Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ukrzyżowanie - najbardziej wstrętna ze śmierci

Hanna Wieczorek
.
. Fot. Karolina Misztal
Myśl o śmierci na krzyżu przerażała nawet najodważniejszych. I to nie tylko dlatego, że była to haniebna egzekucja. Ukrzyżowanie miało odstraszać - skazany musiał więc cierpieć męki, by nikt nie powtórzył jego przewinienia. Po powstaniu Spartakusa wzdłuż Via Appia stanęło 6000 krzyży...

Obywatel rzymski nie mógł zostać ukrzyżowany. Zgodnie z prawem "przysługiwała" mu śmierć przez ścięcie mieczem. - Rzymianie uważali ukrzyżowanie za haniebną śmierć i najczęściej skazywali na nią niewolników - mówi prof. Andrzej Łoś, specjalizujący się w historii starożytnej. - Wystarczy przypomnieć los zwolenników Spartakusa po przegranej bitwie nad rzeką Silarus. Ku przestrodze ukrzyżowano wtedy wzdłuż głównej drogi prowadzącej do Rzymu około sześciu tysięcy niewolników. Tych, którzy ocaleli z bitwy. O tym, jak traktowano niewolników, świadczą słowa Marcusa Terenciusa Varro w "De agricultura". Pisze on o nich "instrumenta vocale", czyli narzędzia mówiące ludzkim głosem.

Straszna kara

Cyceron w jednej z mów przeciw Werresowi nazwał ukrzyżowanie "karą najokrutniejszą i najpotworniejszą (…), najwyższą i ostateczną karą niewolników". Joe Zias, emerytowany archeolog izraelski, w artykule "Ukrzyżowanie w starożytności" przytacza słowa żydowskiego historyka Józefa Flawiusza (urodzonego w 37. roku w Jerozolimie), który określił ukrzyżowanie "najbardziej wstrętną ze śmierci" i cytuje Senekę, który w liście do Lucyliusza napisał, że samobójstwo jest lepsze niż los ukrzyżowanego.

Ukrzyżowanie było karą stosowaną przez około 800 lat i poddano jej dziesiątki, jeśli nie setki tysięcy osób. Stosowano ją zresztą w masowych egzekucjach, takich jak na pokonanych zwolennikach Spartakusa. Nie szukając daleko, Aleksander Wielki kazał ukrzyżować 2000 ocalałych z oblężenia Tyru... Tę formę terroru stosowano w całym rzymskim imperium i zniesiona została dopiero przez Konstantyna w czwartym wieku naszej ery.

Rzymianie stosowali najczęściej dwa rodzaje krzyża. Pierwszy - crux commisa (krzyż połączony przez nałożenie) w kształcie greckiej litery Tau (T) - powstawał przez nałożenie belki poziomej na pionową. Jest to jedyny krzyż, który miał tylko trzy ramiona, a więc był bez tzw. głowy.

Drugi rodzaj to krzyż składany - crux immisa - tzw. łaciński. Na jego szczycie często umieszczano tabliczkę określającą rodzaj winy skazańca. O takiej tabliczce z napisem w języku hebrajskim, greckim i łacińskim wspominają ewangeliści, opisując ukrzyżowanie Jezusa. Napis na niej brzmiał "Jezus Nazarejczyk, Król Żydowski". Był jeszcze trzeci rodzaj krzyża, używany najrzadziej - krzyż decussata lub "ukośny", który powszechnie nazywa się "krzyżem św. Andrzeja".

Krzyż używany do kaźni składał się więc z gładkiego pionowego pala, zwanego staticulum, o wysokości od 1,8 do 2,4 metra. Na miejsce kaźni poprzeczną belkę, która ważyła od 37 do 54 kilogramów, niósł na barkach skazaniec. Patibulum miał przywiązane do ramion rzemieniami. Zanim wyruszał w swoją drogę krzyżową był biczowany - Rzymianie zresztą nazywali tę torturę "w pół drogi do śmierci". Prawo żydowskie określało, że skazany: "Otrzyma nie więcej niż czterdzieści uderzeń". Prawo rzymskie takich ograniczeń nie znało. Na podstawie śladów utrwalonych na Całunie Turyńskim obliczono, że Chrystus otrzymał około dziewięćdziesięciu podwójnych lub potrójnych uderzeń. Idąc na miejsce ukrzyżowania musiał być już więc ledwie żywy.

Na miejscu egzekucji skazaniec leżący na ziemi na wznak, z rękoma wyciągniętymi wzdłuż patibulum, był przybijany gwoździami do poprzecznej belki. Gwoździe wbijano w nadgarstki, tak by omijały tętnice i nieszczęśnik nie wykrwawiał się natychmiast. Potem ukrzyżowanego podnoszono i poziomą belkę mocowano do pionowego słupa. Następnie przybijano gwoździami stopy skazańca do krzyża.

Gwóźdź w pięcie

Ksiądz prof. Józef Kudasiewicz, wykładowca na KUL, pisze: "śmierć ukrzyżowanego mogła nastąpić z różnych przyczyn: z upływu krwi, z powodu gorączki, z głodu i pragnienia". Wikipedia, powołując się na komentarz do Ewangelii według świętego Mateusza, informuje: "Samo ukrzyżowanie, jeśli przy jego wykonywaniu nie uszkadzano w sposób istotny organów wewnętrznych, nie powodowało śmierci. W większości wypadków bezpośrednią przyczyną zgonu skazańca było uduszenie, wycieńczenie, odwodnienie czy wykrwawienie w wyniku urazów".
Jednak sprawa nie jest tak prosta. Joe Zias opisuje grób (pochodzący z 1. wieku po Chrystusie) odnaleziony w 1968 r. na przedmieściach północnej Jerozolimy. Pochowano w nim szczątki 20-letniego mężczyzny. Właściwie nikt nie miał wątpliwości, że zmarł on na krzyżu. Koronnym dowodem był żelazny gwóźdź o długości 11,5 centymetra wbity w kość pięty.

Odkrycie to miało podwójne znaczenie. Część naukowców uważa, że skazany miał nogi przybite do krzyża dwoma gwoździami po obu stronach staticulum. Stało się także przyczynkiem do dyskusji na temat powodu śmierci ukrzyżowanego.

Szybka śmierć czy długa agonia

Izraelski archeolog przypomina, że przez wiele lat wierzono, iż śmierć następowała w wyniku pęknięcia serca. Inni mówili o śmierci z wycieńczenia, jeszcze inni przypominali, że zgon mógł nastąpić z powodu obrażeń zadanych podczas biczowania. Jednak są i tacy uczeni, choćby Pierre Barbet, którzy byli przekonani, że ukrzyżowany się dusił. Joe Zias wyjaśnia, że do normalnego wydechu potrzebne są dwa zespoły mięśni pomiędzy żebrami, przepona i mięśnie międzyżebrowe. Kiedy ofiara jest zawieszona z ramionami ponad swoją głową, te zespoły mięśni nie mogą pracować właściwie, co uniemożliwia wydech i prowadzi do uduszenia. Zias powołuje się na relacje więźniów z Dachau, którzy opisywali, iż ofiary zawieszone na belkach za przeguby, za które były związane, wyczerpywały się w ciągu dziesięciu minut.

Jeśli ręce skazańca były rozłożone prostopadle i przybite do poprzecznej belki, śmierć następowała po kilku godzinach, a nawet dniach. Szczególnie, jeżeli skazany miał choćby najmniejsze podparcia w okolicach pośladków. Takie "siedzenie" umocowane do pionowej belki (niektórzy określają to raczej jako sęk lub kołek), po łacinie zwane sedile, przedłużało agonię skazańca. Joe Zias przytacza słowa Józefa Flawiusza, który opisywał, że po jego interwencji zdjęto z krzyża trzech przyjaciół ukrzyżowanych w Thecoa przez Rzymian. Jednego z nich udało się ówczesnym medykom uratować od śmierci.

Tę opinię potwierdziły zresztą badania amerykańskiego medyka sądowego Fredericka Zugibe. Przeprowadził on je na studentach (ochotnikach), którzy pozwolili się przywiązać do krzyża. Wszystko zależy od tego, w jaki sposób ręce skazańca przymocowane są do krzyża.

Historyk religii Martin Hengel uważa, że choć prawo nie opisywało, jak ma wyglądać ukrzyżowanie, w pewnym momencie w imperium rzymskim wykształciła się "norma" - z biczowaniem, niesieniem przez ofiarę belki na miejsce kaźni, przybijaniem rąk do patibulum. Ostateczna forma zależała jednak od pomysłowości katów.

Kara śmierci przez ukrzyżowanie, którą zniósł Konstantyn, wydawała się do niedawna ponurym świadectwem dawnych wieków i symbolem chrześcijaństwa. Wróciła jednak. Islamscy ekstremiści jak przed wiekami krzyżują chrześcijan, którzy nie chcą porzucić swojej wiary.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Ukrzyżowanie - najbardziej wstrętna ze śmierci - Gazeta Wrocławska

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski