18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Warunki w szpitalu dziecięcym w Poznaniu są dramatyczne [ZDJĘCIA]

Paulina Jęczmionka
Warunki w szpitalu dziecięcym w Poznaniu są dramatyczne
Warunki w szpitalu dziecięcym w Poznaniu są dramatyczne Grzegorz Dembiński
Łóżka, do których z trudem może dojść lekarz, rodzice, którzy przy komplecie pacjentów nie mogą spać przy dziecku, korytarze, przez które ledwo przejeżdża łóżko, malutkie toalety, do których dziecko poruszające się na wózku trzeba wnieść, bo nie zmieści się w progu - w takich warunkach w Poznaniu leczy się dzieci.

Szpital matki i dziecka przy ul. Krysiewicza. Już od wejścia można się pogubić. Kilka budynków porozrzucanych po podwórku. Po wejściu na izbę przyjęć próżno szukać szatni. Na takie pomieszczenie nie ma miejsca. Jak i zresztą często na samej izbie. Bywa, że rodzice z dzieckiem na rękach czekają na stojąco. Szpital jest za mały. Pęka w szwach.

Czytaj również: Poznań: Szpital dziecięcy powstanie jednak przy Lutyckiej?

Oddział laryngologii. W czteroosobowej sali łóżka zajęte. Przy nich na krzesłach siedzą rodzice. Dodatkowo do jednego dziecka przyszły w odwiedziny dwie osoby. Każda kolejna - w tym i lekarz czy pielęgniarka - może co najwyżej stanąć w progu. Dlatego oddziałowa, niestety, każe gościom wchodzić po kolei. Tu leżą dzieci po zabiegach. Lekarze muszą mieć do nich stały dostęp.

- Sale są tak malutkie, że o rozkładanym fotelu dla rodzica nie ma mowy. Noc spędzamy w kącie na krześle, ewentualnie na karimacie, jeśli personel pozwoli - mówi Monika Małecka, mama chłopca po wycięciu migdałków.

Na 27 łóżek dzieci mają do dyspozycji jedną toaletę. Nawet gdy oddział nie jest pełen, czekają w kolejce. Personelowi też nie jest łatwo. Badania, zabiegi, przygotowanie leków - wszystko odbywa się w małym pokoju zabiegowym. Lekarze i pielęgniarki niemal dosłownie wchodzą tu sobie na głowy.

Nie lepiej jest na oddziale dzieci starszych. Już wejść jest trudno, bo przy drzwiach czekają na przyjęcie pacjenci z rodzicami. Gdy trzeba przejechać z łóżkiem, ci drudzy są wypraszani. Podobnie, jak w malutkich salach, w których łóżka dzieci stykają się ze sobą.

- Robimy, co możemy, ale w takich warunkach trudno jest nam nawet przeprowadzić odpowiednią pielęgnację dziecka - mówi ordynator dr Grażyna Sierakowska-Urbańska. - Gdy w sali jest komplet pacjentów, nie pozwalamy rodzicom rozkładać karimat, a czasem i krzeseł. W sytuacji nagłej nie moglibyśmy ratować dziecka.

Szpital stara się, by choć trochę polepszyć warunki. Ale remonty na niewiele się zdają, bo tu po prostu brakuje miejsca. Te próby poprawy sytuacji widać w części oddziału chirurgii. Jedna strona korytarza to dobudowana część z dość przestronnymi salami. Jest i skromna sala zabaw na kilkoro dzieci oraz pokój zabiegowy. Ale na oddziale jest i kontrast - po drugiej stronie korytarza znajdują się małe, wąskie pokoje z przeszklonymi drzwiami i ścianami. Wyglądają jak akwaria.
Szpital dziecięcy to jednak nie tylko budynki przy ul. Krysiewicza. Są jeszcze oddziały i poradnie przy ul. Nowowiejskiego. Gdyby nie tablice informacyjne, można by jednak mieć wątpliwości, czy dobrze się trafiło. Od wejścia straszy bowiem łącznik z popękanymi szybami. Sale i korytarze w większości rozmiarami przypominają te z Krysiewicza.

Zobacz też: Szpital dla dzieci i matek w Poznaniu powstanie przy Szwajcarskiej

Na oddziale zakaźnym dodatkowo są izolatki. W jednej z nich od kilku dni przebywa z rocznym Ignasiem Krystyna Bogaczyk. Druga osoba mieści się z trudem. Stolikiem na rzeczy mamy jest parapet. Panuje zaduch, bo ze względu na chore dziecko i to, że łóżko zajmuje prawie całą przestrzeń od okna do drzwi, nie można nawet wietrzyć.

- Choć Ignaś jest przyzwyczajony do karmienia na siedząco, tu muszę to robić w łóżeczku, bo na krześle w kącie się nie mieścimy - mówi Krystyna Bogaczyk, której przyjedzie tu spędzić jeszcze 10 dni.

Oddziały przy Nowowiejskiego mają jednak jeszcze inny problem. - Najgorsza jest odległość od Krysiewicza - mówi dr Ewa Salwa. - Tam znajduje się np. intensywna opieka medyczna. A to oznacza, że gdy stan ciężko chorego dziecka się pogorszy, musimy przewozić je szybko karetką.

O tych i wielu innych problemach szpitala dziecięcego mówi się w Poznaniu od dawna. Tak, jak o potrzebie budowy nowego. I gdy wydawało się już, że po latach ustaleń, w końcu wybrano jedną koncepcję - budowę w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego, marszałek województwa, pod naciskiem opozycji, odłożył przygotowany plan na bok i jeszcze raz usiadł do analiz. Rozważana jest budowa mniejszego szpitala za pieniądze województwa. Nawet lokalizacja nie jest jeszcze pewna. A czas leci, kadencja samorządu się kończy. Z jednym jednak województwo zdąży. Z okna szpitala przy ul. Nowowiejskiego widać trwającą budowę molocha. Zostanie oddany do użytku w tym roku. To nowa siedziba Urzędu Marszałkowskiego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski