Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

When Saints Go Machine: nie chodzi o popowe refreny [ROZMOWA]

Cyprian Lakomy
Cyprian Lakomy
When Saints Go Machine: ludzie zbyt często zdają się na dziennikarzy
When Saints Go Machine: ludzie zbyt często zdają się na dziennikarzy Archiwum zespołu
Duńczycy z When Saints Go Machine to kolejny zespół, który ma dość szufladkowania własnej muzyki. Bo choć znajdziemy w niej i elektronikę, i pop, muzycy niechętnie przystają na określanie jej mianem electro popu. Przed czwartkowym koncertem w Poznaniu rozmawiałem z liderem grupy, Nikolajem Vonsildem.

Przyjeżdżacie do Polski już po raz drugi w tym roku. Ostatnim razem graliście w Warszawie na tegorocznym Selector Festival. Masz jakieś wspomnienia związane z tą imprezą?

Nikolaj Vonsild: Selector to naprawdę duży festiwal, ze stosunkowo niewielką sceną (śmiech). Pamiętam, że graliśmy dość późno, przez co publika była już mocno przerzedzona. Cały sprzęt był wówczas podłączony do jednego źródła zasilania, więc wystarczyło jedno uderzenie perkusji, by światła rozbłyskały mocniej. Na festiwalu spotkaliśmy wspaniałych ludzi, jednak kompletnie nie mieliśmy czasu nic zwiedzić, bo podróż na koncert zajęła nam niemalże cały dzień. Wcześniej graliśmy już w Katowicach (na festiwalu Tauron Nowa Muzyka w 2011 r. - przyp. red.) i wrażenia były równie dobre.

Czy czujecie różnicę, występując na scenach festiwali oraz na regularnych koncertach w klubach? Gdzie gra się lepiej?

Nikolaj Vonsild: Myślę, że to po prostu różne otoczenia. Trudno mi wskazać jedno, które podoba mi się bardziej niż drugie. Granie dla wypełnionej po brzegi małej sali może być równie ekscytujące, jak koncert na dużym festiwalu. Nadrzędne znaczenie ma dla nas to, czy na scenie czujemy się komfortowo. Sądzę, że powodzenie występu zależy od tego, czy sprawisz, że widzowie zamiast wpatrywać się w ciebie jak w obraz, rzeczywiście coś poczują.

Muzyka duńska – w przeciwieństwie do pozostałych państw skandynawskich – ciągle jawi się jako nieodkryte terytorium. Myślisz, że istnieje jakaś wspólna cecha, która odróżnia ją na tle dźwięków ze Szwecji, Norwegii czy Finlandii?

Nikolaj Vonsild: To zadanie dla kogoś spoza Skandynawii. Naprawdę trudno powiedzieć coś mądrego, mieszkając tutaj. Choć w moim kraju powstaje wiele ciekawej muzyki, ciężko powiedzieć, by była ona w stu procentach duńska i pozbawiona obcych wpływów. Myślę, że muzyka skandynawska jako taka ma w sobie dużo melodii. To pierwsza rzecz, która przychodzi mi do głowy. Nie wydaje mi się jednak, by miejsce pochodzenia miało większy wpływ na to, jaka muzyka jest.

W 2009 roku zdobyliście nagrodę duńskiego radia w wysokości 100 tys. koron. Jak wiele zawdzięczacie tej wygranej?

Nikolaj Vonsild: Prawdę mówiąc, niezbyt wiele. Zdobyte pieniądze pozwoliły nam wówczas skupić się na komponowaniu muzyki. Przez pewien czas nie musieliśmy nigdzie pracować, mogliśmy też kupić mnóstwo instrumentów. Nie zmieniło to jednak naszego spojrzenia na muzykę jako taką.

Promujecie właśnie płytę „Infinity Pool”. Zdaniem wielu, trzeci album ma szczególne znaczenie w dyskografii każdego zespołu. Jak oceniasz go po kilku miesiącach od wydania?

Nikolaj Vonsild: Na tej płycie obraliśmy nieco inny kierunek niż poprzednio, zmieniliśmy myślenie o tym, co robimy. Można powiedzieć, że nie jest to ani trochę dzieło komercyjne, jednak muzyka nie zawsze musi mieć postać przebojowych patentów i popowych refrenów.

Na „Infinity Pool” sporo eksperymentujecie. Pojawia się m.in. wyraźny wpływ hip-hopu. Czy zatem termin electro pop nadal właściwie oddaje charakter tego, co gracie?

Nikolaj Vonsild: Absolutnie nie! Myślę też, że ta konwencja przestała być dla mnie jakimkolwiek wyznacznikiem dobre cztery lata temu. Nieszczególnie obchodzi mnie to, jak ludzie określą to, co gra When Saints Go Machine, choć mam wrażenie, że zbyt kurczowo trzymają się opisów wymyślonych przez dziennikarzy, zamiast słuchać muzyki samodzielnie i wyciągać własne wnioski.

When Saints Go Machine zagrają Pod Minogą w najbliższy czwartek (21 listopada). Jako support wystąpi Total Power Exchange. Start o godzinie 20. Bilety w cenie 40 zł (przedsprzedaż) i 45 zł (w dniu koncertu) do nabycia w klubie i na stronie Pwevents.pl.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski