnował papierów. To obciąża urzędników, a nie policję – również takie opinie słyszymy w poznańskiej policji.

Dziwne ruchy BSW

Z naszych ustaleń wynika, że policjant z BSW, wyjaśniający sprawę parkingów, chciał, by skierować oficjalnie zawiadomienie do prokuratury. Bo parkingi, jak podobno ocenił, powstały z naruszeniem prawa. Inne zdanie mieli mieć jednak Grzegorz Nawrocki, szef poznańskiego BSW oraz Grzegorz Kisiel, wiceszef centrali BSW w Warszawie. Podobno w tej sprawie osobiście pofatygował się do Poznania.

– Potem Biuro Kontroli KGP przeprowadziło postępowanie wyjaśniające. Z tej analizy wynikało, że policjant G. z BSW pomylił się kwalifikując te zdarzenia jako potencjalne przestępstwo policji. Chodziło o pokazanie mu miejsca w szeregu i wyciszenie sprawy – uważa nasz informator z policji.

Chcieliśmy porozmawiać z Grzegorzem Nawrockim, szefem poznańskiego BSW. Odebrał telefon, szybko zakończył rozmowę stwierdzeniem, że „absolutnie odmawia” spotkania się z nami. Odesłał nas do rzecznika Komendy Głównej Policji.

Mariusz Sokołowski, rzecznik KGP: – BSW nie tuszowało tej sprawy. Wręcz przeciwnie, to policja ją zainicjowała. Ale po różnych ustaleniach doszliśmy do wniosku, że materiały należy przekazać do CBA. Ta sprawa nie dotyczyła bowiem policji lecz ZDM. Dlaczego sami nie zawiadomiliśmy prokuratury? Bo uznaliśmy, że to temat dla CBA. Poza tym chodziło o inwestycje dla policji i nie chcieliśmy tego rozstrzygać, bo nie lubimy być sędziami we własnej sprawie.
O ocenę postawy policji poprosiliśmy doświadczonych prokuratorów. Stwierdzili, że zachowanie BSW jest zadziwiające.

Zapytaliśmy też komendanta Jarosza czy wiedział o zachowaniu BSW. Komendant Jarosz nie palił się do odpowiedzi, bo jak stwierdził, nie chce się wypowiadać na ten temat. Po chwili przyznał, że „w BSW nie wszystko było jasne w tej sprawie”, ale szczegółów nie zna.

Ping-pong w BSW i CBA

Zaskakujące są też okoliczności wymiany pism między policją a CBA. Wskazują, że obie instytucje próbowały wręcz umyć ręce i odsyłały sobie dokumenty. Ale ostatecznie to CBA weszło do ZDM i zawiadomiło prokuraturę o podejrzeniu przestępstwa.

Zacznijmy od tego, że najpierw policja (BSW i Biuro Kontroli KGP) uznała, że nie ma potrzeby zawiadamiać prokuratury. Stwierdziła, że żaden z policjantów nie złamał prawa przy budowie parkingów oraz nie doszło do naruszenia dyscypliny finansów publicznych.

O sprawie dyskutowano jednak w kuluarach, a niebawem zaczął krążyć anonim, który dotarł do CBA. Według tego anonimu szeregowi pracownicy ZDM byli zmuszani przez swoich przełożonych do fałszowania dokumentacji ws. parkingów.

Policja zapewnia, że nie tuszowała sprawy. I powołuje się na świeżą analizę ze stycznia 2015 roku, podpisaną przez Grzegorza Kisiela, wiceszefa BSW. Wynika z niej, co zrobiła policja.

Analiza mówi, że przed niespełna rokiem, 10 marca 2014 roku, to warszawskie CBA wysłało anonim o fałszerstwach w ZDM do warszawskiego BSW. Ono z kolei przekazało anonim do poznańskiego BSW z adnotacją, by materiały przekazać do... poznańskiego CBA. Co było dalej? Policja twierdzi, że szef poznańskiej delegatury CBA oświadczył, że nie jest zainteresowany sprawą, bo wyjaśnia ją przecież policja: czyli BSW i KGP.

Co po tym oświadczeniu zrobiła policja? W maju 2014 roku znowu odesłała sprawę do CBA wskazując, że ono może skontrolować ZDM. Policja powołała się na art. 31 ustawy o CBA mówiący o kontrolach prowadzonych przez tę służbę.

Jeden z naszych rozmówców zbliżony do CBA wskazuje, że także w CBA początkowo nie było determinacji do wyjaśnienia sprawy parkingów. Podobno ówczesne kierownictwo poznańskiej delegatury CBA jeszcze przed wakacjami 2014 r. stwierdziło, że sprawa nie ma „potencjału” i należy ją uznać za „OZ” – „ostatecznie zakończoną”.
1 sierpnia 2014 roku szefem poznańskiej delegatury CBA przestał być Dariusz Jamroz. W przeszłości pracował pracował w policji na ważnych stanowiskach, skąd potem trafił do CBA. Rzecznik CBA Jacek Dobrzyński zapewnia nas, że odejście Jamroza nie miało związku ze sprawą parkingów. Po prostu, po ponad 30-letniej służbie, przeszedł na emeryturę.

27 sierpnia 2014 roku funkcjonariusze CBA weszli na kontrolę do ZDM w Poznaniu. Rozpoczęto ją około 10 miesięcy po tym, kiedy BSW jako pierwsze dowiedziało się o sprawie.

CBA wiedziało czego szukać. Kontrola zakończyła się pod koniec listopada 2014 roku. Już w trakcie jej trwania, w październiku, CBA zawiadomiło prokuraturę o podejrzeniu nieprawidłowości przy budowie parkingów. Zawiadomienie trafiło do Prokuratury Generalnej, a ta zdecydowała, że sprawę będzie wyjaśniać prokuratura w Szczecinie. Tam też trafiły anonimy krążące w tej sprawie.

Kontrola CBA w ZDM zakończyła się napisaniem protokołu – krytycznego pod adresem miejskich urzędników. Jak informuje nas rzecznik CBA, ZDM podpisał ten protokół bez żadnych zastrzeżeń.

Co na to urzędnicy? Rzeczniczka ZDM Dorota Wesołowska powiedziała, że dopóki sprawa jest wyjaśniana – obecnie przez prokuraturę – urząd nie będzie niczego komentował. Władze ZDM wcześniej nie chciały także rozmawiać z „Gazetą Wyborczą”, która jako pierwsza napisała o kontroli CBA w urzędzie.

Na początku stycznia prokuratura ze Szczecina zleciła CBA zabezpieczenie dokumentów w policji. Funkcjonariusze pojawili się między innymi w siedzibie poznańskiego Biura Spraw Wewnętrznych. Szukali tam wszelkich materiałów związanych z budową parkingów. Jak policja wytłumaczy wizytę CBA, skoro zapewniała nas, że w 2014 roku z własnej woli wszystko przekazała tej służbie?

Mariusz Sokołowski, rzecznik KGP: – Może nas dziwić tamta wizyta CBA, ale proszę o to pytać prokuraturę, która prowadzi śledztwo i zleciła te czynności.

Prokuratorzy ze Szczecina nie chcieli odpowiedzieć na wiele naszych pytań. Stwierdzili, że śledztwo jest na początkowym etapie i badany jest zarówno wątek ZDM, jak i zachowanie poznańskiej policji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski