Zuza ma już całe 4 tygodnie więc spokojnie możemy zabrać ją w góry. Im szybciej się przyzwyczai, że ma rodziców-obieżyświatów, którzy niemal co tydzień gdzieś wyjeżdżają, tym lepiej. Do tej pory było to dość proste: kilka ubrań wrzuconych do walizki, szczoteczka do zębów i w drogę. Teraz jest trochę trudniej, wyjazd z malutkim dzieckiem to wyższa szkoła jazdy.
- Wyjedziemy o piątej rano i na ósmą będziemy na miejscu - mówi tata Zuzy. Po czym trzy sekundy później dodaje: - Nie, nie wyjedziemy o piątej rano.
No nie wyjedziemy. Podróż z Zuzą to już nie tylko zwykłe przemieszczenie się z punktu A do punktu B; to cała wyprawa, do której trzeba się odpowiednio przygotować.
Żeby pomieścić wszystkie rzeczy w samochodzie, najlepiej byłoby skończyć logistykę. Wózek, torby Zuzy (moje 60-centymetrowe dziecko ma więcej ciuchów ode mnie), nasze walizki, z tyłu oczywiście fotelik - jak to wszystko upchnąć w niewielkim autku? Po trzydziestu minutach tata Zuzy mówi, że możemy jechać. A więc jedziemy.
Dopóki mała śpi, jest dobrze. Jedynym minusem jest temperatura panująca w samochodzie - nie wiemy, czy klimatyzacja to najlepszy pomysł, więc profilaktycznie jej nie włączamy. Następny przystanek: stacja benzynowa. Najlepiej z przewijakiem. Niby mała rzecz, a jednak znalezienie takowej graniczy z cudem. - Nie mamy przewijaka - słyszymy na trzech stacjach pod rząd. - Niestety przewijaka nie mamy - słyszę na czwartej i już kieruję się do wyjścia, gdy miły pan dodaje - Ale mamy stolik. No proszę, jak ktoś chce, to może - i to całkiem niewielkim kosztem. Następnym razem będziemy mądrzejsi i wcześniej w internecie sprawdzimy, gdzie po drodze są stacje przyjazne rodzicom - notujemy w pamięci na przyszłość.
Teraz operacja karmienie: półgodzinna przerwa spędzona przeze mnie i Zuzę w samochodzie. Jak to dobrze mieć jedzenie zawsze przy (a raczej w!) sobie. Tata ma fajrant: mógłby wypalić papierosa (niejednego), gdyby palił czy - to może zrobić zawsze - wymyć szyby w samochodzie. No proszę, jak praktycznie - racjonalny sposób wykorzystania czasu.
Teraz jeszcze tylko odbicie (trochę ucierpiał na tym fotel, przecież trzeba zaznaczyć swoją obecność w nowym miejscu...) i możemy jechać dalej.
I tak po paru godzinach dojeżdżamy na miejsce. Zuza po raz pierwszy jest w górach! Co prawda na zdobywanie szczytów przyjdzie jeszcze czas, ale pierwszy wyjazd mamy już za sobą. Następny kierunek: morze. Coś mi mówi, że to już niebawem...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?