Tegoroczny Nostalgia Festival wzbudził zainteresowanie na skalę nieporównywalną z poprzednimi edycjami tej imprezy. Muzyki Arvo Pärta słuchali bowiem przez trzy październikowe wieczory nie tylko wytrawni koneserzy. Koncerty w poznańskiej Farze przyciągnęły również laików, którzy z muzyką współczesną mają kontakt od wielkiego dzwonu. Dzięki kompozycjom Estończyka, wielu z nich zapewne po raz pierwszy od dawna odwiedziło kościół.
Arvo Pärt działa jak magnes. Świadczy o tym choćby fakt, że pierwsza pula wejściówek na koncerty w ramach Nostalgii rozeszła się w jeden dzień. Nic w tym dziwnego. Pärt to najpopularniejszy żyjący twórca muzyki klasycznej, który nie mniej niż ludzi z własnego poletka inspiruje artystów podziemia i mainstreamu muzyki popularnej. Jego twórczość ma więc wymiar uniwersalny, a zarazem pozwala się przeżywać w głęboko indywidualny sposób. Trudno o lepszy pretekst do tego, by jej doświadczyć, niż 80. urodziny kompozytora.
W czwartek, pierwszego wieczoru, w Farze zaprezentowano godzinny program „Alina”. Wśród kompozycji, których doborem zajął się Bartek Wąsik, pianista grupy Kwadrofonik, pojawiły się m.in. najsłynniejsze utwory filmowe Pärta: „Fratres” oraz „Spiegel im Spiegel”.
Na program drugiego dnia złożyły się dwie krótsze formy o charakterze lamentacyjnym i kilkudziesięciominutowy kolos „Lamentate”, inspirowany mityczną postacią Marsjasza. Otwierający całość „Cantus in memoriam Benjamin Britten” urzekał prowadzonym na zasadzie kanonu głównym tematem. Molowa tonacja utworu, będącego pożegnaniem autora z brytyjskim kompozytorem wprowadziła nastrój elegijny, choć - zgodnie z tym, co mówił sam Pärt – nie depresyjny. W inspirowanym wierszem Roberta Burnsa „My Heart’s in the Highlands” rozmach ustąpił tajemniczemu minimalizmowi organów Ladegasta i chłopięcego sopranu. Zagrane w finale „Lamentate” w wykonaniu poznańskiej orkiestry l’Autunno imponowało liczbą wątków, choć trzeba przyznać, że napięcie rosło tu nierównomiernie.
Podobne wrażenie odniosłem słuchając zamykającego festiwal koncertu „Adam’s Lament”, w którym długą kompozycję tytułową poprzedziło kilka krótszych, rozpisanych głównie na solistów i chór Collegium Musicale z Estonii. O ile swoją serpentynową melodyką tworzyły one pewien monolit, o tyle trudno było wytrwać w całkowitej koncentracji podczas „Lamentu Adama”. Niezależnie jednak od wszystkiego, tegoroczna Nostalgia dała wielu z nas okazję do spotkania z muzyką twórcy wyjątkowego, dzięki której w naszej zdominowanej przez profanum codzienności na kilka chwil zagościło prawdziwe sacrum.
Zobacz też:
Najciekawsze premiery kinowe jesieni
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
- Te popularne seriale wracają na ekrany tej jesieni. Sprawdź, co o nich wiesz - QUIZ
- Nowa żona Ronaldo: czwarta i młodsza od niego o 14 lat. Takie było ich wesele [WIDEO]
- Nowy "Znachor" to najlepsza ekranizacja w historii? Tym się różni od starego klasyka
- Trzyosobowa rodzina zginęła w wypadku na A1. Wiadomo, z jaką prędkością pędziło auto