Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uratował misjonarza na Nowej Gwinei (Oceania). Teraz przyleciał na operację do Poznania

Anna Kot
Br. Jerzy Kuźma, werbistowski chirurg i ortopeda z PNG, czekał na operację w  klasztorze  w podpoznańskim Chludowie
Br. Jerzy Kuźma, werbistowski chirurg i ortopeda z PNG, czekał na operację w klasztorze w podpoznańskim Chludowie Franciszek Bąk, SVD
To dr brat Jerzy Kuźma, chirurg i ortopeda operował w Papui Nowej Gwinei postrzelonego 20 maja o. Piotra Waśko, misjonarza werbistę. Teraz sam potrzebuje pomocy i przyleciał na operację do Poznania.

Lekarz, który także jest misjonarzem werbistą, przyjechał w weekend do Poznania na... operację kolana.

- Nasz uniwersytet Divine Word University w Madang, stolicy prowincji, współpracuje z poznańskim Uniwersytetem Medycznym - tłumaczy powody wyboru stolicy Wielkopolski werbistowski lekarz, który w Papui Nowej Gwinei jest ordynatorem oddziału chirurgicznego szpitala dydaktycznego DWU. - Niedługo przyjeżdża tu na praktyki przełożona pielęgniarek i rehabilitantka z mojego oddziału. No i, co jeszcze ciekawe, z Poznania pochodzi lekarz, który uczył mnie praktyki w warunkach misyjnych w Papui - ks. Jan Jaworski.

Br. Jerzy Kuźma dobrze pamięta okoliczności niedawnej operacji postrzelonego 45-letniego o. Piotra Waśko.

- Piotr został zaatakowany podczas podróży duszpasterskiej w rejonie rzeki Karawari - płynął łodzią motorową z jednej z bocznych stacji misyjnych wąskim rowem, który tworzy tam miejscowa rzeka - opowiada br. Jerzy. - Mówił mi, że nie zauważył nikogo na brzegu, ale na wodzie widział porzuconą kłodę. Nie zatrzymując się, próbował ją ominąć. Wtedy jeden z bandytów, zwanych tu raskalami, wyskoczył z buszu i dwukrotnie krzyknął, aby Piotr stanął. Jednak nie czekając nawet na jakąkolwiek jego reakcję, od razu wystrzelił z broni myśliwskiej.

Misjonarz był z miejscowym katechetą. O. Piotr dopłynął do głównej rzeki Karawari i zemdlał, więc dalej łodzią motorową kierował katecheta, który nie miał doświadczenia w prowadzeniu takiej łódki. Szczęśliwie dopłynęli do w Amboin, najbliższej wioski, gdzie była lodge tj. schronisko dla turystów i ktoś miał telefon satelitarny.

- Piotr miał sporo szczęście - uważa chirurg. - Został postrzelony około południa, a już o drugiej wiedział o tym nasz prowincjał, co wcale nie jest takie oczywiste, zważywszy na fakt, że w tamtej okolicy nie działają żadne telefony, tylko satelitarne. Stamtąd został wezwany helikopter i około 18 miałem współbrata już na stole operacyjnym w moim szpitalu w Madangu. Ta, można powiedzieć, błyskawiczna akcja, uratowała mu życie. Miał kilka dziur w jelicie, więc czas odgrywał wielką rolę. Niewiele brakowało, a wdałoby się zakażenie. Po upływie nocy rokowania nie byłyby za dobre.

Jak opowiada misjonarz w PNG, gdzie pracuje od 1997 roku jako lekarz, coraz częściej dochodzi do ataków rabunkowych. To poważny problem społeczny.

- Złodzieje mogli zabrać Piotrowi silnik albo łódź na sprzedaż - próbuje się domyślać brat werbista. - W kraju młodym ludziom bardzo trudno znaleźć pracę, więc wychodzą na ulicę i często po prostu kradną. Atakują także osoby duchowne - w ostatnich latach słyszałem o postrzeleniu brata zakonnego i siostry zakonnej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski