Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uniwersytet Ekonomiczny: "Drugi rektor" na ławie oskarżonych

Łukasz Cieśla
Uniwersytet Ekonomiczny: "Drugi rektor" na ławie oskarżonych
Uniwersytet Ekonomiczny: "Drugi rektor" na ławie oskarżonych Polskapresse
216 fikcyjnych faktur na 988 tys. zł. Oto bilans śledztwa przeciwko Marlenie Ch., która miała oszukać swój zakład pracy - Akademię Ekonomiczną.

Znamy szczegóły aktu oskarżenia dotyczącego oszustw na poznańskiej Akademii Ekonomicznej. Śledztwo prowadziła poznańska Prokuratura Okręgowa. Wyłania się z niego szokujący obraz działalności Marleny Ch. Będąc szefową biura rektora Akademii Ekonomicznej i jego rzecznikiem, oszukiwała uczelnię. Do zarzutów się przyznała.

Prowadzący śledztwo prokurator Wojciech Kiszka doliczył się 216 fikcyjnych faktur na usługi i dostawy, które tak naprawdę nie były realizowane.

Kwota, jaką straciła uczelnia publiczna, to łącznie aż 988 tysięcy złotych.

Rektor sprawił przykrość
Z aktu oskarżenia wynika, że fikcyjne zlecenia dotyczyły najczęściej kampanii reklamowych uczelni w "Warsaw Business Journal", anglojęzycznym tygodniku ukazującym się w Warszawie, wywiadów prasowych, gadżetów (długopisów, notatników, organizerów) czy prezentacji uczelni na targach pracy.

Nieprawidłowości wyszły na jaw bardzo późno, bo dopiero w 2013 roku. Prof. Marian Gorynia, rektor uczelni, obecnie będącej już Uniwersytetem Ekonomicznym, zawiadomił wtedy śledczych o podejrzeniu przestępstwa. Wskazał, że chodzi o kwotę 146 tys. zł. Później okazało się, że jest znacznie wyższa.

Zobacz również:

Zanim prof. Gorynia zawiadomił prokuraturę, w swoim gabinecie rozmawiał z Marleną Ch. w towarzystwie prawnika uczelni oraz innych osób. Zakwestionował jej liczne zamówienia. Stwierdził też, że stracił do niej zaufanie i zwolnił ją z pracy. Marlena Ch. odpowiedziała wtedy, że jest zaskoczona. Akcentowała, że jest jej przykro z powodu "takiego potraktowaniem" po ponad 30 latach pracy. Deklarowała, że wszystko wyjaśni. Ale gdy śledztwo ruszyło, zaczęła przyznawać się do zarzutów.

Kto rządzi uczelnią?
Z materiałów prokuratury można wyciągnąć wniosek, że na uczelni szwankował system kontroli.

Z informacji, do których dotarliśmy, wynika, że pracownicy uczelni... obawiali się Marleny Ch., jej pozycji, wpływów. Mówiono o niej, że jest "drugim rektorem". Niektórzy twierdzili nawet, że jest "pierwszym rektorem" i to ona de facto zarządza uczelnią.

Pracę na AE zaczęła w 1978 roku jako telegrafistka. Przez kolejne lata osiągała coraz wyższe stanowiska, aż została szefową gabinetu rektora oraz jego rzecznikiem. Organizowała różne imprezy, uroczystości nadania honorowych doktoratów dla Margaret Thatcher, Hansa Dietricha Genschera, Leszka Balcerowicza. Reprezentowała uczelnię podczas zagranicznych wyjazdów. Miała dużą swobodę w zamawianiu towarów.

Z ustaleń prokuratury wynika, że już na przełomie 2011 i 2012 roku pani kwestor uczelni zauważyła podejrzane zamówienia Marleny Ch. Ale jak wynikało z późniejszych wypowiedzi pracowników uczelni, pani kwestor, obawiając się silnej pozycji pani Ch., rozmowy prowadziła wyłącznie z nią, bo bardziej "obawiała się represji niż pożytku".

Z kolei "dziewczyny z biura rektora", jak wynika z akt, twierdziły, że gdyby same wychwyciły tę sprawę, "to z obawy przed Ch. nikogo by nie informowały".

Interes z absolwentem
Afera wyszła na jaw przez przypadek w 2013 roku. Wątpliwości pracowników uczelni, w tym pani kwestor, zaczęły budzić zamówienia opłacane z budżetu studiów podyplomowych. O te zlecenia byli pytani także inni pracownicy, nie tylko Marlena Ch. Okazało się, że faktury były fikcyjne.

Śledczy ustalili potem, że Marlena Ch. nawiązała współpracę z absolwentem uczelni Bartłomiejem G. Prowadził działalność gospodarczą, a pani Ch. miała go poprosić o wystawianie faktur. Z czasem takie dokumenty wystawiali także trzej kolejni przedsiębiorcy.

Mechanizm oszustw polegał na tym, że Marlena Ch. zgłaszała uczelni zapotrzebowanie na towary i usługi. Pod dokumentem podpisywał się kwestor, rektor lub któryś z prorektorów. Długo cieszyła się ich zaufaniem, była postrzegana jako oddany pracownik. Przedsiębiorcom, którzy wystawiali faktury, według ich relacji, miała z kolei tłumaczyć, że zlecenia będą realizowane przez osobę, która nie ma zarejestrowanej firmy. Przedsiębiorcom miała dawać jedynie drobne kwoty na odprowadzenie podatków od transakcji z uczelnią.

Gdy Marlena Ch. przyznała się do winy, opowiedziała śledczym, że w 2011 roku wpadła w kłopoty finansowe. Tłumaczyła, że wraz z mężem zaciągnęła kredyt we frankach na budowę domu. Kurs waluty wzrósł i ponoć wtedy zaczęły się jej kłopoty. Swoje działania tłumaczyła też fiaskiem prowadzonych interesów - bistra i kafejki internetowej oraz kłopotami zdrowotnymi męża. Potem, gdy śledczy docierali do kolejnych faktur, Marlena Ch. wyjaśniała, że nie pamięta wszystkich zleceń. Kwestionowała też łączną kwotę, na jaką miała oszukać uczelnię.

Ona i czterej przedsiębiorcy, którzy wystawiali faktury, będą się niebawem tłumaczyć podczas procesu w sądzie. Zdaniem śledczych oskarżeni ze sobą współpracowali. Niektórzy z mężczyzn wystawiających fikcyjne faktury przyznali się do winy, inni twierdzą, że są niewinni.

Zobacz również:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski