Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W biurze PiS tłok, posłów z PO na dyżurze brak

Paulina Jęczmionka
Trzej poznańscy posłowie PiS (tu: Szymon Szynkowski vel Sęk z lewej) mają wspólne biuro przy ul. Św. Marcin. Dzięki temu mogą dzielić się spotkaniami z wyborcami. Mają do tego elektroniczny system.
Trzej poznańscy posłowie PiS (tu: Szymon Szynkowski vel Sęk z lewej) mają wspólne biuro przy ul. Św. Marcin. Dzięki temu mogą dzielić się spotkaniami z wyborcami. Mają do tego elektroniczny system. Błażej Dąbkowski
Ponad trzy miesiące po wyborach, sprawdziliśmy, czy posłowie pamiętają jeszcze o swoim okręgu. Poniedziałek to zwyczajowo dzień dyżuru. W biurach zastaliśmy połowę poznańskich posłów.

W biurze poselskim trzech posłów PiS sporo ludzi, a nawet kolejki. W biurach Platformy jej przedstawicieli ze świecą szukać. Tak wyglądał poniedziałek w wykonaniu poznańskich polityków, którzy zwyczajowo powinni poświęcić ten dzień na dyżur w biurze. Tym bardziej, że w tym tygodniu nie ma posiedzenia Sejmu.

- Jestem właśnie w samolocie z Warszawy do Poznania, czekam na start - usłyszeliśmy od Szymona Ziółkowskiego, młociarza wybranego w październiku z listy PO na posła, którego w biurze przy ulicy Zwierzynieckiej wczoraj nie zastaliśmy. Poseł tłumaczył, że miał do załatwienia w stolicy ważne sprawy klubowe, ale po powrocie do Poznania, po południu jeszcze się w swoim biurze pojawi.

- Staram się być w nim codziennie, jeśli nie ma posiedzenia Sejmu - twierdzi Szymon Ziółkowski. - W poniedziałek za tydzień pierwsze spotkanie mam umówione na godzinę 9. Ale przyjmę też wyborcę „z ulicy”.

Nie przyjął nas we wspólnym biurze przy Zwierzynieckiej - także z powodu nieobecności - Jacek Tomczak z PO. Nie zastaliśmy też jego partyjnej koleżanki, pracującej po sąsiedzku Bożeny Szydłowskiej. - Z uwagi na dość niecodzienny i nocny harmonogram sejmowych obrad, pani poseł nadrabia dziś zaległości w terenie - poinformowali nas pracownicy jej biura, zapraszając jednak do środka i proponując pomoc.
Cierpliwie wysłuchali naszych narzekań o niestabilnym zatrudnieniu i wiecznych propozycjach pracy na tzw. umowach śmieciowych. Uznali, że być może napiszą w tej sprawie interpelację, zapisali nasz numer telefonu, a także - zaproponowali osobiste spotkanie z posłanką. Niemal identyczna sytuacja spotkała nas także w biurze Rafała Grupińskiego z PO, którego nieobecność asystent tłumaczył prywatnym wyjazdem. Deklarował jednak, że poseł „odrobi” ten dyżur.

Jedynym politykiem, z którym udało się nam spotkać bez umawiania, w cztery oczy był Waldy Dzikowski, wiceszef klubu parlamentarnego PO. Choć żadnej złotej rady dla nas nie miał, wysłuchał i rzeczowo poinformował o wprowadzonej jeszcze przez jego rząd nowelizacji nakładającej od 2016 r. składki ZUS na umowy-zlecenie. - Niestety, nie mamy teraz w opozycji warunków do działania. Czegokolwiek nie zrobimy, za chwilę zostanie zablokowane i trafi do kosza - narzekał poseł.

O ile w jego i całej Platformy biurze ze świecą można było szukać zarówno polityków, jak i wyborców, o tyle we wspólnym biurze trzech poznańskich posłów PiS przy ul. Święty Marcin panował spory ruch. Jedni goście wchodzili, drudzy wychodzili, jeszcze inni czekali na swoją kolej. Na spotkanie z Tadeuszem Dziubą, Szymonem Szynkowskim vel Sękiem czy Bartłomiejem Wróblewskim umówili się już nawet kilka tygodni temu. My nie mieliśmy więc szans, wchodząc bez zapowiedzi.
Czas poświęcił nam jednak pracownik biura. Tym razem udaliśmy rodzica ubolewającego nad tym, że minimalnie przekracza kryterium dochodowe na pierwsze dziecko w ramach programu „Rodzina 500 Plus”. W odpowiedzi usłyszeliśmy, że owszem, możemy umówić się na spotkanie z którymś z posłów, ale w sumie nie jest to najlepszy adres, bo żaden z nich nie pracował nad tym projektem. Mimo to, pracownik zaproponował nam zostawienie swoich danych, polecił też kontakt telefoniczny i mailowy. - Zgłoszeń jest bardzo dużo - przyznaje Szymon Szynkowski vel Sęk z PiS.

- Na początku kadencji trochę się skumulowały, bo mieliśmy sporo obowiązków w Warszawie i kilka dyżurów trzeba było odwołać. W pewnym momencie liczba oczekujących na spotkanie ze mną przekraczała 40 osób, a czekać trzeba było ponad trzy tygodnie. Kilkanaście dni temu przyjmowałem jednak wyborców codziennie, przez tydzień, dzięki czemu kolejka się zmniejszyła.

Wczoraj poseł spotkał się z dziesięcioma osobami. Na kolejny dyżur ma już umówioną podobną liczbę. Tak jak i dwaj pozostali koledzy z partii.

Jak się okazuje, również z dwojgiem posłów Nowoczesnej - Joanną Schmidt i Markiem Rucińskim nie da się spotkać bez umówienia. Wczoraj najpierw ich nie zastaliśmy w biurze przy ul. Ratajczaka, a gdy wróciliśmy po południu, raczej dość szybko nas pożegnano. O ile poseł Ruciński miał akurat spotkanie, o tyle posłankę Schmidt spotkaliśmy wchodzącą do biura. Nawet się nie zatrzymując poinformowała nas, że na rozmowę należy się umówić. Nie zapytała, z jakim problemem przychodzimy.

Współpraca: Mikołaj Woźniak, Marcin Karabasz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski