Ulotki poszły na makulaturę

Prowadzili firmę zajmującą się rozprowadzaniem ulotek w Lesznie. Działali na zlecenie dużego supermarketu z Konina. Policja ustaliła, że udało im się rozdać część materiałów. To, co zostało, postanowili spieniężyć jako makulaturę.
- Towaru musiało być dosyć sporo, ponieważ straty wyceniono na 12 tysięcy złotych - mówi Zbigniew Krawczyk, pełniący obowiązki rzecznika prasowego KMP w Lesznie.
Do dystrybuowania tego typu ulotek wynajmuje się przeważnie ludzi młodych, którzy chcą w prosty sposób zarobić na wakacyjne wyjazdy. Okazuje się jednak, że wcale nie jest to prostym zajęciem. Ludzie są już znużeni tym, że na każdym niemalże kroku atakuje się ich reklamami.
- Reagują różnie. Jedni krzyczą i przeklinają, inni po prostu biorą, bo nie są w stanie ominąć nas wszystkich. Najgorsi są tacy, którzy przechodzą obojętnie i udają, że nie istniejemy - mówi jeden z ulotkarzy z Leszna.
Na leszczyńskim deptaku można spotkać dziewięć osób, które pracują na zlecenie różnych banków. Dodatkowo pojawiają się też osoby wynajęte przez inne firmy. Sumując wszystkich, robi się tłoczno. Nie zarabiają dużo. Dostają od trzech do pięciu złotych za godzinę lub około 2 groszy za ulotkę. Pomimo tego, jest to najpopularniejsze wakacyjne zajęcie dla młodych ludzi. Tutaj pojawia się młodzieńcza pomysłowość i kombinatorstwo.
- Dużo osób oszukuje. Ulotki wrzuca się do kubłów lub sprzedaje w skupach. Kontrole są wyrywkowe i nieskuteczne, bo sprawdzające osoby nie znają nas. Bywa, że za kilka złotych na lody ulotki roznosi jakiś małolat - wyjaśnia Agnieszka.
Ulotkarze starają się pozbyć materiałów jak najszybciej, wykorzystując przy tym przeróżne metody. Ludzie z kolei są zmęczeni ich natarczywością. Firmy obstają przy swoim.
- Ulotki to tradycyjny i jeden z najskuteczniejszych sposobów dotarcia do klientów. Ulotka pozwala w zwięzły i atrakcyjny sposób poinformować klienta, gdzie i jak może otrzymać określony produkt czy usługę - mówi Dagmara Cybruch, z banku AIG.