Polskie Sieci Energetyczne ogłosiły dwudziesty stopień zasilania. W latach 80. ubiegłego wieku słyszeliśmy takie komunikaty często, ale zimą. W samym środku lata to wydaje się zaskakujące. Coś się od tamtego czasu zmieniło?
Zdecydowanie zmieniły się warunki. Przede wszystkim - i to jest najpoważniejszy problem - dotkliwe upały, z którymi mamy do czynienia. Spowodowały one najgorsze z punktu widzenia energetyki zjawisko - obniżenie poziomu rzek i zbiorników oraz podwyższenie w nich temperatury.
Dlaczego to dla energetyki kłopot?
Ponieważ wszystkie elektrownie potrzebują wody do chłodzenia kondensatorów turbin, czy to wodą bieżącą z rzek, czy w obiegu zamkniętym przy użyciu chłodni kominowych. Ta woda po wykorzystaniu jest zrzucana z powrotem, ale przepisy ściśle określają jej maksymalną temperaturę. Nie może być ona zbyt ciepła z powodów ekologicznych. Gdyby jej temperatura była zbyt wysoka, negatywnie wpłynęłoby to zarówno na faunę, jak i florę w zbiornikach wodnych. Jedynym sposobem, żeby miała ona odpowiednią temperaturę, jest zmniejszenie mocy, a więc w uproszczeniu ograniczenie produkcji prądu. Ubytki mocy, o których mowa wczoraj, w skali kraju wynosiły 2,2 GW. To już sporo. Drugim, niekorzystnym czynnikiem, który nałożył się na ograniczenie mocy wytwórczej, jest zwiększone zapotrzebowanie na energię.
Czym to zwiększone zapotrzebowanie jest spowodowane?
Włączaniem dostępnych powszechnie instalacji klimatyzacyjnych i ich intensywniejszą pracą. One zużywają naprawdę bardzo dużo energii. Kolejny aspekt to aspekt sieciowy. Przewody energetyczne w czasie upałów rozszerzają się, podnosi się ich temperatura i zwiększa długość. To sprawia, że mogą wystąpić ograniczenia również sieciowe.
Jak należy interpretować komunikat o dwudziestym stopniu zasilania? Co on oznacza w praktyce?
To najwyższy stopień ograniczenia dostaw energii. Sytuacja jest więc poważna.
W ubiegłym wieku, kiedy podawano takie komunikaty, Polacy sprawdzali, czy mają zapas świeczek i przygotowywali gry planszowe. Pora wrócić do tych zwyczajów?
Na szczęście nie trzeba. Zapowiadane ograniczenia dotyczą odbiorców przemysłowych prądu. Użytkowników indywidualnych na razie nie dotkną.
Czy to oznacza, że odbiorcy indywidualni nie muszą sobie tą kwestią zaprzątać głowy?
Nie muszą się martwić o wyłączenia prądu, ale każdy z nas - zwłaszcza w godzinach dziennego szczytu - powinien zadbać o to, by nie włączać zbędnych urządzeń elektrycznych. Odpowiedzialnym zachowaniem będzie też korzystanie z urządzeń - w tych przypadkach, w których to możliwe - poza godzinami szczytu, czyli rano i późnym wieczorem.
Czy w skali kraju można zabezpieczyć się przed podobnymi sytuacjami na przyszłość?
Owszem, można się zabezpieczyć, ale nie od razu. Będzie to proces długotrwały.
Zobacz komentarz: Kosztowny chłodek
Co zatem należałoby zrobić?
Rozwiązaniem byłoby wdrożenie przedsięwzięć zwiększających efektywność wykorzystania energii zmniejszających zapotrzebowanie.
Kolejne działania to zmniejszenie w systemie energetycznym udział elektrowni, których moc zależy od warunków chłodzenia i zwiększenie udziału źródeł odnawialnych, które nie są podatne na ten efekt.
Trzeba jednak pamiętać, że i one nie są bez wad - powodują inne kłopoty systemowe. Być może trzeba będzie zweryfikować wymagania dotyczące niezbędnego marginesu mocy wytwórczej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?