O tajemniczych zachorowaniach wśród pracowników CKF pisaliśmy w 2011 r. Wtedy raka wykryto łącznie u trzech osób. Pierwsza zachorowała w 2010 r. - około dwóch lat po oddaniu do użytku budynku przy ul. Dojazd na Sołaczu. W maju 2011 r. nowotwór zdiagnozowano u drugiej osoby. A w sierpniu stwierdzono trzeci przypadek. Jedna z tych osób już nie żyje. Teraz dotarły do nas wieści, że wykryto kolejne zachorowania.
Przeczytaj, co w sprawie działo się w 2011 r.:
Uniwersystet Przyrodniczy w Poznaniu: Chorują na raka na uczelni. Tajemnicze przyczyny
- Niedawno u jednego z wykładowców stwierdzono nowotwór mózgu, a konkretnie glejaka - opowiada nam osoba znająca szczegóły tej historii. - Kilka dni temu przyszły wyniki badań kolejnego pracownika. Tu też nie ma dobrych wiadomości.
Według osób znających sprawę, łącznie zachorowała już niemal połowa zatrudnionych w CKF. Na liście, którą otrzymaliśmy, jest też niepracująca już sprzątaczka i ochroniarz. Oni również, według naszego rozmówcy, mieli zachorować na raka.
Zobacz też:
Uniwersytet Przyrodniczy w Poznaniu zainstaluje odpromienniki żył wodnych?
Pracownicy CKF nie chcieli rozmawiać o sytuacji. - Bez komentarza - usłyszeliśmy tylko. Wiemy jednak, że atmosfera wśród kadry jest fatalna. Pracownicy cały czas starają się znaleźć przyczyny wystąpienia nowotworów w bliskich odstępach czasu. Już dwa lata temu spekulowali, że powodem może być lokalizacja albo sam budynek. Wtedy władze centrum, by uspokoić sytuację, zleciły przeprowadzenie badań.
Uniwersytet Przyrodniczy w Poznaniu: Kolejne przypadki zachorować na raka
- Specjaliści sprawdzali obiekt pod względem występowania czynników niebezpiecznych dla zdrowia, które mogą być wydzielane przez materiały budowlane, urządzenia, wyposażenie - mówiła "Głosowi" w 2011 r. Ewelina Suska, rzecznik wielkopolskiego sanepidu. - Nie stwierdzili przekroczeń dopuszczalnych stężeń ani występowania czynników zewnętrznych.
Czytaj też:
Uniwersytet Przyrodniczy w Poznaniu: Studenci skarżą się na złe warunki praktyk
Mimo pozytywnych wyników, na prośbę pracowników w CKF pojawił się radiesteta - osoba, która za pomocą różdżki lub wahadła szuka żył wodnych. I wykrył je przy ul. Dojazd. Zatem, choć wielu naukowców od dawna dowodzi, że jeśli żyły wodne w ogóle istnieją, to i tak nie mogą źle wpływać na zdrowie, pracownicy centrum zaczęli nosić odpromienniki. Chcieli również, by uczelnia zamontowała je w ziemi przy budynku. Ale tak się nie stało. A sprawa tajemniczych zachorowań ucichła. Nie bez znaczenia był tu fakt, że Uniwersytet Przyrodniczy właśnie z pompą otwierał przy ul. Dojazd swój nowy budynek dydaktyczny - BioCentrum.
Teraz, po kolejnych zachorowaniach, psychoza strachu powróciła. Pracownicy centrum nadal noszą odpromienniki. Ich obawy wiążą się nie tylko z żyłami wodnymi, ale i tym, że budynki znajdują się przy dawnym kompleksie wojskowym. Sprawę omawiali m.in. z Piotrem Jurem, p.o. kierownika placówki. Ten z "Głosem" rozmawiać jednak nie chciał. - To nie jest dobry temat na rozmowę - uciął Jur, odsyłając nas do rzecznika uczelni. On też nie mówi zbyt wiele.
- W październiku 2011 roku sanepid badał budynek i nie stwierdził występowania żadnych kancerogennych substancji - mówi Jerzy Lorych, rzecznik UP. - Zgodnie z procedurą niebawem badania zostaną powtórzone. Bardzo nam przykro z powodu choroby pracowników, ale to może być tylko przypadek.
Czytaj też:
Uniwersytet Przyrodniczy w Poznaniu: Studenci skarżą się na złe warunki praktyk
To zdanie podziela też lekarz neurochirurg. - Nie ma żadnych przesłanek do twierdzenia, że na te zachorowania mogą mieć wpływ czynniki zewnętrzne, np. miejsce pracy czy rodzaj budynku. Dlatego możemy tu mówić wyłącznie o przypadku - uważa prof. Włodzimierz Liebert, zastępca kierownika Kliniki Neurochirurgii i Neurtraumatologii U. Medycznego w Poznaniu. - Glejak mózgu stanowi 70 procent guzów centralnego układu nerwowego i etiologia tych nowotworów nie jest znana. Żaden czynnik zewnętrzny zwiększający ryzyka zapadalności na glejaka mózgu nie został udowodniony.
Przeczytaj, co w sprawie działo się w 2011 r.:
Uniwersystet Przyrodniczy w Poznaniu: Chorują na raka na uczelni. Tajemnicze przyczyny
Z naszych informacji wynika jednak, że znalazł się ktoś, kto chciał sprawdzić sytuację. Do władz uczelni miał zgłosić się naukowiec jednego z polskich uniwersytetów, chcąc przeprowadzić badania budynku. Odpowiedzi nie było. Z kolei rzecznik UP mówi, że nic mu o tym zgłoszeniu nie wiadomo.
Czytaj:
Rak na UP z powodu promieniowania? Naukowiec chciał to sprawdzić
NAJNOWSZE INFORMACJE Z POZNANIA I WIELKOPOLSKI: GLOSWIELKOPOLSKI.PL
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?