18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Weterani frontów I wojny - lotnik i cekaemista [ZDJĘCIA]

red
Wiktor Lang przed swoim myśliwcem - Albatrosem DV.
Wiktor Lang przed swoim myśliwcem - Albatrosem DV.
W czasie walk pewnie nigdy się nie spotkali - Lang walczył w powietrzu i zginął, mając 25 lat, Rzepa obsługiwał ciężki karabin maszynowy, a los pozwolił mu dożyć wieku 105 lat. Ale obaj służyli jednej sprawie, obaj przeżyli piekło walk I wojny światowej, i należeli przy tym do grona wojskowych specjalistów obsługujących bardzo nowoczesną wówczas broń...

Bardzo ciekawą postacią - i niezasłużenie prawie zupełnie nieznaną dziś - był młody lotnik o niepospolitej odwadze, który koniecznie chciał być obywatelem polskim. To Wiktor Lang, rozpoznający z powietrza niemieckie pozycje na rzecz powstańców wielkopolskich, i później wykonujący loty na korzyść powstańców śląskich.

Wiktor Lang urodził się 14 marca 1895 roku w - jak pisał w życiorysie - Bernie Morawskiem. Jego ojciec, Karol, był oficerem austriackim, późniejszym majorem Wojska Polskiego, zamieszkałym w Warszawie. Młody Wiktor po ukończeniu szkoły ludowej i szkoły realnej, także wybrał tę drogę i rozpoczął naukę w wojskowej szkole w Wiedniu, by 18 sierpnia 1913 roku wstąpić do cesarsko--królewskiej armii imperium austro-węgierskiego. Początkowo służył w 88. Pułku Piechoty, w sierpniu 1914 roku uzyskał szlify oficerskie. Ranny w walce 28 sierpnia, przez blisko rok był hospitalizowany, pełniąc następnie rolę dowódcy batalionu zapasowego. Nie obijał się jednak na tyłach i w sierpniu 1916 roku ponownie został ranny w boju. Jego "Lista personalna" zawiera zresztą krótkie opisy walk, w których uczestniczył od 1914 roku, z określeniami: ofensywa, bitwa pozycyjna, szturm...

Pierwszego stycznia 1917 roku Wiktor Lang został na własną prośbę przyjęty do szkoły lotniczej w Wiener-Neustadt. Po przeszkoleniu w charakterze obserwatora lotniczego trafił na front już 1 marca 1917 roku - najpierw w Rumunii, a później w ogień walk nad rzeką Isonzo. W rejonie Piavy, 2 lutego 1918 roku, samolot obserwacyjny Langa został zaatakowany przez trzy brytyjskie samoloty myśliwskie, a on sam w tej walce został ranny, dość poważnie w rękę. Pilotowi udało się jednak wylądować, bo Wiktor Lang ponownie trafił do szpitala (w czasie I wojny w sumie był aż pięciokrotnie ranny), i gdy z niego wyszedł - postanowił, że chce sam pilotować samoloty. Zgłosił się do szkoły pilotów, którą ukończył w tym samym 1918 roku. W czasie I wojny światowej Lang wykonał 53 misje bojowe i uczestniczył w 17 walkach powietrznych. Trzy z nich (a według innego źródła - cztery) miały zakończyć się zestrzeleniem wrogiego samolotu. Wojnę zakończył z kolekcją najwyższych medali austro-węgierskich.

Według opinii wystawionej przez podpułkownika Tadeusza Grochowalskiego, dowódcy lotnictwa frontu wielkopolskiego, Wiktor Lang na początku 1919 roku zwolnił się ze służby i jako pilot zgłosił się w Warszawie do polskiej armii. Przydzielony do poznańskiego garnizonu zameldował się w bazie na Ławicy, gdzie pracował jako instruktor pilot, i jednocześnie wykonywał loty bojowe na rzecz frontu wielkopolskiego i działań powstańczych na Śląsku. Wiemy, że latał wówczas na myśliwskim Albatrosie DV, i na rozpoznawczym Albatrosie CIII. Niestety, jeden z takich lotów zakończył się fatalnie - porucznik Lang pilotował wówczas dwumiejscową maszynę rozpoznawczą w misji nad Górny Śląsk i nad terenem zajętym przez wojska niemieckie, samolot porucznika Langa miał awarię. On sam wspominał o tym tak: "Ustało nagle ciśnienie w moim basenie głównym, próbowałem benzynę dopompować, ale na próżno: manometr opadał, aż motor ostatecznie stanął. Pozostało więc tylko jedno: przestawić szybko aparat ze ściekiem benzyny i dbać o to, ażeby możliwym sposobem osiągnąć przynajmniej linię demarkacyjną; mały bowiem zapas rezerwowy benzyny starczy zaledwie na dwadzieścia minut lotu".
Niestety, okazało się to za mało i samolot pilotowany przez Wiktora Langa lądował przymusowo na przygodnym polu niedaleko Sycowa. Lang wraz ze swoim obserwatorem (kapralem), próbował naprawić silnik, ale bez odpowiednich narzędzi nie mógł tego dokonać. W tym też czasie do stojącego samolotu dotarł patrol niemiecki i obaj lotnicy dostali się do niewoli.
Wiktor Lang trafił do obozu jenieckiego w Neuhammer (Świętoszów). Zdołał umówić się z niemieckim podoficerem, że ten za 500 marek dostarczy mu w rękawiczce odpowiednie dokumenty z pieczątkami, które umożliwią mu po ucieczce z obozu legalną podróż na teren zajęty już przez Polaków. Niemiec nie dotrzymał słowa: nasz oficer stanął przed obliczem komendanta obozu, gdzie usłyszał, że podoficer napisał donos, w którym informował, że Lang próbował go przekupić i planuje ucieczkę.

Nie zraziło go to jednak: chciał nadal przeciąć druty i uciec, a w podróży udawać żołnierza niemieckiego. Nie miał jednak dokumentów podróży, przepisowej w wojsku czapki, a w mundurze polskim - takim samym wówczas jak niemiecki, musiał wymienić guziki z orłem na niemieckie - z koroną. Tym razem los wynagrodził mu poprzednie niepowodzenie - Lang wdał się bowiem w rozmowę z wartownikiem, pilnującym ogrodzenia niedaleko baraku, któremu wprost opowiedział o swoich planach. Wartownik otrzymawszy sto marek, dostarczył mu wojskową czapkę z daszkiem, guziki, igłę i nici, a później przedstawił dwóch innych żołnierzy, którzy dostarczyli fałszywe dokumenty podróży, wystawione na nazwisko Karl Langer, jadący do Bawarii na ślub siostry. Dał też nożyce do cięcia drutu i Lang zawczasu przeciął ogrodzenie niedaleko baraku, maskując następnie uszkodzenia.

W niedzielę 11 maja Wiktor Lang założył niemiecką czapkę, przeszedł przez druty ogrodzenia (skaleczywszy jednak dłonie), po czym - niczym spokojnie udający się na urlop niemiecki żołnierz poszedł w kierunku zewnętrznej bramy, gdzie odmeldował się wartownikom, okazując dokumenty podróży. Po kilku minutach był już wolny. Pociągami dotarł do Wiednia, skąd po różnych perypetiach powrócił do Poznania. Wskutek zakażenia i trudów podróży odnowiły się jednak jego rany i ponownie trafił do szpitala. Niebawem został awansowany do stopnia kapitana i wrócił do pracy instruktora.

"Dnia 4 lutego 1920 r. o godz. 10. rano straszliwa wieść rozniosła się lotem błyskawicy po Poznaniu - kapitan pilot Wiktor Lang nie żyje" - czytamy w anonimowym nekrologu, zachowanym w wojskowych archiwach. - "Samolot szkolny Aviatik CIII, prowadzony przez kpt. Langa, instruktora Ławickiej Szkoły Lotniczej, zaraz po starcie runął z wysokości 7 metrów na ziemię, grzebiąc pod szczątkami pilota. Los oszczędził siedzącego za nim ucznia, który nie odniósł większych obrażeń. Wraz ze śmiercią kpt. pilota Langa nasze lotnictwo straciło jednego z najwybitniejszych i najbardziej doświadczonych pilotów instruktorów"...

Z kolei jednym z szeregowych powstańców, którym los nie oszczędził wojennego życia był Jan Rzepa. Walczył w czasie I wojny światowej, w czasie Powstania Wielkopolskiego, na wojnie polsko-bolszewickiej 1920 roku czy we wrześniu 1939 roku. Do historii przeszedł jednak z innego względu: zmarł w 2005 roku jako ostatni powstaniec wielkopolski.
Urodził się 14 czerwca 1899 roku w Ćmachowskich Hubach k. Wronek. Mając osiemnaście lat, został powołany do armii niemieckiej i skierowany do Frankfurtu nad Odrą. Trafił do 12. pułku grenadierów, z którym, po przeszkoleniu został skierowany na front zachodni do Francji. Jego jednostka nie miała lekkiego odcinka, bo znalazła się w samym piekle Verdun. On sam miał jednak ogromne szczęście: w czasie walk obok ciężkiego karabinu maszynowego, w składzie którego załogi był Jan Rzepa, wybuchł pocisk artyleryjski i zginęli wszyscy jego koledzy. On ocalał jako jedyny i trafił do szpitala. Po zawieszeniu broni skierowany został do Cottbus, skąd wyjechał na urlop do domu.

- Jan Rzepa uczestniczył w Powstaniu Wielkopolskim od momentu jego wybuchu, biorąc udział w opanowaniu więzienia we Wronkach 30 grudnia 1918 r. - opowiada Dariusz Roszak z Wronieckiego Stowarzyszenia Historycznego "Historica". - Pełnił służbę w oddziale stacjonującym we Wronkach i 6 stycznia 1919 uczestniczył w wypadzie powstańców z Wronek na stację kolejową w Miałach, który przyniósł opanowanie tej miejscowości i okolic. Następnie wraz z grupą powstańców został przydzielony do powstańców z Grodziska. Przebywał w Zbąszyniu, Opalenicy i Wolsztynie. Walczył w szeregach 3. Kompanii Karabinów Maszynowych III batalionu 2. Pułku Strzelców Wielkopolskich (późniejszego 56. Pułku Piechoty), utworzonej w marcu 1919 r., którą dowodził sierż. Cieślik.

We wrześniu 1919 r. Jan Rzepa wyruszył z Kościana na front wschodni. Brał udział w walkach w okolicach Bobrujska, walkach odwrotowych w rejonie: Leśna, Słonim, Świsłocza, Krynica, Kamieniec Litewski, Gnojono. W Świsłoczy jego pułk otrzymał rozkaz wyruszenia w dalszą drogę pociągami. Wtedy doszło do bardzo charakterystycznego wydarzenia...

- W trakcie ładowania się oddziałów na stacji nieprzyjaciel przerwał front 15. dywizji piechoty i zaatakował 56. Pułk Piechoty - mówi Dariusz Roszak. - Szybkim atakiem III batalionu i części II batalionu odrzucono nieprzyjaciela i pociąg ruszył do Hajnówki. Na następnej stacji ppor. Cieślik zatrzymał pociąg. Przyczepił parowóz do ostatnich czterech wagonów, które uzbroił w 8 ciężkich karabinów maszynowych i takim zaimprowizowanym pociągiem pancernym wjechał w sam środek linii bojowych niczego nie spodziewającego się wroga i otworzył do niego ogień. Pod osłoną tego ognia pozbierano rannych, zabrano polskich żołnierzy i spokojnie odjechano. Zapewne w tej akcji brał udział również Jan Rzepa.

W tym czasie nie było miejsca na odpoczynek - jednostka naszego powstańca wzięła udział w zwrocie zaczepnym znad Wieprza, w ramach tzw. cudu nad Wisłą. Dalej brał udział w walkach pod Berezyną i w opanowaniu Baranowicz i Mińska. Zdemobilizowany w 1922 roku, zamieszkał w Pożarowie i w 1923 roku ożenił się z panną Elżbietą Roszak. W 1930 roku przeprowadził się do Wartosławia.
Mundur założył ponownie w 1939 roku, zmobilizowany do jednostki saperów, z którą przebył cały szlak bojowy w składzie Armii Poznań. Wrześniowe boje zakończyły się dla niego pod Kutnem, gdzie dostał się do niewoli niemieckiej. Zwolniony 11 października 1939 r. z obozu jenieckiego Rosenblatt w Łodzi, wrócił do rodziny, ale szybko został wywieziony na przymusowe roboty do Austrii, w okolice Wiednia. Jak wspomina Dariusz Roszak, wrócił do domu 10 maja 1945 r., pokonując pieszo drogę około 800 km.

Porucznik Jan Rzepa od kwietnia 2004 roku był ostatnim powstańcem wielkopolskim. Zmarł 23 marca 2005 roku. Jego pogrzeb odbył się w Wielką Sobotę, 26 marca na cmentarzu parafialnym we Wronkach. W rok po jego śmierci tablica z jego nazwiskiem została umieszczona na pomniku Powstańców Wielkopolskich i Kompanii ON "Wronki" przy rondzie Europa we Wronkach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski