Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ułani to była elita wojska. Oni ją naśladują

Norbert Kowalski
Ułani to była elita wojska. Oni ją naśladują
Ułani to była elita wojska. Oni ją naśladują Maja Kisiel
Przez długi czas uchodzili za elitę polskiego wojska. Dziś tradycję ułanów kontynuują miłośnicy historii, którzy działają w wielu kołach przyjaciół pułków ułańskich. Dbają o to, by pamięć o ułanach nie zniknęła.

– Mundur to symbol. Nosimy go z pełną świadomością, że reprezentujemy wówczas 15. Pułk Ułanów Poznańskich oraz wszystkie jego wartości, takie jak honor, godność, przywiązanie do ojczyzny i walkę o nią – mówi Piotr Stachecki, który należy do Towarzystwa byłych Żołnierzy i Przyjaciół 15. Pułku Ułanów Poznańskich.

Na co dzień mają swoje rodziny oraz pracę. W wolnych chwilach dbają jednak, by pamięć o ułanach nie zaginęła. I zgodnie powtarzają, że jeśli oni zaprzestaną swoich działań, to w przyszłości o ułanach już nikt nie będzie pamiętał. A dzielność i odwaga, jaką wykazywali się ułani, zasługują na uznanie. Uznanie, które powinno przetrwać na wieki. Uznanie, które zdobyli dzięki uczestnictwu w wielu bitwach, w tym m.in. podczas wojny polsko-bolszewickiej w 1920 roku, bitwy warszawskiej w trakcie tego konfliktu czy podczas II wojny światowej.

– To byli ludzie nietuzinkowi. Tam nie dostawał się każdy, kto chciał. Nawet szeregowy ułan musiał potrafić więcej niż żołnierz piechoty. To była elita przed wojną. A jak już walczyli to widowiskowo i bohatersko – opowiada Mirosław Krzemiński z Koła Przyjaciół 16. Pułku Ułanów Wielkopolskich.

Święto Wojska Polskiego

W Poznaniu od ponad dwudziestu lat działa Towarzystwo byłych Żołnierzy i Przyjaciół 15. Pułku Ułanów Poznańskich, które liczy ponad 200 członków. Ponadto w Bydgoszczy od lat 50. XX wieku funkcjonuje Koło Przyjaciół 16. Pułku Ułanów Wielkopolskich oraz od 5 lat działa Koło Przyjaciół 26. Pułku Ułanów Wielkopolskich. Do każdego z nich należy około 20-30 osób.

To jest misja
– Po tylu latach człowiek zaczyna traktować to jako część swojego życia. To już nie tylko zabawa, ale swego rodzaju służba. Zawdzięczamy bowiem naszym przodkom to, że możemy rozmawiać po polsku i nikt nas za to nie wsadzi do więzienia. Mamy jakiś dług do spłacenia – opowiada Piotr Stachecki, który należy do towarzystwa przyjaciół 15. pułku.

Wstąpił do niego osiem lat temu. I nie ma żadnych wątpliwości, że była to dobra decyzja, choć jak sam przyznaje, wszystko zaczęło się przez przypadek.

– Przyciągnęły mnie konie. Na studiach podyplomowych miałem jakieś nudne zajęcia i przez okno zobaczyłem na placu Mickiewicza kilkadziesiąt koni oraz ludzi w mundurach. Okazało się, że była do polowa msza święta, odbywająca się z okazji święta pułkowego oraz Dni Ułana. Zainteresowałem się tym i stwierdziłem, że to jest coś dla mnie – wyjaśnia.

Podobny przypadek zdecydował również o tym, że do Koła Przyjaciół 16. Pułku Ułanów Wielkopolskich trafił Mirosław Krzemiński.

– W młodości zainteresowałem się końmi i wraz z kolegą w Gdańsku zapisaliśmy się do Polskiego Klubu Kawaleryjskiego. Później dowiedzieliśmy się, że w Bydgoszczy jest Koło Przyjaciół 16. Pułku Ułanów, do którego w końcu wstąpiliśmy. Wszystko zaczęło się jednak od koni, a dopiero potem doszła historia – tłumaczy.

Miłośnicy historii robią wszystko, by pamięć o niej nie zaginęła. Bo wraz z odejściem każdego kolejnego ułana staje się coraz mniejsza. A ułanów spotkać już coraz trudniej. Z dawnego poznańskiego 15. pułku oraz 16. wielkopolskiego żyją już tylko pojedyncze osoby. Najprawdopodobniej nie ma już na tym świecie ułanów z 26. wielkopolskiego pułku.

Święto pułkowe
– To najważniejsze święto danej jednostki. Taka tradycja funkcjonuje w każdym pułku. U nas przypada ono 18 sierpnia na pamiątkę wyzwolenia Brodnicy w 1920 roku – wyjaśnia Mariusz Uselis z Koła Przyjaciół 26. Pułku Ułanów Wielkopolskich.

Co roku więc członkowie koła spotykają się w Brodnicy, gdzie świętują rocznicę. Z wojną polsko-bolszewicką wiąże się także święto pułkowe 16. Pułku Ułanów Wielkopolskich. W tym przypadku obchody przypadają 26 lipca w ramach upamiętnienia bitwy pod Szczurowicami z 1920 roku.

– Nasz pułk bardzo ofiarnie brał udział w tej bitwie. Jeden szwadron powstrzymał wtedy dwie brygady sowieckie oraz przejął wiele sprzętu i wziął jeńców. To była jedna z najważniejszych bitew wojny polsko-bolszewickiej – opowiada Mirosław Krzemiński.

Z całkowicie innym wydarzeniem związane jest za to święto pułkowe 15. Pułku Ułanów Poznańskich, które wypada 23 kwietnia. Z tej okazji koło 15. pułku co roku organizuje w Poznaniu Dni Ułana, które odbywają się w weekend.

– Dzięki temu nawiązujemy do dekoracji sztandaru pułku orderem Virtuti Militari przez marszałka Piłsudskiego na Błoniach Grunwaldzkich, co miało miejsce 22 kwietnia 1921 roku. Na pamiątkę tego wydarzenia co roku organizowano święto pułkowe. Z czasem przesunięto na 23 kwietnia, gdy wypada święto św. Jerzego, patrona żołnierzy – wyjaśnia Piotr Stachecki.
Nie tylko mężczyźni

– To zdecydowanie bardziej męskie hobby. Kiedy wstępowałam do koła, były chyba tylko dwie kobiety. Co prawda powoli to się zmienia i kobiet jest coraz więcej, lecz dla nas jest to trudniejsza pasja. Chociażby osiodłanie konia jest łatwiejsze dla mężczyzn, bo to wymaga siły – przekonuje Agnieszka Gniazdowska z Koła Przyjaciół 16. Pułku Ułanów Wielkopolskich.

Za chwilę jednak zapewnia, że członkostwo w kole sprawia jej wiele przyjemności i stało się pasją, bez której nie potrafi żyć. A jednocześnie ma dla niej charakter osobisty, gdyż jej dziadek również przez jakiś czas prawdopodobnie był ułanem.

– Z tego powodu chciałam też kontynuować tę tradycję. Babcia za dużo mi o tym nie opowiadała, bo sama nie pamięta dobrze tych czasów, ale z tego co wiem, to dziadek przez krótki okres nosił mundur ułanów – wyjaśnia Agnieszka Gniazdowska.

Przyznaje jednak, że do koła wstąpiła również dlatego, że kocha konie. I zauważa, że w ostatnich latach coraz więcej kobiet zaczyna jednak interesować się historią ułanów i wstępować do różnych organizacji kultywujących ich pamięć.

By kultywować tradycję ułanów i pułków

Głównym celem takich organizacji jest pielęgnowanie tradycji pułków ułańskich. A to odbywa się na wiele sposobów. Do najbardziej oczywistych należy uczestnictwo oraz złożenie kwiatów lub pełnienie warty honorowej w trakcie uroczystości państwowych przy okazji świąt takich jak Święto Niepodległości czy 3 Maja. Ponadto miłośnicy historii pamiętają o żyjących żołnierzach oraz dbają o groby ułanów.

– Dbamy, by był na nich porządek, paliły się znicze, były kwiaty i po prostu nie zostały one zapomniane – wyjaśnia Mariusz Uselis.

Z kolei Piotr Stachecki dodaje: – Co roku bierzemy udział w kilkudziesięciu wydarzeniach, poczynając od warty przy pomniku, poprzez spotkania z dziećmi w szkołach, a kończąc na obchodach święta pułkowego.

Do najbardziej widowiskowych form kultywowania tradycji ułanów należą jednak rekonstrukcje i inscenizacje historycznych wydarzeń.

– W zeszłym roku z okazji Święta Niepodległości przygotowaliśmy inscenizację wkroczenia wojsk wielkopolskich i 16. pułku do Bydgoszczy – opowiada Mirosław Krzemiński.
Jedna z największych imprez rekonstrukcyjnych w Polsce, a nawet w Europie, w organizacji której uczestniczy koło przyjaciół 15. pułku, odbywa się w lipcu każdego roku pod Gostyniem.

– Tam, co godzinę odbywa się jakaś inscenizacja i można spotkać grupy rekonstrukcyjne zarówno wojsk średniowiecznych, żołnierzy amerykańskich walczących w Wietnamie oraz grupy odtwarzające formacje z okresu II wojny światowej. A wśród nich oczywiście jesteśmy i my – mówi Piotr Stachecki.

Ponadto współcześni ułani starają się również regularnie spotykać i trenować, a przy okazji integrować. Temu mają służyć między innymi treningi jazdy konnej, władania szablą czy lancą.

– Poza tym spotykamy się także poza godzinami treningów przy ogniskach, by spędzić trochę czasu razem. To oczywiście świetna okazja do wspólnych śpiewów, głównie pieśni kawaleryjskich – opowiada Agnieszka Gniazdowska.

Współcześni ułani starają się też kultywować tradycje swoich poprzedników. Jednocześnie zdają sobie sprawę, że dla przetrwania pamięci o ułanach kluczowe jest zachęcanie młodych ludzi, by wstępowali do kół przyjaciół pułków ułańskich.

– Trudno ich zachęcić do takiej pasji. A to jest nasz główny cel, bo w przeciwnym razie tradycja ułańska może nie przetrwać – nie kryje zmartwienia Mirosław Krzemiński.

Sprawy nie ułatwia również fakt, że jest to dość drogie hobby. Sam mundur może kosztować od 1500 do 3000 zł. Do tego trzeba jeszcze doliczyć koszt siodła, który może wahać się od 3000 do nawet 5000 zł. Łącznie już na samym początku miłośnik ułanów musi się liczyć z zakupami za kilka tysięcy złotych.

– W sytuacji, gdy młody człowiek musi wydać takie pieniądze na swoje hobby, to nie ma się co dziwić, że raczej się na to nie zdecyduje. To musiałby już być prawdziwy pasjonat lub ktoś mający zamożnych rodziców – komentuje Mariusz Uselis.

Konno około 300 kilometrów
– To ogromny wysiłek. Około 300 kilometrów w umundurowaniu i kompletnym oporządzeniu bojowym na koniach – tak o przemarszu do Ziewanic opowiada Piotr Stachecki.
Przemarszu, który od kilkunastu lat jest już tradycją towarzystwa przyjaciół 15. pułku ułanów. Przemarszu, który został zorganizowany po raz pierwszy w 1999 roku na pamiątkę trasy, którą 15. pułk pokonał we wrześniu 1939 roku.

Obok Dni Ułana jest to jedna z najważniejszych rekonstrukcji, którą organizują miłośnicy 15. pułku. Co roku 4 września wyruszają na koniach sprzed pałacu w Rogalinie w kierunku Ziewanic. Na pomysł organizacji takiej inscenizacji wpadł nieżyjący już Tadeusz Andrzejewski. Dzisiaj dzięki temu wydarzeniu uczestnicy choć częściowo mogą poczuć, z jakim trudem i problemami zmagali się kilkadziesiąt lat temu ułani.

– Ułan poznański śp. Tadeusz Andrzejewski wspominał, że podczas działań wojennych przez tydzień nie zdejmował butów, by cały czas pozostawać w gotowości bojowej. To niby drobnostki, ale dzięki nim ludzie dopiero doświadczają, czym był szlak bojowy i co to znaczyło dla ułanów. Gdyby oni wówczas choć na chwilę stracili czujność i zostaliby nagle zaatakowani, to z pewnością ponieśliby ciężkie straty. Poza tym nasze wojsko przemieszczało się wówczas głównie nocami, często bez odpoczynku i pożywienia, a my podróżujemy w trakcie dnia, jesteśmy najedzeni i bezpieczni. Człowiek nabiera szacunku dla ułanów, gdy sam doświadczy, jaki to był dla nich wysiłek – tłumaczy Piotr Stachecki.

Nie ma jednak wątpliwości, że warto wziąć udział w takim wydarzeniu.

– Przez całą drogę ludzie i konie bardzo się ze sobą zgrywają. Tworzy się świetna ekipa. W trudzie, znoju, niewygodach, ale jedziemy. Niezależnie, czy pada deszcz, czy grzeje słońce. Dzięki temu zawiązuje się silne koleżeństwo, wręcz braterstwo – opowiada z podekscytowaniem.

W tym roku weźmie udział w przemarszu do Ziewanic już po raz siódmy. I wspomina historie, które do tej pory miał okazje przeżyć.

– Kiedyś widziałem, jak starszy człowiek stał na baczność i dosłownie drżał ze wzruszenia w trakcie naszego przejazdu. Ludzie sobie przypominają minione czasy z sentymentem. Podczas pierwszego przemarszu w 1999 roku konni stanęli na popas w jakiejś miejscowości. Nagle z domu nieopodal wyszła kobieta, która ze łzami w oczach opowiadała, jak to we wrześniu 1939 roku, będąc jeszcze małą dziewczynką, częstowała śliwkami ułanów, którzy przystanęli na odpoczynek dokładnie w tym samym miejscu. I dla nas również przyniosła śliwki – opowiada Piotr Stachecki.

To właśnie takie chwile powodują, że wszyscy miłośnicy dbający o tradycje ułańskie mają siły do dalszych działań. Bo, jak zgodnie podkreślają, to nie tylko misja, lecz także wielka radość.

– To nie tylko służba czy stanie na świętach patriotycznych, ale też zabawa. Bawimy się, spotykamy i biesiadujemy. Tworzymy zgraną paczkę ludzi, którzy chcą coś zrobić – zapewnia Mariusz Uselis.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski