Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Dobrzyniewie hodują wzorcowe zwierzęta

K. Kuźmicz
W Dobrzyniewie hodują wzorcowe zwierzęta
W Dobrzyniewie hodują wzorcowe zwierzęta archiwum prywatne
Aby wyhodować wzorcowe bydło czy konie - nie wystarcza już zmysł dobrego hodowcy. Teraz do prac angażuje się doświadczonych genetyków. W malutkim Dobrzyniewie, wiosce pod Wyrzyskiem prowadzona jest hodowla, której nie powstydziłyby się największe gospodarstwa w kraju. To tam pracują znani genetycy, a także inni specjaliści, którzy spełniają ważną rolę w polskiej hodowli bydła, trzody chlewnej czy koni. Takich miejsc na mapie naszego kraju jest zaledwie kilkadziesiąt.

- To jest tzw. spółka strategiczna. Podlegamy pod Agencję Nieruchomości Rolnej i realizujemy programy nakreślone przez Ministra Rolnictwa. Hodujemy tu bydło mleczne, trzodę chlewną oraz dwie rasy koni - opisuje profil działalności Felicjan Pikulik, prezes zarządu Stadniny Koni w Dobrzyniewie. 

Janów poza zasięgiem

A hodowla, głównie koni w ostatnim czasie jest na topie. Wszystko z powodu znanej na całym świecie aukcji w Janowie Podlaskim. Tam w obecnym roku osiągnięto rekord, sprzedając jednego konia za bagatela 1,4 mln euro. Takich wyników w Dobrzyniewie mogą tylko pozazdrościć, choć jak przyznaje Felicjan Pikulik w pewnym stopniu śledzi on to, co dzieje się we wsi leżącej nieopodal granicy z Białorusią. 

-  Bywam od kilku lat na aukcjach w Janowie Podlaskim. Chciałoby się mieć u nas takie aukcje i przede wszystkim ceny, jakie tam padają. Dla nas byłaby to bajka, ale taką cenę zyskuje się ciężką, mozolną i wytrwałą pracą. 

Jak przyznaje Felicjan Pikulik, by osiągnąć taki poziom, potrzeba wielu lat pracy, zaangażowania wielu specjalistów oraz najprawdopodobniej również szczęścia. Najważniejszy jednak jest czas, którego nie można kupić, a który pozwala się wyróżnić i wyrobić sobie solidną markę. 

- Janów Podlaski ma już niemal dwieście lat tradycji hodowlanych. Na ceny, które tam się osiąga, wpływa właśnie ta tradycja, ale też rzetelność. Nie ma tam żadnych przekłamań w doborze zwierząt. No i jest przede wszystkim ogromna wiedza. My jednak nie porównujemy się w ogóle z Janowem. Mamy u nas inne gatunki, ale przyznaję, że gdybym rzucił rekordową kwotę, którą my uzyskaliśmy, to nie miałaby ona w ogóle porównania do tamtejszych kwot. 

Uznana marka

Dobrzyniewo nie jest jednak uboższym krewnym Janowa Podlaskiego. Wchodząc do gabinetu prezesa po oczach biją dziesiątki pucharów, medali, dyplomów i wyróżnień, które stadnina zdobyła. Jest więc czym się chwalić. 

- Nasze konie trafiają do członków kadry narodowej czy nawet do początkujących jeźdźców. Można powiedzieć, że te ceny są dobre, ale nie ma to i tak żadnego porównania do koni arabskich. W większości nie mamy tu jednak pucharów za konie. Naszą siłą jest przede wszystkim bydło, które dostarcza nam najwięcej medali.

Trudno się jednak dziwić tym proporcjom, gdyż konie zajmują jedynie nieznaczną część budynków w Dobrzyniewie. Dużo więcej, bo aż kilka tysięcy, jest tu bydła i trzody chlewnej. Wymagają one sporo pracy przy utrzymaniu zwierząt, ale nie tylko. Ważną częścią każdej hodowli jest genetyka. Tu potrzeba specjalistów naprawdę wysokiej klasy, którzy potrafią udoskonalić najlepsze cechy danego zwierzęcia i połączyć je z wiodącymi prym u innego. 

W 2012 roku spółka do doskonalenia bydła mlecznego jako jedna z pierwszych w kraju sięgnęła po nasienie buhajów wycenionych genomicznie. Było to możliwe dzięki wdrożeniu badań naukowych pt. "Efektywność oceny genomicznej cech funkcjonalnych bydła mlecznego" zatwierdzonych przez Ministerstwo Rolnictwa przy współudziale Alta Polska oraz UTP w Bydgoszczy.

Pionierstwo w tej dziedzinie opłaciło się, ponieważ wartość genetyczna urodzonych jałówek została zweryfikowana podczas przeprowadzonych badań genomicznych w kraju jak i w Stanach Zjednoczonych.

Zwierzęta z najlepszą oszacowaną wartością genetyczną wykorzystano do tworzenia elitarnego pokolenia podczas transplantacji zarodków (embriotransfer - ET). Zarząd Spółki widzi ogromne możliwości, jakie daje selekcja genomowa oraz embriotransfer, dlatego też rocznie przekładamy ok. 120-150 zarodków własnych jak i zagranicznych.

Genetykę czerpiemy zarówno z rodzimych ras, jak i ze Stanów Zjednoczonych, Kanady, Francji, Włoch czy Holandii. Z każdym z tych krajów współpracujemy, by otrzymać jak najlepsze wyniki. To przekłada się m.in. na puchary czy medale na wystawach.

Praca nie dla każdego

Genetyka jest więc kluczową kwestią, ale zwierzęta trzeba też codziennie karmić i pielęgnować. Z tego też powodu Stadnina Koni w Dobrzyniewie może być uznawana za sporych rozmiarów przedsiębiorstwo, które zatrudnia już ponad sto osób. 

- Na poszczególnych stanowiskach musimy zatrudniać specjalistów. Łącznie pracuje u nas 105 osób i potrzebujemy naprawdę takich, którzy znają swój fach. Zwierzęta trzeba szanować, trzeba się z nimi zgrać, bo one odczuwają dobrego i złego człowieka i dopiero wtedy przekłada się to na wyniki. 

Z zewnątrz wygląda to na hermetyczne środowisko, do którego wstęp mają tylko wybrańcy.  To jednak pozory.  Stadnina jest otwarta na odwiedzających. Z tego też powodu odwiedziny w Dobrzyniewie wielu osobom weszły już wręcz w krew. 

- Świadczymy usługi jeździeckie, mamy instruktorów, którzy szkolą młodzież, jak i osoby dorosłe. Można także odwiedzać nasze obiekty w zorganizowanych grupach. Musi być jednak zabezpieczenie sanitarne, tak by nie wnosić czy przenosić określonych chorób. Te najbardziej drogocenne zwierzęta musimy przed tym chronić. Szkoda by było, gdybyśmy dobrze ułożyli etap genetyki, a potem to zaprzepaścili poprzez wniesienie patogenów chorobotwórczych. 

Takiemu podejściu trudno się jednak dziwić. Mozolna praca nad wyhodowaniem perfekcyjnego zwierzęcia musi przynosić korzyści, w tym także finansowe. Zaprzepaszczenie jej przez drobne niedopatrzenie byłoby katastrofą. Na szczęście o ile roznoszenia wirusów można się bać, o tyle stadnina w Dobrzyniewie już tak bardzo nie musi dbać o ochronę swoich tajemnic. W tej branży bowiem nie ma konkurencji na śmierć i życie, a niektóre odkrycia stają się po krótkim czasie dobrem wszystkich zainteresowanych. 

- My to wszystko udostępniamy, oczywiście pod kontrolą i nadzorem. W tej branży jest tak, że część informacji jest na początku wykorzystywana na własne cele. Ale gdy już coś się upowszechni, to potem każdy dzieli się nabytą wcześniej wiedzą. Trzeba jednak przyznać, że ona obecnie bardzo dużo kosztuje. 

Pieniądze to jednak nie wszystko. Jak podkreśla Felicjan Pikulik, jest jeden element w tej branży, bez którego ciężka praca traciłaby sens. 

- Najważniejsza jest pasja. Ważne, żeby utożsamiać się z tym co się robi, odczuwać z tego przyjemność. Trzeba czuć, że to daje komuś korzyści, zarówno te ekonomiczne, jak i hodowlane. Wtedy z przyjemnością przychodzi się do pracy. 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski