Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ustawa zakazująca aborcji to prawny bubel!

Agnieszka Kozłowska-Rajewicz
Na początek rzecz zasadnicza: w antyaborcyjnym projekcie złożonym do Sejmu nie chodzi o ochronę życia. Gdyby tak było, wnioskodawcy na pewno rzetelniej cytowaliby wyniki sondaży i braliby pod uwagę nie tylko losy płodów, ale też dorosłych kobiet, które umierają lub chorują w wyniku zbyt restrykcyjnego prawa.

Autorom nie chodzi też o dyskusję nad przyczynami wykonywania aborcji i sposobami ograniczania tych dramatycznych decyzji. W projekcie nie ma ani słowa o tym, jak pomóc kobietom, które boją się rodzić chore dziecko, albo boją się rodzić w ogóle. Nie chodzi też o szerzenie chrześcijańskiej miłości - sejmowe przemówienie wnioskodawców i głosy poparcia dla ustawy pełne były inwektyw i niesprawiedliwych oskarżeń wobec tych, którzy o projekcie myślą inaczej. Miejsca na dyskusję i wymianę poglądów wnioskodawcy nie przewidzieli.

Zbigniew Czerwiński z PiS: Popieram projekt zakazujący aborcji

Jestem przeciwniczką aborcji. Niedawno czytałam badania na temat możliwości usuwania wadliwych komórek przez rozwijający się zarodek i płód. Badania prenatalne wykazujące straszne wady w komórkach zarodka nie muszą oznaczać choroby dziecka, bo - przynajmniej czasami - wadliwe komórki są przez organizm eliminowane. Wierzę też, że moje zdrowie, a nawet życie nie są ważniejsze niż zdrowie i życie dziecka. Tak myślę, choć nigdy nie byłam w sytuacji wyboru, z jakim stykają się matki ciężarnych 12-latek, lub kobiety noszące ciążę z gwałtu. Lecz cokolwiek myślę, moje zdanie tu nie ma znaczenia, bo indywidualne przekonania moralne polityków nigdy nie powinny być automatycznie zamieniane na ustawy, które do heroicznych postaw i poświęceń zmuszają każdego obywatela. Tego rodzaju prawo, nawet jeśli powstanie, i tak nie jest przestrzegane. Restrykcje rodzą podziemie, nielegalny obrót usługami lub towarem, a to nieomal zawsze przynosi więcej zła niż wolność i możliwość wyboru. Kościół ma prawo nakłaniać wiernych do postępowania, które jest zgodnie z jego nauką. Państwo ma obowiązek zabezpieczać prawo, które w sytuacji nierozwiązywalnych konfliktów pozwala minimalizować szkody.

Podziemie aborcyjne, efekt obecnego, bardzo restrykcyjnego prawa (surowiej jest tylko w Irlandii i na Malcie) prowadzi do chorób i śmierci wielu kobiet, które przerywają ciążę w domu przy pomocy niesprawdzonych leków sprowadzanych przez Internet. Nie mają z kim porozmawiać, nie mogą poradzić się profesjonalisty, nie ma przy nich w najbardziej trudnych chwilach kogoś, kto pokazałby alternatywę. Przeciwnicy aborcji nie mają gdzie protestować, bo nie ma klinik aborcyjnych. Być może, gdyby aborcja była legalna, bardziej dostępna, wykonanych zabiegów byłoby mniej. Działacze Pro-life mogliby ratować życie, przekonując konkretne osoby i pomagając konkretnym kobietom w ich indywidualnym problemie. Dziś jedyne co mają do zaoferowania to przymus heroizmu, którego sami nie muszą podejmować.

Powtórzę: nie jestem zwolenniczką aborcji. Ale nie lubię dulszczyzny. Jeśli organizacje Pro-life chcą ograniczyć aborcję, niech złożą w Sejmie ustawę, która zamieni becikowe na pakiet rehabilitacyjny dla dzieci, które rodzą się chore. Zamiast likwidować przepisy o dostępie do badań prenatalnych (niektórym te badania kojarzą się wyłącznie z aborcją), które pozwalają diagnozować i leczyć dzieci jeszcze w łonie matki, powinni zabiegać o ich rozszerzenie i upowszechnienie. Zamiast usuwać przepisy o zapewnieniu dostępu do antykoncepcji, obowiązku pomagania uczennicom w ciąży, prowadzenia edukacji seksualnej - powinni je jeszcze bardziej rozbudować i wzmocnić. Albo-albo. Albo dostarczamy dzieciom informacji o znaczeniu seksu i uczymy miłości, albo udajemy, że dzieci przynoszą bociany, a gdy zajdą w ciążę, cóż, zawsze można wyrzucić je ze szkoły. Niech żyją z zasiłków skoro nie słuchały.

W sejmowej dyskusji posłowie popierający ustawę powoływali się - jakżeby inaczej - na naukę społeczną Kościoła, jednocześnie podczas swoich wystąpień, urągając chrześcijańskim wartościom w nieomal każdym zdaniu. Stosowali technikę znaną w PiS: my jesteśmy ci dobrzy (Polacy, katolicy, spadkobiercy Jana Pawła II), a wy, którzy ustawy nie chcecie - ci źli - mordercy niewinnych, orędownicy wyroków kar śmierci dla nienarodzonych, odpowiedzialni za rzeź porównywalną tylko z masowymi mordami Trzeciej Rzeszy, wykonywanymi na rozkaz Hitlera. Taką retorykę uważam za skandal i podczas dyskusji w Sejmie żądałam za obraźliwe słowa przeprosin.

Aborcję trzeba ograniczać. Ale nie taką ustawą. Sprzeczną z prawem medycznym, z konwencją bioetyczną, z prawami pacjenta. Ta ustawa to prawny bubel, a moralność, na którą powołują się jej obrońcy przywodzi mi na myśl czasy szkolne i lekturę o pani Dulskiej. Z tą ustawą można zrobić tylko jedno: odrzucić.

Autorka jest posłanką Platformy Obywatelskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski