– Wisła Płock ma ciekawy pomysł na grę. To zespół, który gra do przodu. Mam jednak nadzieję, że zneutralizujemy ich mocne strony – stwierdził przed meczem Dawid Szulczek.
Zobacz też: Warta Poznań potrzebuje punktów i transferów
Szkoleniowiec Warty wcześniej też mówił, że jego zespół nie da się zaskoczyć liderowi. Na boisku było jednak zupełnie inaczej. Od początku warunki gry dyktowali bardziej dynamiczni goście.
Już w 10 min Adriana Lisa postraszył Aleksander Pawlak. Chwilę później Słowak Kristian Vallo prostopadłym podaniem obsłużył Rafała Wolskiego. Gospodarze zakładali pułapkę ofsajdową, ale linię spalonego złamał Konrad Matuszewski. Pomocnik Wisły trafił do siatki, bo Robert Ivanov już go nie dogonił, lecz przez 5 min, kiedy VAR działał w wolnym tempie, Zieloni mogli się łudzić, że gola nie stracą. Jednak stracili i cała koncepcja ich gry runęła jak domek z kart.
Dwie minuty później Wolski zadał drugi cios, przy biernej postawie stoperów, i praktycznie „zamknął” mecz, w którym gospodarze byli tylko tłem dla rywali.
Następnie na Zielonych spadły kolejne nieszczęścia, bo w 30 min kontuzji doznał Milan Corryn. Musiał opuścić boisko i został zastąpiony przez Jakuba Kiełba. Z kolei w 44 min „Duma Wildy” straciła trzecią bramkę po kolejnej, zespołowej akcji wiślaków, wykończonej z bliska przez Hiszpana Davo.
W ofensywie poznańska ekipa w pierwszej połowie nie miała nic do zaoferowania. Raz próbował wejść w pole karne Miłosz Szczepański, ale odbił się od Piotra Tomasika, który z kolei wcześniej w kolejnej dobrej sytuacji dla przyjezdnych próbował wymusić karnego.
– Kompletnie nic nam nie wychodzi, ani wysoki pressing, ani rozgrywanie piłki od tyłu. Nie wiem, co się z nami dzieje. Może w szatni trener Szulczek znajdzie jakiś pomysł na wyjście z impasu. Tylko na to możemy liczyć – przyznał w przerwie meczu Michał Jakóbowski, który w piątkowym meczu w Grodzisku pełnił rolę kapitana.
Niestety po przerwie zamiast przebudzenia kibice zobaczyli kolejną bramkę dla Nafciarzy. Fatalny błąd przy przyjęciu piłki popełnił Dawid Szymonowicz. Na czystą pozycję wyszedł Łukasz Sekulski, który kątem oka zauważył lepiej ustawionego Davo i czwarta bramka stała się faktem. W tym momencie gospodarze odarci zostali ze złudzeń i pewnie bardziej niż o odrabianiu strat myśleli jak wielki będzie sobotni kac. Potem już ciekawsze od gry były duże roszady personalne w obu zespołach, bo trenerzy uznali, że wynik spotkania jest już rozstrzygnięty.
Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?