Głównym celem dla Warty Poznań na 2020 rok był awans do PKO Ekstraklasy. Stał on się realny, kiedy na koniec 2019 roku Zieloni zaskoczyli wszystkich i po 20 meczach mieli 40 punktów na koncie, liderując na zapleczu ekstraklasy. Jednak znowu potwierdziła się teoria, że kto na zimę prowadzi, wiosną ma sporo problemów. W ostatnich czterech sezonach Fortuna 1. Ligi tylko Raków Częstochowa, będący na pierwszym miejscu w tabeli na koniec 2018 roku, zdołał utrzymać lokatę w pierwszej dwójce. Warcie to się nie udało, ale zajęła 3. miejsce w lidze.
To miejsce było o tyle istotne, że oznaczało możliwość gry półfinału i finału baraży u siebie. Ostatni tydzień lipca był zatem tygodniem prawdy. Najpierw do Grodziska Wlkp. przyjechała Termalika Bruk-Bet Nieciecza, która w tym roku zrobiła ogromny progres. Po ciężkim meczu Zieloni wygrali 1:0 przy pomocy VAR-u, który pierwszy raz pojawił się na pierwszoligowych boiskach. Właściwie mecz z ekipą Mariusza Lewandowskiego (teraz zdecydowany pretendent do awansu do ekstraklasy) od początku wydawał się kluczowy. Warta i Termalika na papierze były najmocniejsze w tamtym momencie i głoszono teorię, że kto wygra ten półfinał, awansuje do PKO Ekstraklasy. I tak właśnie było, bo 31 lipca przyjechał Radomiak i ta data zapisała się w historii klubu z Drogi Dębińskiej. Znowu pomógł VAR i po dwóch jedenastkach pewnie wykonywanych przez Kupczaka, Zieloni po ćwierć wieku wrócili na najwyższy szczebel rozgrywkowy w Polsce, a Poznań zyskał kolejny klub w ekstraklasie.
Dzień, który przejdzie do historii
31 lipca było wielkie świętowanie, ale władze Warty już następnego dnia rano usiadły i planowały kadrę na nowy sezon. To była słuszna decyzja, bo nie było czasu, a Warta była w jednej z najdziwniejszych sytuacji w historii z powodu pandemicznego sezonu. Zieloni grali ostatniego dnia lipca, 10 sierpnia wrócili do treningów, a sześć dni później już wychodzili na swój pierwszy oficjalny mecz. Piotr Tworek nie miał czasu rozegrać nawet sparingu przed sezonem, co w normalnych warunkach jest nie do pomyślenia. Między meczem barażowym a premierowym spotkaniem w PKO Ekstraklasie minęło tylko 23 dni, ale Zieloni dali radę.
Warta wywalczyła awans i poszła inną drogą niż Stal Mielec czy Podbeskidzie. Władze klubu i Piotr Tworek zdali sobie sprawę, że w PKO Ekstraklasie trzeba grać inaczej i potrzeba więcej jakości. Do Zielonych dołączyło aż 9 zawodników, z czego tacy piłkarze jak Jan Grzesik, Matusz Kuzimski, Daniel Bielica czy Robert Ivanov byli wzmocnieniami. Niestety, resztę ciężko ocenić pozytywnie, ale ciężar gry w ekstraklasie unieśli liderzy, którzy byli nimi także poziom niżej. Świetny początek sezonu, jak i całą rundę, zaliczyli m.in. Bartosz Kieliba, Adrian Lis, Łukasz Trałka czy Mateusz Kupczak, a w końcówce przebudził się Jakóbowski. Były też dość bolesne pożegnania po awansie, jak np. Łukasza Spławskiego, który w końcówce poprzedniego sezonu był pierwszym wyborem w ataku. Z kolei najgłośniej było o odejściu Michała Grobelnego, do którego sam Tworek mówił, że Michał "wywalczył sobie ten awans", a ostatecznie został pożegnany.
Runda z podniesioną głową
Warta Poznań po 14 meczach zajmuje 14. miejsce i jest najlepszym z beniaminków. W dodatku trenerzy pozostałych dwóch stracili już posady a Piotr Tworek nie musi się bać o pracę. Co ważne, Zieloni w większości meczach dorównywali poziomem i ani razu się nie skompromitowali, w przeciwieństwie do Stali i Podbeskidzia. Mieli pomysł i próbowali wykorzystywać swoje najmocniejsze strony. Jedynie w meczu z Legią po 30 minutach można było się rozejść.
W ostatnich czterech spotkaniach Zielonym zabrakło już pary, ale to był efekt wielu problemów w sezonie - wąskiej kadry, koronawirusa, który podczas rundy trapił drużynę, oraz nietrafionych transferów czy rozczarowania postawą niektórych zawodników. Dobrze, że granie w 2020 roku dla Zielonych się zakończyło, bo momentami wyglądało to tak, że gdyby były jeszcze do rozegrania ze trzy mecze, to wszystkie Warta by przegrała.
Dla kogo brawa?
Wielkie gratulacje za ten rok należą się Piotrowi Tworkowi i jego sztabowi szkoleniowemu. To, w jakich warunkach musieli pracować i z jakim materiałem kadrowym, to osiągnięty wynik jest zdecydowanie ponad stan. W tym roku z ligi spada tylko jedna drużyna, co jest wielką szansą dla Warty, ale wielu ekspertów skazywało Zielonych na zostanie czerwoną latarnią ligi. W końcu na zapleczu Warta awansowała po barażach, gra poza swoim obiektem, a dodatkowo ma najmniejsze możliwości budżetowe i kadrowe.
Brawa należą się także wspomnianym liderom na boisku, bo każda formacja takiego miała. Wysoką formę potwierdził Lis, pozytywnie zaskoczył Bielica, a po Trałce czy Kupczaku nie było widać dużej różnicy w zmianie ligi. Na wyższy poziom wskoczyli też Kieliba czy Ławniczak, co pozwoliło utrzymać w ryzach defensywę Warty, która jest główną siłą ekipy Tworka.
Dla kogo rózga?
Jest zdecydowanie kilka nazwisk, które rozczarowało w całym 2020 roku, a szczególnie w ekstraklasie. Na pierwsze miejsca wysuwają się Robert Janicki, Gracjan Jaroch czy Mariusz Rybicki. W pierwszej lidze robili różnicę, ale poziom wyżej się zagubili. Dodatkowo w 2020 roku więcej transferów nie wypaliło niż wypaliło.
Zima 2020 to kompletna klapa - Danielewicz, Stępiński, Szczepaniak czy Apolinarski. Ten ostatni jeszcze się wybronił (młodzieżowiec, wychowanek), ale reszty już nie ma w klubie (Szczepaniak teoretycznie jeszcze jest, ale to już kwestia czasu). Latem sprowadzono jeszcze m.in. Handzlika (3 mecze w ekstraklasie), Kopczyński (kontuzja, bez meczu), Spychała (lepiej jakby w ogóle nie wychodził, bo więcej było przez niego problemów niż pożytku), a Rodriguez czy Czyżycki to na dzisiaj kompletne rozczarowania. Argumentem latem jest brak czasu, ale teraz już nie ma miejsca na błędy. Nadchodzące okienko będzie dla Warty i Roberta Grafa kluczowe, żeby utrzymać klub. Nie mówiąc o braku odpowiedniej liczby młodzieżowców, przez co na ławce musiał przez cztery mecze siedzieć Adrian Lis.
Wartę od strefy spadkowej dzielą obecnie cztery punkty i o utrzymanie wiosną będzie bardzo ciężko. Obaj główni rywale wymienili trenerów i u rywali jest wielka mobilizacja przed wiosną, żeby nie być tym jedynym spadkowiczem. W Warcie zapewne najbardziej żałują tych feralnych końcówek (jak i w całym Poznaniu), bo tych punktów i dobrych humorów mogło być jeszcze więcej.
Szczęście czy jednak pech?
Zieloni mają szczęście, bo udało się awansować do PKO Ekstraklasy w sezonie, gdzie spada tylko jedna ekipa. To niebywała szansa, by zostać w elicie na dłużej, a co najważniejsze korzystać ze wszystkich benefitów z tym związanych, głównie finansowych. Dodatkowo Zieloni osiągnęli największy sukces od lat w Fortuna Pucharze Polski, gdzie awansowali do 1/8 finału i zagrają z Cracovią.
Tego szczęścia zabrakło w grudniu i nie mówimy tu o samej boiskowej postawie. Władze klubu z pomocą byłego już wojewody wielkopolskiego Łukasza Mikołajczyka wnioskowały o dofinansowanie 38 milionami złotych modernizację stadionu i obiektów przy Drodze Dębińskiej z Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych. Niestety, Zieloni nie dostali ani grosza (zresztą jak żaden projekt w Poznaniu) i zrobił się duży problem. Raz, że to miały być kluczowe pieniądze do powrotu Warty do Poznania, a dwa, to PZPN niechętnie patrzy na kluby, które więcej niż jeden sezon chcą grać w ekstraklasie bez swojego obiektu.
Zobacz też:
Przy tym, jakie Warta ma warunki i możliwości, to zrobiła wynik zdecydowanie ponad stan. Wielkie brawa za charakter dla całego klubu i oby 2021 rok był jeszcze lepszy niż ten mijający. Kluczem do takiej oceny będzie utrzymanie w lidze, postęp prac przy infrastrukturze przy Drodze Dębińskiej oraz rozwój klubu na płaszczyźnie sportowej i marketingowej.
Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?