Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Warcie są dziki, wraki samochodów i marzanny, ale ani śladu po Ewie Tylman

Joanna Labuda
Z Maciejem Rokusem, szefem Grupy Specjalnej Płetwonurków RP o poszukiwaniach ciała Ewy Tylman, rozmawia Joanna Labuda

Poszukiwania Ewy Tylman trwają od ponad pięciu miesięcy. W tym czasie w Warcie odnaleziono 3 inne ciała, a rzeka odkryła kilka ze swoich tajemnic. Jak to możliwe, że nadal nie wiemy, gdzie jest 26-latka?
To były trudne poszukiwania. Pracowaliśmy zimą, kiedy na Warcie była kra lodowa, a temperatura wody wynosiła dwa stopnie Celsjusza. Na rzece spędziliśmy około 1200 godzin. Wracaliśmy ponad 20 razy.
Warta w dużej mierze jest rzeką naturalną o nieuregulowanym korycie. Sprawdziliśmy je ze szczególną starannością, ale zamiast ciała człowieka znaleźliśmy zwinięte ubrania i inne obiekty.

Zobacz też: Tajemnice Warty. Odnajdują się ludzkie zwłoki

Czyli nadal potwierdza się, że Warta jest wielką niewiadomą.
W rzece jest wiele obiektów - przeszkód zalegających w korycie. To głównie przewrócone konary drzew, wraki samochodów i podpory mostów. Sprawdziliśmy je, by mieć pewność, że ciało o nic nie zaczepiło.
Po zimie znaleźliśmy też wiele martwych zwierząt. Głównie były to dziki, ale z wody wyciągnęliśmy też przepięknego jelenia, sarny i piżmaki. Czy mogliśmy przeoczyć ciało człowieka? Na powierzchni - nie. Pod wodą - tak.

Ciała nie ma, tak samo jak rzeczy Ewy Tylman.
Do tej pory nie znaleźliśmy żadnych śladów ani rzeczy osobistych związanych z poszukiwaną kobietą. Ani kurtki, ani torebki, ani buta. Zdarza się, że coś wypływa po kilku dniach, ale czasami, ciało lub rzeczy należące do danej osoby nie wypływają nigdy. Oddawaliśmy już zwłoki odnalezione po wielu latach od zaginięcia. Pamiętam, jak Maciej Ciesielski z mojego zespołu po dziesięciu latach oddawał matce ciało syna.

Ciało na sonogramie:

(Źródło: X-News/TVN24)
Na sonogramie z grudniowych poszukiwań zarejestrowano obiekt, który przypomina ciało człowieka. Znajdował się w odległości zaledwie 800 metrów od miejsca, w którym zaginęła Ewa Tylman. Czy mogło to być ciało kobiety?

To bardzo ważne odkrycie i światło w tunelu. Ponownie sprawdzaliśmy wszystkie materiały i jest przesłanka, że to ciało znajduje się w rzece. Obraz sonarowy przedstawia kształt i zarys. Jeśli coś do złudzenia przypomina ciało człowieka, a nim nie jest, to i tak musimy to sprawdzić - zejść pod wodę i dotknąć. Do kogo należy to ciało? Tego nie wiemy. Jednak nie można tej informacji zlekceważyć.

Zobacz też: Ciało kobiety w Warcie niedaleko Wronek

Obiekt mierzy około 160 cm. Można więc założyć, że osoba, która utonęła była drobna, tak jak 26-latka. W czasie poszukiwań w pobliżu mostu św. Rocha w Poznaniu znaleziono jednak także rękę bezdomnego mężczyzny. Czy istnieje więc prawdopodobieństwo, że mogą to być właśnie jego zwłoki?

Zastanawialiśmy się nad tym. Na sonogramie widać jednak tylko zarys nóg, głowy i tułowia oraz co najważniejsze - cień. Ciało leży na brzuchu, a nie na plecach, dlatego nie widać dłoni. Zdarzają się błędy i może to być nawet kukła. Skontaktowałem się z przyjaciółmi i specjalistami spoza Polski, którzy również uważają, że na 80-85 procent jest to ciało człowieka.
Ciało, którego już w tym miejscu jednak nie ma.
W pierwszej fazie utonięcia woda dostaje się do płuc, a człowiek dusi się i opada na dno. Później jest wleczony siłą nurtu. Powoli się przesuwa, a następnie osiąga pływalność dodatnią. Mijają dni, tygodnie i ciało zaczyna się unosić. Z materiałów wynika, że obiekt leżał na dnie swobodnie, co oznacza, że mógł się powoli przesuwać. To, czy jeszcze się tam znajduje, sprawdziliśmy na dwa sposoby i mogę powiedzieć, że ciała na pewno w tym miejscu już nie ma.

W takim razie gdzie może być?

Mam swoje zdanie na temat tego, gdzie ciało może się znajdować, jeśli oczywiście jest w korycie rzeki Warty. Śledztwo nie jest jednak prowadzone w kierunku zwykłego utonięcia, dlatego nie mogę tego ujawnić. Może kolejne badania przyniosą rozwiązanie. Jest to przeklęty odcinek rzeki i sonar nie jest w stanie sobie ze wszystkim poradzić. Nie może wszędzie dotrzeć i zeskanować całego dna koryta rzeki. Być może nie jestem też tak dobrym fachowcem, żebym mógł odnaleźć ciało Ewy Tylman.

Zobacz też: Sprawa Ewy Tylman: Sonar zarejestrował w Warcie ciało człowieka

W poszukiwaniach wzięły udział różne grupy, ale zaangażowanie sił Grupy Specjalnej Płetwonurków RP jest olbrzymie.
Nie ma znaczenia, który zespół odnajdzie ciało. Wszyscy jesteśmy w te poszukiwania niezwykle zaangażowani. Mam szacunek do osób z posterunku wodnego, bo oni starają się jak mogą. To jednak przede wszystkim tragedia rodziny i nic dziwnego, że rodzice Ewy Tylman chcą wiedzieć, co stało się z ich córką. Z naszego zespołu specjalnie dobieraliśmy osoby na Wartę, które były gotowe pracować w ekstremalnych warunkach.

Co zatem w czasie tych pięciu miesięcy udało się sprawdzić?
Pracowaliśmy na odcinku od mostu św. Rocha do Kostrzyna nad Odrą. Wykorzystywany był sonar holowany, a także punktowy, opuszczany oraz sprzęt specjalistyczny do przeszukiwania podpór mostowych i budowli. Sprawdzaliśmy m.in. port w Czerwonaku, gdzie betonowe ściany bezpośrednio ingerują w koryto rzeki.
Ale przeprowadziliście też m.in. eksperyment z manekinem.
Pierwsze pytanie, jakie sobie zadałem, dotyczyło tego, z jaką prędkością w tamtych warunkach będzie przemieszczało się ciało po powierzchni Warty. Wtedy wynosiła ona nawet 2,5 km na godzinę. Jednak nie możemy tego porównać do zdarzenia, gdy człowiek tonie przez uduszenie, a jego ciało opada na dno. Dlatego zrobiliśmy kolejny eksperyment z obiektem, który ważył około 70 kg i był przesuwany po dnie siłą nurtu. To dało nam już zupełnie inne wyniki. Sprawdzaliśmy też, co dzieje się z człowiekiem, który w wyniku nieszczęśliwego wypadku wpada do rzeki w pobliżu linii brzegowej. Jednak z uwagi na dobro śledztwa nie mogę tego teraz ujawnić.

Równolegle do poszukiwań ciała Ewy Tylman GSPRP wyjeżdżała na inne akcje i one zakończyły się powodzeniem.
Tak, trzykrotnie. Między innymi do Poznania, gdzie byliśmy zaangażowani w poszukiwania zaginionej Sary. To była jednak zupełnie inna, choć równie trudna sprawa. Jezioro Rusałka jest bowiem w dużej mierze zarośnięte. Tam nie używaliśmy sonaru, lecz innych przyrządów. Ciała dziewczyny szukaliśmy jeden dzień i noc. Odnaleźliśmy je o 2.30 nad ranem. Z kolei na rzece Netta znaleźliśmy ciało chłopaka, który zaginął w styczniu. Ta rzeka nie miała jednak tak silnego nurtu, jaki zimą był na Warcie. Kolejnej rodzinie oddawaliśmy w tym czasie ciało surwiwalowca, którego odnaleźliśmy w Jeziorze Kortowskim w Olsztynie.

Inne sprawy - choć nieszczęśliwe - mają swój finał. Czy GSPRP wróci jeszcze na Wartę, by szukać ciała Ewy Tylman?
Niedawno mieliśmy w tej sprawie naradę i na pewno wrócimy jeszcze na Wartę, aby przeprowadzić kolejne badania.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: W Warcie są dziki, wraki samochodów i marzanny, ale ani śladu po Ewie Tylman - Głos Wielkopolski

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski