Pozew jest przygotowywany i niebawem zostanie skierowany do sądu. Adwokat 19-letniego Dmytra będzie się domagał pieniędzy od firmy Wiel-Pol z Wielichowa, w której doszło do wypadku oraz od jej ubezpieczyciela. Chodzi o zapłatę 530 tysięcy zł.
Przypomnijmy, że do wypadku doszło w kwietniu w zakładzie w Wielichowie. Młody Ukrainiec próbował wyciągnąć papier z prasy wytłaczającej pojemniki na maliny. Maszyna wciągnęła jego rękę i przez około kwadransa na jego nadgarstek działały temperatury mające sięgać aż 150 stopni Celsjusza. Dopiero po kwadransie nadeszła pomoc. Lekarze ze szpitala w Grodzisku Wlkp. musieli amputować fragment ręki Dmytra.
- Będziemy domagać się w sądzie zadośćuczynienia dla Dmytra oraz pieniędzy na jego leczenie, rehabilitację oraz kupno specjalistycznej protezy - zapowiada adw. Patryk Graczyk, który reprezentuje 19-latka.
Prawnik dodaje, że zarówno on, jak i inspekcja pracy zażądali od właściciela zakładu Wiel-Pol w Wielichowie dokumentów maszyny oraz instrukcji jej obsługi. Jednak nie dostali tych materiałów.
- Z moich informacji wynika, że właściciel zakładu nie ma takiej dokumentacji. Poza tym maszyna była prawdopodobnie pozbawiona niektórych elementów zabezpieczających. Moim zdaniem byłby to kolejny czynnik, który przyczynił się do wypadku - podkreśla adw. Patryk Graczyk.
Okoliczności zdarzenia nadal są analizowane przez inspekcję pracę w Poznaniu. Kontrola została przedłużona do końca czerwca. Odrębne postępowanie prowadzi grodziska prokuratura oraz nadzór budowlany.
Interesujący jest m.in. wątek związany z rzekomym nakłanianiem Ukraińca do przedstawienia nieprawdziwej wersji wydarzeń.
Dmytro twierdzi, że Robert S., właściciel zakładu z Wielichowa oraz jego syn po wypadku kazali mu się przebrać w nieroboczy strój. Ponoć namawiali Dmytra, by ten w szpitalu powiedział, że spalił rękę, bo... włożył ją do piecyka.
Konsekwencje może ponieść nie tylko Robert S. z Wielichowa, który nieformalnie zatrudnił u siebie Ukraińca. Instytucje wyjaśniające sprawę interesują się też postawą Jana K. Przez swoją agencję zatrudnienia ściągnął Dmytra do Polski i nie zadbał o jego ubezpieczenie w ZUS. Gdy kilka tygodni rozmawialiśmy z właścicielem zakładu Wiel-Pol oraz przedstawicielem agencji pracy Kajan, obaj nie poczuwali się do odpowiedzialności za wypadek.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?