Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Walczą o uwagę, przetrwanie, a czasami nawet o życie. Gdy zawodzi nawet rodzina zastępcza, dziecko zmaga się z podwójną traumą

Justyna Piasecka
Justyna Piasecka
- Odebranie dziecka biologicznym rodzicom zawsze jest traumą, niezależnie od tego, jak złe warunki panują w domu. Kiedy więc dziecko jest następnie odbierane rodzicom zastępczym, to mamy do czynienia z podwójną traumą, a najbardziej cierpią znowu dzieci - zauważa pedagożka prof. Małgorzata Michel.
- Odebranie dziecka biologicznym rodzicom zawsze jest traumą, niezależnie od tego, jak złe warunki panują w domu. Kiedy więc dziecko jest następnie odbierane rodzicom zastępczym, to mamy do czynienia z podwójną traumą, a najbardziej cierpią znowu dzieci - zauważa pedagożka prof. Małgorzata Michel. Pixabay
Dziecko zabrane z rodziny biologicznej, niezależnie od tego jak bardzo jest w niej źle, przeżywa dramat. Gdy później zawiedzie je rodzina zastępcza zostaje w świecie samo. Potrzeba "trzeciego miejsca", by znów mogło zaufać dorosłym i żyć normalnie.

W Polsce dzieci nie odbiera się bez powodu. Jeśli więc dochodzi do tak dramatycznej sytuacji, musiało zaistnieć istotne uzasadnienie. Rozumiem, że dla wielu pracowników socjalnych i kuratorów sądowych decyzja o odebraniu dziecka jest naprawdę ostatecznością, ale przyznaję, że czasami jest ona konieczna - mówi pedagog, prof. Małgorzata Michel z Uniwersytetu Jagiellońskiego, streetworkerka.

Piecza zastępcza ma być miejscem, w którym dzieci odebrane rodzicom mają być bezpieczne i otoczone właściwą opieką. Jednak nie zawsze tak jest. Zdarzają się przypadki, kiedy w rodzinie zastępczej dzieci przeżywają dramat, czasem większy niż ten, który zgotowali im biologiczni rodzice.

Przykładem jest głośna sprawa rodziny zastępczej z Łęgowa pod Wągrowcem.

Małżeństwo P. miało pod opieką 12 dzieci, z czego troje biologiczne i jedno adoptowane, pozostałe pozostawały w ich pieczy zastępczej. W środę, 24 maja 2023 roku przedszkolanka czterolatków poinformowała służby, że maluchy mogą być ofiarami przemocy domowej. Na ich ciałach zauważyła siniaki. Chłopiec i dziewczynka natychmiast zostali odebrani i trafiły do szpitala na obserwację. Lekarze po ich zbadaniu stwierdzili, że ślady mogą wskazywać, iż były bite.

Dyrektor Szpitala Powiatowego w Wągrowcu, dr Przemysław Bury, wskazał w rozmowie z „Głosem”, że chłopiec miał ślady na głowie - zasinienia w okolicy ucha, a dziewczynka - na pośladkach.

Jeszcze tego samego dnia małżeństwu P. zostały odebrane pozostałe dzieci. Przewieziono je do szpitala, gdzie lekarze sprawdzili, w jakim są stanie.

- Ujawniono ślady przemocy fizycznej u wszystkich dzieci, także u najmłodszego, 1,5-rocznego - zasinienia, otarcia na przedramieniu i stopie. Starszy chłopiec miał nawet obrzęk uda. Obrażenia nie były na tyle poważne, by wymagały hospitalizacji. W szpitalu na obserwacji pozostaje dwójka czterolatków

- dodał dyrektor Bury.

Od rodziców zastępczych odebrano dzieci w wieku od niespełna dwóch do 14 lat. Wszystkie trafiły do placówek opiekuńczych, a sprawą zajęła się prokuratura.

Śledczy z Prokuratury Rejonowej w Wągrowcu przesłuchali 49-letnią kobietę i 58-letniego mężczyznę, będących rodzicami zastępczymi dla ośmiorga dzieci. Jak powiedział w rozmowie z PAP Dominik Zieliński z wągrowieckiej policji, „prokurator po zapoznaniu się z treścią zgromadzonych materiałów przeprowadził czynności z zatrzymanymi, przedstawił zarzuty m.in. znęcania się nad siedmiorgiem dzieci”.

Dodał, że prokurator sformułował także zarzut narażenia na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu jednego dziecka - 2-letniego chłopca.

- Zarówno kobieta, jak i mężczyzna, nie przyznali się do postawionych im zarzutów. Kobieta postanowiła odmówić składania wyjaśnień, natomiast mężczyzna wyjaśnienia złożył

- powiedział Zieliński.

Po zakończeniu czynności z podejrzanymi, prokurator skierował do sądu wniosek o ich tymczasowe aresztowanie. Za zarzucane im czyny grozi kara do ośmiu lat pozbawienia wolności.

Sąd Rejonowy w Wągrowcu przychylił się do wniosku prokuratury i zastosował wobec obojga trzymiesięczny areszt tymczasowy.
W sprawie przesłuchano również dzieci. Ich zeznania, a także opinię biegłego z zakresu medycyny sądowej na temat obrażeń dzieci, przekazano prokuraturze do akt sprawy.

Co wiadomo o małżeństwie P.? Para prowadziła rodzinę zastępczą od 2015 roku. Wtedy to wprowadzili się do Łęgowa. Po około trzech latach przenieśli się do powiatu nakielskiego, gdzie mieszkali przez kilka lat, aby latem 2022 roku wrócić do domu w Łęgowie.

Państwo P. od wielu lat współpracowali z Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie w Nakle. Mimo że byli mieszkańcami wsi pod Wągrowcem, zgłosili się do Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Nakle nad Notecią, chcąc zostać rodziną zastępczą.

- Państwo P. przeszli niezbędne procedury i stali się rodziną zastępczą. Zamieszkali w Trzeciewnicy, ponieważ w ich domu pod Wągrowcem konieczny był remont. Płaciliśmy za ich lokum w Trzeciewnicy

- powiedział w rozmowie z „Gazetą Pomorską” Piotr Hemmerling, zastępca dyrektora PCPR w Nakle.

Jak podają dziennikarze, rodzina miała dobrą opinię, a przeprowadzone kontrole nie wykazały nieprawidłowości. Przez ostatnie lata dom państwa P. opuściło wiele dzieci i nigdy nie było sygnałów, że dzieje się w nim coś nieodpowiedniego.

Czytaj także: Ogromny wzrost samookaleczeń i prób samobójczych wśród dzieci. Dane są zatrważające

- Oczywiście zdarzały się trudne sytuacje. Była jedna próba samobójcza, a także ucieczki, ale w takich rodzinach ucieczki nie są czymś wyjątkowym

- dodał Piotr Hemmerling.

Podkreślił także: - Jesteśmy zaskoczeni tym, co się stało. Na pewno trzeba będzie sprawdzić, czy do przemocy rzeczywiście dochodziło. Zajmą się tym specjaliści.

O tym, co działo się w domu państwa P., opowiedziała w rozmowie z „Głosem” pani Natalia. W tej rodzinie zastępczej miała wcześniej dwójkę dzieci, a do chwili obecnej przebywa tam jej 8-letni syn.

- Od czterech lat próbowałam uświadomić powiatowe centra pomocy rodzinie, opiekę społeczną, a nawet Rzecznika Praw Dziecka o tym, że w tej rodzinie zastępczej dzieją się dziwne rzeczy

- mówi kobieta.

Dodaje: - Dostawałam sygnały od dzieci, że na przykład chodzą głodne, nie mogą nigdzie wychodzić, że panuje straszny hałas, że stosuje się wobec nich przemoc psychiczną. Doszło do tego, że mój starszy syn, będąc tam, w wieku 15 lat, próbował popełnić samobójstwo. Niestety urzędnicy zamietli wszystko pod dywan i nie udało mi się nic zdziałać.

Pani Natalia mówi, że jej pełnoletni syn po pobycie w rodzinie państwa P. jest w takim stanie psychicznym, że do dziś nie może się pozbierać.

- Któregoś dnia - kiedy jeszcze był w tej rodzinie - stanął na ulicy i zwrócił się do mnie: „Mamo, wezwij policję, bo ja tam nie wracam. Jeśli wrócę, to ucieknę”. Syn złożył zeznania na policji w Nakle, mówił między innymi o wyzwiskach kierowanych do dzieci ze strony państwa P. Został jednak zmuszony przez to małżeństwo do odwołania zeznań. Wycofał je, bo się bał

- wspomina.

I dodaje, że także próba samobójcza jej syna „została zamieciona pod dywan”.

- Nie było żadnej reakcji ze strony państwa P., poza tym, że tego samego dnia, kiedy to się stało, straszyli dzieci wywiezieniem do ośrodka wychowawczego i zerwaniem wszelkich kontaktów z rodziną

- mówi matka 8-latka.

Postępowanie w tej sprawie miała przejąć wągrowiecka policja.

- Dwa tygodnie temu mój syn był na policji i ponownie składał zeznania dotyczące przemocy psychicznej, której doświadczył w tej rodzinie zastępczej. O wielu sytuacjach nie wiem, córka, która tam też przebywała, praktycznie nic nie mówiła, a starszy syn - jedynie zdawkowo. Informacja o zatrzymaniu państwa P. poruszyła mojego syna. Jakby kamień spadł mu z serca, że w końcu prawda zaczęła wychodzić na jaw. Jednak boli go, że przez tyle lat nie udało się tego powstrzymać

- mówi pani Natalia.

Brakuje rodzin zastępczych

Gdy rodzina biologiczna zawiedzie państwo ma obowiązek zapewnić dziecku opiekę. Piecza zastępcza dzieli się na instytucjonalną i rodzinną. Ta pierwsza może być sprawowana w placówkach opiekuńczo-wychowawczych, regionalnych placówkach opiekuńczo-terapeutycznych lub w ośrodkach interwencyjnych preadopcyjnych. Z kolei pieczę rodzinną mogą sprawować rodziny zastępcze: spokrewnione, niezawodowe i zawodowe.

Rodziny zastępcze zawodowe mogą funkcjonować jako pogotowia rodzinne (w nich umieszczane są dzieci do czasu unormowania ich sytuacji, zasadniczo nie dłużej niż na okres 4 miesięcy), rodziny zawodowe specjalistyczne (w szczególności dla dzieci niepełnosprawnych), rodzinne domy dziecka (dla dzieci i młodzieży do 18. roku życia) oraz rodziny pomocowe (wspierające wymienione wyżej formy pieczy zastępczej).

Z najnowszych danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że na koniec 2022 r. rodzin zastępczych spokrewnionych, niezawodowych i zawodowych, było w Polsce 35 439, do tego działało też 781 domów dziecka. Wśród rodzin zastępczych rodziny zawodowe stanowiły zaledwie 5,8 proc., było ich więc w całym kraju nieco ponad 2 tysiące.

Z najnowszych danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że na koniec 2022 r. w pieczy zastępczej przebywało 72,8 tys. dzieci pozbawionych całkowicie lub częściowo opieki rodziny naturalnej, z tego 56,2 tys. w pieczy rodzinnej (rodzinach zastępczych lub rodzinnych domach dziecka) oraz 16,6 tys. w pieczy instytucjonalnej. W porównaniu z 2021 r. liczba dzieci przebywających w pieczy zastępczej zwiększyła się o 0,7 proc.

Dane GUS wskazują, że do końca ubiegłego roku funkcję rodziny zastępczej pełniło 18 409 małżeństw i 17 030 samotnych osób. Większość z nich - 72,6 proc. opiekowała się jednym dzieckiem, dwoje dzieci miało pod opieką 18,1 proc. rodzin, czworo i więcej dzieci 3,8 proc. Ponad połowa osób prowadzących rodziny zastępcze była w wieku 51-70 lat.

Ponadto, jak podaje GUS, w całej Polsce, w rodzinnej pieczy zastępczej przebywało 56 240 dzieci, w tym 5 580 w rodzinnych domach dziecka.

Biorąc pod uwagę wiek podopiecznych umieszczonych w rodzinnej pieczy zastępczej, zarówno w rodzinach zastępczych jak i w rodzinnych domach dziecka, najliczniejszą grupę stanowiły dzieci w wieku 7-13 lat (19 469), natomiast najmniej licznie w rodzinnej pieczy umieszczano niemowlęta zastępczej (936).

W 2022 r. do rodzinnej pieczy zastępczej po raz pierwszy zostało przyjętych 9 953 dzieci. W tym okresie rodzinną pieczę zastępczą opuściło 7 655 dzieci w wieku do 18 roku życia. Ponad 1/3 z nich wróciła do rodzin naturalnych.

W Wielkopolsce, w 2022 roku w 3 189 rodzinach zastępczych przebywało 4 949 dzieci.

Zawodzi system - czy na pewno?

W Polsce brakuje rodzin zastępczych, co skutkuje przeciążeniem tych, które już działają. Przykładem jest chociażby 12-osobowa grupa dzieci z okolic Wągrowca, które pozostają pod opieką dwojga dorosłych. Państwo P. byli zawodową rodziną zastępczą. Aby nią zostać, musieli najpierw przejść odpowiednie przeszkolenie.

Jednak coś w tej rodzinie nie zadziałało. Pojawia się więc pytanie - kto zawiódł?

- Bycie rodzicem zastępczym stało się w Polsce zawodem, dlatego rozumiem, że taki incydent, jak ten w rodzinie z okolic Wągrowca, mógł się zdarzyć. Kiedyś mieliśmy do czynienia z serią skandali, gdzie dzieci w pieczy zastępczej były traktowane niewłaściwie. Ale to się zmieniło. Od 10 lat obowiązuje w Polsce Ustawa o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej, która przyniosła widoczne zmiany na lepsze. Tutaj mamy do czynienia z konkretną sytuacją, konkretnym przypadkiem, w konkretnym kontekście

- mówi pedagożka, prof. Małgorzata Michel.

I dodaje: - To jest podobne do sytuacji, która miała miejsce w przypadku Kamila z Częstochowy. Pytamy, gdzie system zawodził i stwierdzamy, że system nie funkcjonuje. Ale to nie jest takie proste, przynajmniej moim zdaniem. W Polsce mamy ramy formalno-prawne, które pozwalają zadbać o to, aby konkretne osoby w określonym środowisku lokalnym i w konkretnych instytucjach dbały o prawidłowe funkcjonowanie tego systemu. Warto więc zastanowić się, co konkretnie poszło nie tak - czy rodzice nie zostali odpowiednio zweryfikowani, czy nie zostali wystarczająco skontrolowani, nauczani, czy wyszkoleni. A może problemem jest to, że w Polsce brakuje chętnych do zostania rodzicami zastępczymi? I wtedy jest to już problem systemowy.

Radzi też, aby skupić się najpierw na tym, co nie zadziałało w tej konkretnej rodzinie z okolic Wągrowca.

- Chociaż ustawa nie określa konkretnej liczby dzieci, które mogą być w jednej rodzinie zastępczej, możemy założyć na podstawie zdrowego rozsądku, że coś w tej rodzinie nie funkcjonowało prawidłowo. Rozumiem, skąd mógł wynikać ten problem. Wynikał on po prostu z braku miejsc, gdzie można by umieścić dzieci

- podkreśla pedagożka.

Dodaje jednak, że oprócz problemów jednostkowych, są i te systemowe.

- W Polsce mamy problem przerzucania dzieci, ponieważ często zdarza się, że nikt nie chce przyjąć tych konkretnych, które potrzebują opieki od zaraz, Mam do czynienia z rodzicami zastępczymi, którzy mają na przykład sześcioro dzieci w domu i informują pracowników PCPR i MOPS, że nie są w stanie przyjąć więcej. Wtedy zaczyna się dyskusja, który dom rodzinny w powiecie przyjmie to konkretne dziecko, a częściej 3-, 4-osobowe rodzeństwo, które wymaga opieki

- mówi Małgorzata Michel.

Pedagożka przyznaje, że to stanowi ogromny problem, ponieważ nie mamy w Polsce rozwiązania, które gwarantowałoby rodzicom zastępczym poczucie bezpieczeństwa, które pozwoliłoby im podjąć decyzję o podjęciu się tej roli.

- Wyobraźmy sobie sytuację, w której w jednej rodzinie jest 12 dzieci - mówi pedagożka. - Nie ma możliwości, aby to prawidłowo funkcjonowało przy tylko dwóch dorosłych osobach.

Jakie więc zmiany powinny zajść, aby rodziny zastępcze otrzymywały odpowiednie wsparcie instytucji?

Jak wskazuje prof. Michel, rodzice zastępczy to osoby, które powinny być traktowane jak partnerzy w systemie.

- Musimy pamiętać, że zawodowy rodzic zastępczy jest partnerem dla PCPR-ów, ośrodków pomocy społecznej i innych instytucji. Często są to osoby wykształcone w dziedzinie pedagogiki lub psychologii. Więc po pierwsze, potrzebne jest partnerstwo. Po drugie, konieczna jest lepsza weryfikacja osób, które zgłaszają chęć zostania rodzicem zastępczym. Moim zdaniem, ta weryfikacja powinna być znacznie bardziej rygorystyczna

- tłumaczy pedagożka.

Dodaje, że jest również za wprowadzeniem urzędu na wzór niemieckiego Jugendamtu.

- Uważam, że jeśli w rodzinie, w tym przypadku zastępczej, wszystko jest w porządku, nie mamy powodów do obaw. Jeżeli jednak tak nie jest, oznacza to, że coś jest nie tak. W Niemczech i krajach skandynawskich system działa tak, że dziecko jest odbierane i przenoszone do bezpiecznych warunków. W międzyczasie rodzicom proponuje się różne formy pracy nad sobą, np. terapię. Wiem, że w tej konkretnej rodzinie spod Wągrowca były problemy. Dorośli mieli swoje, nieprzepracowane i niewyjaśnione kwestie

- zauważa.

Prof. Małgorzata Michel mówi, że pracownicy Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie i ośrodek pomocy społecznej z pewnością wiedzieli o problemach w rodzinie zastępczej , ponieważ - jak zauważa - w małych społecznościach lokalnych wszyscy wiedzą o wszystkim.

- Dodatkowym problemem jest to, że w lokalnych społecznościach często spotyka się opór przed przyjmowaniem zgłoszeń dotyczących osób znanych lub z rodziny. To już jest kwestia edukacji społecznej

- podkreśla.

Pedagożka zwraca uwagę na kolejną istotną kwestię, jaką jest brak pracowników w ośrodkach pomocy społecznej - co także jest problemem systemowym.

- Faktem jest frustracja wśród pracowników socjalnych, którzy zarabiają mniej niż ich podopieczni otrzymują z zasiłków. Ten materialny czynnik stanowi motywację do pracy, jednak trudno mi określić, dlaczego niektóre osoby nie wywiązują się ze swoich obowiązków zawodowych

- tłumaczy.

Dodaje również, że wiele zależy od samych pracowników opieki społecznej, od tego, czy zareagują.

- System bowiem nie jest abstrakcyjną siatką, która nas otacza i na którą nie mamy wpływu. Składa się on z formalno-prawnych ram poszczególnych instytucji tworzących lokalną sieć, w których zatrudnione są konkretne osoby. Czy dana osoba zareaguje na dany problem, czy też nie, zależy od niej samej. Problemem jest również fakt, że kiedy taka osoba zdecyduje się zareagować, często jest piętnowana przez lokalną społeczność. Staje się osobą, która „donosi” lub „kabluje”

- podkreśla.

I zaznacza: - Wydaje się, że posiadamy odpowiednie ramy formalno-prawne, które umożliwiają nam skuteczne funkcjonowanie. Kluczowa jest jednak edukacja społeczna oraz ciągłe szkolenie służb. Ludzie, którzy pracują na danych stanowiskach, powinni być odpowiednio przygotowani do realizacji swoich obowiązków.

Istotny wpływ - zdaniem prof. Michel - ma również społeczeństwa, które podejrzewając, że dziecku dzieje się krzywda, powinno bezwzględnie reagować i zgłaszać.

Samotność dziecka

- Odebranie dziecka biologicznym rodzicom zawsze jest traumą, niezależnie od tego, jak złe warunki panują w domu. Kiedy więc dziecko jest następnie odbierane rodzicom zastępczym, to mamy do czynienia z podwójną traumą, a najbardziej cierpią znowu dzieci

- zauważa prof. Małgorzata Michel.

A taka trauma niesie ze sobą katastrofalne skutki.

- Biorąc pod uwagę, że te dzieci już przebywały w rodzinie zastępczej, można przypuszczać, że miały objawy zespołu zaburzonych więzi, były odrzucone przez rodziców biologicznych i doświadczyły systemowo trudnych sytuacji. Nie mogą one powrócić na tory normalnego dzieciństwa, ponieważ cały czas muszą walczyć: o uwagę, o przetrwanie, a czasami nawet o życie

- tłumaczy prof. Michel.

I dodaje: - Jeżeli dziecko nie będzie miało możliwości przepracowania tych doświadczeń, nie będzie miało zasobów, aby założyć w przyszłości własny dom, i z dużym prawdopodobieństwem powieli dotychczasowe wzorce. Takim dzieciom towarzyszy samotność, nieufność, wrogość, chęć zemsty.

Plan zmian

Od lutego bieżącego roku obowiązują zmiany w systemie pieczy zastępczej. Ich głównym założeniem jest przyspieszenie procesu deinstytucjonalizacji pieczy zastępczej, czyli stopniowego przejścia od umieszczania dzieci w placówkach instytucjonalnych do opieki w formach rodzinnych, na przykład w rodzinach zastępczych.

Samorząd Województwa Wielkopolskiego, we współpracy z Regionalnym Ośrodkiem Polityki Społecznej w Poznaniu, opracował Wielkopolski Plan Deinstytucjonalizacji i Rozwoju Usług Społecznych na lata 2023-2026.

- W naszym projekcie skupiamy się na pięciu głównych grupach docelowych: rodzinach, rodzinach zastępczych i adopcyjnych, osobach starszych, osobach z niepełnosprawnościami, osobach z zaburzeniami psychicznymi oraz osobach znajdujących się w kryzysie bezdomności lub zagrożonych bezdomnością

- mówi Jolanta Kopińska, zastępczyni dyrektora ROPS w Poznaniu ds. rodziny.

Podkreśla: - Naszym celem jest poprawa dostępności mieszkańców Wielkopolski do wsparcia świadczonego w środowisku lokalnym. Jeśli chodzi o osoby przebywające w instytucjach całodobowych, takich jak domy dziecka czy DPS-y, chcemy zapewnić im wsparcie, które na dłuższą metę pozwoli im na samodzielność i niezależność od tych instytucji.

A jak to ma wyglądać w praktyce w kontekście pieczy zastępczej?

- Planujemy rozwijanie usług profilaktycznych dla rodzin, dzieci i młodzieży, poprzez tworzenie takich miejsc jak kluby czy świetlice. Dla dzieci to będzie tzw. „trzecie miejsce”, po domu i szkole, gdzie będą mogły spędzić czas i odrobić lekcje. W Wielkopolsce pilotażowo prowadzimy już tzw. kluby rodzinne, w których organizowane są różne imprezy oraz zajęcia dla rodziców z dziećmi, które rozwijają również kompetencje rodzicielskie

- wyjaśnia Jolanta Kopińska.

W planach jest również rozwój infrastruktury wspierającej funkcjonowanie dzieci i młodzieży w pieczy rodzinnej oraz ich opiekunów, między innymi poprzez tworzenie miejsc interwencyjnej opieki typu rodzinnego.

- Gdy zdarza się sytuacja wymagająca interwencyjnego odebrania dziecka, chcielibyśmy umieścić je w środowisku przypominającym rodzinne

- mówi Kopińska.

Jak zauważa, planowane jest także zwiększenie liczby miejsc w rodzinnej pieczy zastępczej.

- Realizowane są różne kampanie, ale nie zawsze przynoszą oczekiwane efekty. Dlatego w ramach tych nowych planów chcemy intensywnie wspierać obecnie funkcjonujące rodziny zastępcze i dzieci w nich przebywające. Mamy nadzieję, że to zainteresuje większą liczbę osób i poszerzy nasze możliwości tworzenia nowych rodzin zastępczych

- wyjaśnia.

I dodaje: - Kierujemy nasze działania na zwiększenie dostępności pomocy w miejscu zamieszkania dziecka, aby sytuacji, które prowadzą do konieczności odebrania dziecka, było jak najmniej. W związku z tym chcemy rozszerzyć wsparcie dla rodzin w ich własnym środowisku, np. poprzez asystentów rodzin. Chcemy też, aby ci asystenci mogli wskazać rodzinom miejsca, gdzie mogą otrzymać dodatkową pomoc, na przykład gdzie ktoś zaopiekuje się ich dzieckiem na pewien czas.

Obserwuj nas także na Google News

Główny Urząd Statystyczny opublikował najnowszy ranking miast w Polsce z największą liczbą przestępstw stwierdzonych na 1000 mieszkańców. Pod uwagę wzięto przestępstwa kryminalne, gospodarcze i drogowe. Oto 20 miast z Wielkopolski, które uplasowały się najwyżej w rankingu niebezpiecznych miast. Kto znalazł się na liście? Sprawdź w galerii --->

Oto 20 niebezpiecznych miast w Wielkopolsce. Mieszkasz tu? M...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski