Warciarze podejmowali dzisiaj zespół, który jest w całkowitej rozsypce. Lechia oprócz tego, że w piłkę gra bardzo słabo, co potwierdza ostatnie miejsce w ligowej tabeli, to na dodatek w ostatnich dniach straciła trenera. Z funkcją pierwszego szkoleniowca lechistów pożegnał się Tomasz Kaczmarek. Jego miejsce tymczasowo zastąpił Maciej Kalkowski, który był asystentem w zespole z Trójmiasta. Dla 48-letniego trenera mecz z Wartą był debiutem w ekstraklasie. Wcześniej samodzielnie powadził Elanę Toruń na poziomie III ligi.
Ten mecz był idealnym momentem dla poznaniaków, aby podtrzymać dobrą serię na wyjazdach. W ekstraklasie nie ma lepszej ekipy w delegacjach od Zielonych. W całym 2022 roku ekipa Dawida Szulczka zdobyła na boisku przeciwnika aż 25 punktów. Do tego szkoleniowiec ekipy z Dolnej Wildy z początku postanowił nie rotować składem w porównaniu do ostatniego, zwyciężonego ligowego spotkania w Krakowie z Pasami (2:0). W ostatniej chwili jednak Michała Kopczyńskiego, który nabawił się urazu na rozgrzewce, musiał zastąpić Mateusz Kupczak.
Podobnie, jak w spotkaniu z Lechem Poznań, to gdańszczanie lepiej zaczęli tę konfrontację. Dobrą okazję na sprawdzenie Adriana Lisa miał Łukasz Zwoliński, jednak napastnik lechistów nieczysto trafił w futbolówkę. Aczkolwiek z każdą minutą to Zieloni przejmowali kontrolę nad spotkaniem. Warta dobrze wyglądała w środkowej strefie boiska, próbując opanować tę część boiska. Brakowało natomiast dokładnych podań w stronę Adama Zrelaka, co przekładało się na znikomą liczbę akcji podbramkowych.
Pod koniec pierwszego kwadransa gry dziecinny błąd popełnili obrońcy Lechii, którzy stracili posiadanie piłki we własnym polu karnym. Z prezentu jednak nie skorzystali goście. Najpierw w Dusana Kuciaka trafił Zrelak, a następnie Szczepański ustrzelił będącego w bramce Michała Nalepę. To była najlepsza okazja dla Warciarzy w tej części spotkania.
Kibice przed telewizorami oraz ci, którzy przybyli na stadion w Gdańsku mieli prawo się wynudzić. Sytuacji bramkowych oraz strzałów było jak na lekarstwo. Gospodarze nieśmiało próbowali przebić się w okolice pola karnego Warty, jednak za każdym razem byli stopowani czy to przez Stavropoulosa, czy Szymonowicza.
Napisać, że sobotnie wydarzenie po 45 minutach było przeciętne, to jakby nic nie napisać. Aby to zobrazować, to jedną z ciekawszych sytuacji był strzał Macieja Gajosa w 38. minucie spotkania, lecz próba byłego piłkarza m.in. Kolejorza zakończyła się przestrzeleniem o jakieś 5 metrów nad poprzeczką Lisa.
Po zmianie stron działo się nieco więcej, niż w pierwszej odsłonie. Warta częściej próbowała szukać swoich okazji na zdobycie bramki. Za to wzięli się obrońcy Zielonych. Najpierw swojej szansy strzałem głową szukał Dawid Szymonowicz, a następnie Stavropoulos. Piłka jednak cały czas nie mogła znaleźć drogi do bramki Słowaka.
W 65. minucie zrobiło się gorąco w polu karnym gości. Między nogami Ivanova uderzył Zjawiński, natomiast Lis wykazał się świetną interwencją. Z pola bramkowego piłkę jeszcze wybił Matuszewski, bowiem za jego plecami czyhał Dominik Piła. Gdyby rezerwowy gdańszczan doszedł do tej okazji, to z pewnością oglądalibyśmy gola w tym spotkaniu.
Warta Poznań remisuje swoje pierwsze ligowe spotkanie od 27 lutego, wówczas to Zieloni zremisowali na wyjeździe z Jagiellonią Białystok (2:2). Dzięki temu wynikowi poznaniacy awansowali, na kilka godzin, w ligowej tabeli na 7. pozycję.
Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?