Porwanie i zabójstwo dziennikarza Jarosława Ziętary - zeznania "Baryły"
Krakowska prokuratura, w sprawie zbrodni na dziennikarzu Jarosławie Ziętarze, postawiła zarzuty Aleksandrowi Gawronikowi oraz dwóm byłym ochroniarzom Elektromisu - "Rybie" i "Lali". Były senator w 1992 roku miał podżegać do zabójstwa dziennikarza, a ludzie Elektromisu mieli porwać Ziętarę niedaleko jego mieszkania przy. ul. Kolejowej w Poznaniu.
Aleksander Gawronik nie przyznaje się do winy ws. Ziętary - zobacz film
Gawronik i dwaj byli ochroniarze Elektromisu - „Ryba” i „Lala” mają dwa odrębne procesy. We wtorek, w wątku byłych ochroniarzy, poznański Sąd Okręgowy po raz kolejny przesłuchał Macieja B., ps. Baryła. To poznański przestępca odsiadujący wyrok za zabójstwo w innej sprawie. Przed laty, jako „małolat”, współpracował z Elektromisem. Jak twierdzi, wysyłano go na brudne roboty. Po latach, w sprawie Ziętary, stał się jednym z głównych świadków.
Sprawa Jarosława Ziętary. "Dziennikarz dostał pod Elektromisem, bali się, że robi zdjęcia wjeżdżającym tirom"
We wtorek w poznańskim sądzie „Baryła” po raz kolejny podtrzymał swoje zeznania, które składał w początkowej fazie krakowskiego śledztwa, czyli od 2011 roku. Pytany o to, jak wyglądała kolejność zdarzeń, odtworzył je w następujący sposób.
- Najpierw Jarek został przyłapany pod Elektromisem, jak robił zdjęcia. To było jesienią 1991 roku. Z opowieści kolegów wiem, że przyłapał go ochroniarz „Bekon”, który rozbił mu aparat, dał „w ucho”, Jarek miał chyba podbite oko. Potem, jak pod bramę przyjeżdżały jakieś samochody, mówiono, że trzeba dać znać klaksonem. Obawiano się, że Ziętara siedzi w krzakach i robi zdjęcia tirom przyjeżdżającym do Elektromisu
– zeznawał „Baryła”.
Sprawdź też:
Nie był naocznym świadkiem pobicia Ziętary jesienią 1991 roku, ale jak mówi, osobiście uczestniczył w kolejnym spotkaniu z Ziętarą. Tym razem, jak wynika z relacji „Baryły”, to ludzie Elektromisu odwiedzili młodego dziennikarza w jego mieszkaniu. Było to wiosną 1992 roku, kilka miesięcy przed zniknięciem dziennikarza. Celem było zmuszenie Ziętary do zostawienia tematu Elektromisu. Firma była już wtedy podejrzewana o przemyt papierosów i alkoholu na olbrzymią skalę.
- Na tę robotę wiosną 1992 roku zabrał mnie mój kolega, ochroniarz „Lewy” z Elektromisu. Nie mówiłem o tym w pierwszych zeznaniach, bo wstydziłem się tamtego zdarzenia, poza tym obawiałem się, jak zostanę przedstawiony w prasie. Walnęliśmy wtedy w drzwi z kopa. „Lewy” przytrzymał Ziętarę, może też Jarek lekko dostał w klatkę piersiową. Ja przeszukałem mieszkanie. Znalazłem dwa aparaty, w tym jeden na mikrofilmy. Jarek mówił, że mamy to zostawić, bo to sprzęt z UOP. Jeden aparat zniszczyliśmy, a drugi, ten na mikrofilmy, zabraliśmy
– zeznawał „Baryła”.
Narada w Elektromisie z udziałem Aleksandra Gawronika. Zdaniem "Baryły" rozmawiano wtedy o zabiciu dziennikarza "Gazety Poznańskiej"
Po jakichś dwóch miesiącach miało dojść do słynnego spotkania w Elektromisie. „Baryła” twierdzi, że był świadkiem, jak do jednej z siedzib Elektromisu, tej przy ul. Ognik, przyjechał bogaty biznesmen Aleksander Gawronik. Towarzyszyli mu ponoć dwaj Rosjanie. Mimo upału mieli być ubrani w długie płaszcze. Po to, by ukryć radzieckie pistolety Tokarievy (tzw. tetetki), które przy sobie nosili. To właśnie wtedy, w obecności pracowników Elektromisu oraz szefa firmy Mariusza Ś., Gawronik miał podżegać do zabicia Ziętary. „Baryła” zapewnia, że widział i słyszał, co się dzieje, bo stał obok.
Czytaj też: "Baryła" najpierw spotkał się z dwoma policjantami CBŚ z Poznania. Co im powiedział o sprawie Ziętary?
Samego porwania, do którego miało dojść 1 września 1992 roku, nie widział. Ale ze słyszenia wie, że miało w nie być zaangażowanych aż siedem osób: oskarżeni „Ryba” i „Lala”, dwaj nieżyjący ochroniarze „Lewy” i „Kapela” oraz windykator Marek Z., również z Elektromisu. Na miejscu porwania mieli być także dwaj Rosjanie związani z Aleksandrem Gawronikiem.
- Słyszałem, że tyle osób tam było, ale tego nie widziałem. Nie widziałem też samego zabójstwa, ale pokazywano mi potem ludzkie kości mówiąc, że to szczątki Ziętary – zeznawał „Baryła”.
Sprawdź też:
Czy poznańskie sądu uwierzą „Baryle”? Przypomnijmy, że kilka lat temu zaczął wycofywać ze swoich zeznań twierdząc wówczas, że wszystko zmyślił. Potem wrócił jednak do początkowych zeznań. Swoje zachowanie tłumaczył tym, że śledczy z Krakowa mieli mu rzekomo obiecać prezydenckie prawo łaski i wyjście na wolność, jeśli złoży zeznania w sprawie Ziętary. Gdy pozostał w więzieniu, stwierdził, że odegra się na jego zdaniem niesłownym prokuratorze i policjantach.
Żaden z oskarżonych nie przyznaje się do winy. Zarówno Aleksander Gawronik, jak i dwaj byli ochroniarze Elektromisu twierdzą, że nie mieliby interesu w pozbyciu się młodego poznańskiego dziennikarza. Ciała Jarosława Ziętary do dzisiaj nie odnaleziono.
Zobacz też:
Sprawdź też:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?