W Platformie nie chcą weryfikacji

Po przegranych wyborach w PO zawrzało. Jedni chcą błyskawicznego odsunięcia Ewy Kopacz od władzy, drudzy jej bronią, a jeszcze inni uważają, że z wewnętrznymi wyborami należy poczekać. Większość sprzeciwia się jednak pomysłowi wyborów „na dole”. Lokalni działacze nie mają sobie nic do zarzucenia.

- Wewnętrzne wybory na wszystkich szczeblach partii to propozycja pani premier. Zdecyduje o tym zarząd i rada krajowa - mówi Rafał Grupiński, poseł, dotychczasowy szef klubu parlamentarnego i szef PO w Wielkopolsce. - Moim zdaniem, nie ma powodu, by skracać kadencję władz na wszystkich szczeblach. W partii nie ma takiej woli. Docierają do mnie głosy niezadowolenia z kół. Dopiero kilkanaście miesięcy temu mieliśmy wybory wewnętrzne.

Dokładnie odbywały się one we wrześniu (w kołach) i październiku (w regionie). To wtedy Rafał Grupiński został po raz drugi szefem wielkopolskiej PO. I po raz drugi pokonał partyjnego rywala posła Waldego Dzikowskiego.

Huzia na Józia to najgorszy wybór z możliwych - uważa Jan Grabowski

Choć ten ostatni uchodzi za „stronnika” premier Kopacz, i on ma pewne wątpliwości co do jej pomysłu. - To nie jest dobry moment, emocje to zły doradca - mówi Dzikowski. - Platforma musi przestać zajmować się sobą i zwracać uwagę mediów na rywalizację. Najpierw należałoby na spokojnie zrobić analizę, każdy powinien uderzyć się w pierś. Ci którzy dziś przebierają nogami i chcą jak najszybciej poddać ocenie Ewę Kopacz, powinni porównać swój wyborczy wynik do jej - dodaje kąśliwie.

Z kolei Rafał Grupiński przekonuje, że weryfikacja powinna nastąpić błyskawicznie. Według niego odpowiedni czas to pierwsze sto dni nowych rządów, w których daje się zazwyczaj rządowi kredyt zaufania. Ale na myśli ma tylko weryfikację Ewy Kopacz, która dziś jest „pełniącą obowiązki” przewodniczącej PO. Zapewnia, że nie chodzi o rozliczenie jej z porażki, ale nowe otwarcie. - Ale jeśli pani premier, jak zapowiada, wystartuje, siłą rzeczy zostanie oceniony czas jej rządów, a przecież dwukrotnie przegraliśmy wybory - dodaje Grupiński. - Pani premier sama mówiła, że bierze odpowiedzialność za kampanię na siebie. To ona zmieniła m.in. liderów list wyborczych w całym kraju. My w regionie robiliśmy wszystko co możliwe, by uzyskać jak najlepszy wynik.

Tego samego zdania jest także Adam Szejnfeld, europoseł, wiceszef PO w regionie i szef w okręgu pilskim. - Po odejściu Donalda Tuska występuje statutowa konieczność wyboru przewodniczącego PO, nie ma natomiast ani prawnego, ani faktycznego powodu do przeprowadzenia wyborów wewnętrznych na wszystkich szczeblach. Kadencja trwa dopiero dwa lata - uważa Szejnfeld. - Nie ma potrzeby weryfikacji lokalnych struktur, bowiem to nie one są przyczyną porażki w wyborach.

Przyklaskują i te lokalne struktury. - Nie boimy się weryfikacji, ale możemy racjonalnie uzasadnić, że jest ona zbędna - mówi Hubert Świątkowski, szef jednego z poznańskich kół PO. - Wybraliśmy się dwa lata temu. Mamy mandat od członków PO. Nie ma go Ewa Kopacz, bo ostatni raz w wyborach powszechnych wybieraliśmy Donalda Tuska. Powinno więc odbyć się głosowanie na przewodniczącego partii.

Poza Dzikowskim, wątpliwości co do tego ma też np. Jan Grabkowski, starosta poznański z PO. - Huzia na Józia to najgorsze, co może być - uważa. - Ewa Kopacz ciężko pracowała w kampanii. To nie ona chodziła do restauracji i opowiadała różne niestosowne rzeczy. Próbowała to naprawić. Mimo katastrofy w wykonaniu szczytu partii, ten szczyt wciąż się kłóci, próbuje rozliczać. Najpierw powinny opaść emocje.

O tym, jak będą wyglądały wybory władz centralnych PO jeszcze w tym tygodniu zdecyduje rada krajowa. Ma zebrać się jutro. A dzisiaj nowego szefa prawdopodobnie wybierze klub parlamentarny partii.