Po marnym wyniku, jakim było piąte miejsce żużlowców Unii Leszno na mecie tegorocznych mistrzostw ekstra-ligi, oczekiwania kibiców Byków są ogromne. Czy będzie to przełomowy rok w zawodowej karierze?
Znalazłem się w takim momencie sportowej kariery, że potrzebowałem nowych wyzwań. Dlatego, po raz pierwszy, zdecydowałem się na zmianę barw klubowych, po dziewięciu latach ścigania w Unii Tarnów, macierzystym klubie. Unia Leszno jest najbardziej utytułowanym klubem żużlowym w Polsce. Razem będziemy walczyć o powrót na szczyt ligowej tabeli. Wiem, że oczekiwania w moim nowym klubie są ogromne. W Unii Leszno mam szansę, aby nadal się rozwijać, dlatego szybko osiągnąłem porozumienie z prezesem Józefem Dworakowskim. Zmieniłem także klub w Szwecji. Po sześciu latach startów w Rospiggarnie Hallstavik, postanowiłem startować z Jarkiem Hampelem w Elit Vetlanda. Na Wyspy Brytyjskie nie wybieram się. To byłoby przedawkowanie. Walcząc w sześćdziesięciu meczach i turniejach indywidualnych jest czas na pracę w warsztacie przy motocyklach.
W Lesznie ma Pan godnie zastąpić Krzysztofa Kasprzaka, kolegę z narodowej reprezentacji. Poprzeczka została zawieszona wysoko?
Krzysiek jest świetnym żużlowcem. Mnie bardzo odpowiada geometria toru na stadionie Alfreda Smoczyka. Jest bardzo szybki, a na jego przyczepnej nawierzchni można skutecznie atakować rywala praktycznie w każdej strefie. Na leszczyńskim torze, regularnie, zdobywałem dziesięć i więcej punktów w ligowych konfrontacjach.
Trzydziestego maja przyszłego roku Unia Leszno zawita na stadion w Tarnowie. Będzie Pan przeżywał stres podczas prezentacji?
Prawdziwi kibice tarnowskich Jaskółek nie będą skandowali słowa zdrajca. Tarnów to moje rodzinne miasto. Nadal w nim mieszkam, a Unia Leszno jest moim nowym miejscem pracy, którą zawsze staram się wykonać najrzetelniej jak potrafię.
W Tarnowie miał Pan sponsorów. Wszak wtedy łatwiej skompletować sprzęt z najwyższej półki. Jak rozwiąże Pan wspomniane problemy w leszczyńskiej Unii?
Ludzie biznesu w Lesznie są mi nieznani. W Jaskółkach miałem dziesięciu sponsorów, reprezentujących lokalne środowisko gospodarcze. Pan Józef Dwora-kowski, prezes Byków, który nigdy nie rzuca słów na wiatr, obiecał mi wszechstronną pomoc w tej kwestii.
Cztery lata temu pokonał Pan na tarnowskim torze Tomasza Golloba i zdobył złoty medal indywidualnych mistrzostw Polski, będąc jeszcze juniorem. Nadeszły później dwa chude lata. Dlaczego?
Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Od początku swojej kariery wszystko analizuję w najdrobniejszych szczegółach. Charakterystykę każdego toru, na którym startuję, mam opracowaną w detalach. Wielokrotnie zmieniają się jednak panujące na nim warunki. Może błąd najczęściej tkwi w szczegółach? Na przykład podczas skręcania sprzęgła. Ruch śruby o jedną czwartą, w niewłaściwym kierunku, może mieć opłakane skutki.
Pracuje Pan z psychologiem. Pomaga w zawodowej karierze?
Tak. Rozmowy z panią Urszulą Stach są najczęściej trudne. Absolutna szczerość musi stanowić fundament. Trzeba się otworzyć, aby zwalczyć to, co nas wewnętrznie blokuje. Mam własną życiową filozofię - czynię wszystko tak, aby później się nie wstydzić ani żałować.
Rodzice długo nie chcieli nawet słyszeć o Pańskich sportowych planach. Jak ich Pan przekonał, aby wyrazili zgodę?
Tacie sport jest całkowicie obojętny, ale mama zawsze była fanką speedway’a. Po dwóch latach, dzięki pomocy rodzeństwa i krewnych podpisali dokument i mając dwanaście lat, mogłem rozpocząć treningi w szkółce. Brat Paweł jest moim mechanikiem. Mam dwie siostry. Starsza ma talenty wokalne, a młodsza jest reprezentantką Polski juniorek w strzelectwie. Przy worku medali wywalczonych przez Kingę na strzelnicy popadam w kompleksy (śmiech).
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?