Kobiety idą tu ramię w ramię z mężczyznami. Strzelają, prowadzą samochody, dowodzą drużyną. Służą w różnych rodzajach sił zbrojnych. I choć wszystkie przyznają, że wojsko to ciężka praca, to jednocześnie podkreślają, że daje olbrzymią satysfakcję. Ale na uznanie trzeba sobie zasłużyć.
- Na początku mężczyźni reagowali na nas nieco stereotypowo - mówi st. szer. Beata Wiśniewska, która od czterech lat służy w V Lubuskim Pułku Artylerii, a obecnie szkoli się w poznańskiej SPWL. - Kiedyś podczas służby otrzymałam rozkaz, by podjechać Honkerem pod sztab i odebrać oficera. Kiedy zobaczył, że kierowcą jest kobieta, stwierdził, że nigdzie nie jedzie. W końcu pojechał, ale co chwilę upewniał się, czy sobie radzę. Kiedy wróciliśmy, uścisnął mi dłoń i stwierdził, że od teraz chce jeździć tylko ze mną.
Podobne historie ma niemal każda z nich. St. szer. Adriana Ilnicka, która od ponad trzech lat służy w XXII Bazie Lotnictwa Taktycznego w Malborku, przyznaje, że na początku patrzono jej na ręce. - Ale nigdy nie bałam się pytać - mówi. - Kiedy uczyłam się jeździć Honkerem, pytałam np. gdzie jest linka od sprzęgła, by ją naciągnąć. Dziś, będąc kierowcą na służbie z mężczyznami, to ja kładę się pod samochód, gdy coś się popsuje. Ich proszę o podanie kluczy.
Choć panie zgodnie twierdzą, że w wojsku są przede wszystkim żołnierzami, to jednocześnie przyznają, iż nie mają zamiaru naśladować mężczyzn.
- To jest w wojsku źle spostrzegane - uważa st. szer. Barbara Dankiewicz, która od pięciu lat jest ratownikiem medycznym w marynarce wojennej. - Sama zdecydowałam, że będę żołnierzem, więc wykonuję te obowiązki, które do mnie należą. Nie zasłaniam się kobiecością. Ale nie mam też zamiaru się zmieniać. Jestem kobietą.
A to, jak się okazuje, doceniają mężczyźni. Kiedy Dankiewicz wypłynęła w morze, była jedną z dwóch kobiet na okręcie. Zwykle szeregowi mają wspólne kabiny. Ale w tym przypadku mężczyźni oddali jedno pomieszczenie dwóm paniom.
- W pracy kobiety i mężczyźni są po prostu kolegami, którzy muszą ze sobą współpracować - ocenia st. kap. Sylwia Stasik, która jest ratownikiem medycznym na poligonie w Biedrusku. - Ale pewnych różnic nie da się przeskoczyć. Miałam sytuację, gdy ratowałam rannego człowieka i musiałam podnieść ciężką rzecz. Z pomocą, bez próśb, przyszedł mi żołnierz.
Kobiety szkolące się na kursie w poznańskiej SPWL, uczą się, jak zostać dobrymi dowódcami. Ćwiczą głos, komendy, by niebawem stanąć przed drużyną mężczyzn i nią pokierować. To jedna odsłona ich życia. Bo kiedy zrzucają mundur, są po prostu żonami i matkami. I zgodnie podkreślają, że wojsko do domu nie ma wstępu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?