Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Vaclav Milik: Nie tak dawno nawet nie marzyłem o ekstralidze

TS
Vaclav Milik na pierwszym treningu w Poznaniu
Vaclav Milik na pierwszym treningu w Poznaniu Tomasz Sikorski
Rozmowa z 22-letnim Vaclavem Milikiem, najlepszym czeskim żużlowcem, mistrzem swojego kraju, reprezentantem Betard Sparty Wrocław.

Praktycznie przez całą zimę trenowałeś razem z Betard Spartą. Czy to znaczy, że już na stałe przeniosłeś się do Wrocławia?
Można tak powiedzieć, ponieważ do domu w Pardubicach jeżdżę tylko w weekendy. W pozostałe dni jestem w Polsce i trenuję razem z kolegami z zespołu. Gdyby mnie ktoś teraz zapytał skąd jestem, to śmiało mogę odpowiedzieć, że z Wrocławia.

W tym sezonie będziecie jednak jeździć w Poznaniu. Znasz to miasto?
Przyjechałem tutaj po raz pierwszy w życiu. Sporo już jednak widziałem i mogę zapewnić, że wszystko mi się tutaj podoba. Miasto, stadion, no i tor, na którym przyjdzie nam startować. Teraz trzeba zrobić wszystko, aby w tym nowym otoczeniu jak najlepiej się zaaklimatyzować. Z tym nie powinno być jednak kłopotów, bo za kilka dni przyjedziemy na pierwsze treningi.

Twoja kariera w Polsce przebiega wręcz wzorowo. Jako junior trafiłeś do Wandy Kraków, potem był ROW Rybnik, no a teraz jesteś zawodnikiem Betard Sparty. Można powiedzieć, że krok po kroku wspinasz się w żużlowej hierarchii. Taki był plan, czy też trochę dopisało Ci szczęście?
I jedno i drugie. Swój pierwszy kontrakt, z Wandą podpisałem w dużej mierze dzięki pomocy taty (Vaclav Milik senior również jeździł na żużlu, był indywidualnym mistrzem Czechosłowacji, a w Polsce reprezentował barwy m.in. Sparty Wrocław i Polonii Piła - dop. ts). A że zrobiłem tam niezłe wyniki to zostałem zauważony przez ROW. Tam z kolei wypatrzyli mnie wrocławianie.

W Betard Sparcie zostałeś rzucony na głęboką wodę. Rzadko się przecież zdarza, by tak młody obcokrajowiec miał szansę na regularne występy w ekstralidze.
Dla mnie poprzedni sezon był świetną szkoła żużla. Gdy zaczynałem jeździć w Wandzie nawet do głowy mi nie przyszło, że tak to wszystko się potoczy i że trafię do ekstraligi. Wtedy zawodników, którzy tam jeździli mogłem podziwiać tylko w telewizji. Teraz, kiedy już dotarłem na tak wysoki poziom, chcę zrobić wszystko, aby się na nim utrzymać. A to nie taka prosta sprawa.

No właśnie, ten sezon może być dla Ciebie pod pewnymi względami przełomowy, bo jeśli coś nie wyjdzie...
Zdaję sobie z tego sprawę. Dlatego tak ciężko trenuję i cały czas jestem z drużyną. Wierzę, że ta praca zaprocentuje. Mam też nadzieję, że dobrze wykorzystam najbliższe treningi na torze w Poznaniu i będę mocnym punktem swojego zespołu. Poprzedni sezon miałem trochę nierówny. Na początku spisywałem się nieźle. Wynikało to z tego, że zdecydowaną większość spotkań jeździliśmy na swoim torze we Wrocławiu, który doskonale znalem. Potem przyszły wyjazdy i tam już tak skuteczny nie byłem. Na swoje usprawiedliwienie mogę tylko powiedzieć, że praktycznie wszystkie obiekty, na których przyszło mi jeździć były dla mnie nowe. Można powiedzieć, że w ubiegłym sezonie uczyłem się ekstraligi i wszystkiego co z nią związane.

Jesteś dopiero na początku swojej kariery, a już byłeś o krok od awansu do Grand Prix. To byłoby spełnienie marzeń?

Oczywiście! Do tej pory żałuję, że w finale eliminacji, który odbył się na dobrze mi znanym torze w Rybniku zająłem tylko szóste miejsce. Mówię tylko, bo mam wrażenie, że nie wykorzystałem swojej szansy. Ten żal jest tym większy, ponieważ dostać się do Grand Prix nie jest łatwo. Eliminacje są długie, a z Grand Prix Challenge awansuje tylko trzech najlepszych. Założyłem sobie jednak, że przebiję się do Grand Prix. Chciałbym ten cel zrealizować zanim skończę 25 lat. Mam więc jeszcze trochę czasu. W tym sezonie na pewno wystartuję w eliminacjach. Chciałbym także awansować do turniejów finałowych mistrzostw Europy. W poprzednim sezonie już tam startowałem i bardzo mi się to podobało.

Czeski żużel chyba potrzebuje Vaclava Milika w Grand Prix?

To mógłby być impuls dla całej dyscypliny. Niestety, żużel w moim kraju nie jest tak popularny jak w Polsce. Kiedyś wyglądało to całkiem nieźle, ale obecnie speedway jest na samym końcu w hierarchii sportów motorowych. W lidze startują tylko cztery drużyny, a na mecze przychodzi po pięćdziesiąt osób. Są to głównie znajomi i rodzina zawodników.

Żużlowców zbyt wielu też u was nie ma. Wygląda na to, że jesteś zdecydowanie największą nadzieją czeskiego żużla...
Są jeszcze młodzi Eduard Krcmar w Slanach czy Jan Holub w Pradze. Z tym pierwszym często razem trenujemy. Wszystkim nam zależy, aby czeski żużel poszedł w górę.

W tym roku ponownie będziesz startował w Anglii? Elite League dla takich zawodników jak Ty jest chyba dobrą szkołą żużla?

Nawet bardzo dobrą, ale podróże z Anglii do Czech i Polski potrafią być męczące. Wiem coś o tym, bo poprzedni sezon spędziłem w King's Lynn. W tym roku być może też tam trafię, ale na razie staram się poszukać jakiegoś klubu w drugiej lidze szwedzkiej, gdzie tory też są techniczne i gdzie także można się sporo nauczyć.

Rozmawiał Tomasz Sikorski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski