Czy takie prawo jest przez Polaków do zaakceptowania? Przez ostatnie lata zwolennicy handlu także w niedzielę i jego przeciwnicy stanowili mniej więcej równe grupy. Jednak odnosiło się to do handlu zatrudniającego pracowników najemnych - nikt nie myślał o opcji zakazu bezwarunkowego.
Czy jest więc w ogóle możliwe wprowadzenie tak drakońskiego prawa w naszym kraju? W ocenie znawców handlu - absolutnie nie.
– Z dzisiejszej perspektywy trudno sobie wyobrazić całkowity zakaz handlu. Konsumenci są przyzwyczajeni, że zawsze gdzieś znajdą sklep, w którym awaryjnie dokupią brakujące produkty. Dla sklepikarzy to dodatkowa możliwość zarobku. To ważne, aby to im pozostawić wybór, czy ich sklep może być otwarty czy nie – mówi Ewa Rybołowicz, dyrektorka ds. analiz rynkowych M/platform.
Właśnie - takie rozwiązanie dobiłoby i tak borykających się z ogromnymi problemami drobnych kupców i sklepikarzy.
Dane M/platform pokazują, że placówka otwarta w niedzielę to dodatkowy przychód. W długie weekendy w maju i czerwcu przy pięknej pogodzie obroty placówek dochodziły nawet do 60% średnich obrotów dziennych – podsumowała Ewa Rybołowicz.
Zakaz handlu w niedzielę: handel w małych sklepach funkcjonuje zupełnie inaczej niż w sieciowych
Handel detaliczny w Polsce ma dwa zupełnie inne oblicza. Z jednej strony sieci handlowe z dużym kapitałem, efektem skali, centralnym planowaniem cen czy mnogością promocji. Z drugiej handel tradycyjny, niezależny, rozdrobniony, szukający dostępu do efektywnych i nowoczesnych mechanizmów promocyjnych.
Nowa waloryzacja w ZUS - konta emerytalne. Znów nie dostanie...
Wprowadzenie niedziel handlowych w 2018 roku miało przede wszystkim umożliwić pracownikom handlu wielkoformatowego odpoczynek w niedziele. Ustawa umożliwiała jednocześnie otwarcie placówek, gdy za ladą stawał właściciel lub bliski krewny, dając w ten sposób przewagę konkurencyjną małym punktom detalicznym, gdy placówki wielkich sieci są zamknięte.