Znajomi Gawronika twierdzą, że próbując wrócić na salony, namawia ludzi do inwestowania w jego plany lub do choćby drobnej pomocy. W zamian kusi przyszłymi stanowiskami w swojej firmie, gdy ta odniesie spodziewany przez niego sukces. Ktoś pożyczył mu więc samochód i potem miał kłopoty z jego odzyskaniem. Komuś innemu nie zapłacił z kolei za noclegi w hotelu...
- Po ubiegłorocznym wyjściu na wolność sprawia wrażenie osoby, która nie odnajduje się w nowych realiach. Próbuje wrócić do biznesu, ale drugi raz nie da się wejść do tej samej rzeki - opowiada jego wieloletni znajomy pragnący zachować anonimowość.
Gawronik wyszedł z więzienia w zeszłym roku i założył spółkę. Celem jest m.in. handel energią, jej dystrybucja, ale także budownictwo czy nawet produkcja programów telewizyjnych i zarządzanie stronami internetowymi. Pomysł na biznes ma jednak przede wszystkim opierać się ponoć na kupowaniu nadwyżek energii od jej zagranicznych producentów, m.in. we Francji i sprzedaż z zyskiem w całej Europie.
I choć były senator do niedawna odsiadywał karę za przestępstwa gospodarcze, to znalazł się człowiek, który uwierzył w powodzenie przedsięwzięcia. Bo, jak mówi, koncepcja wydawała się znakomita.
Dotarliśmy do tej osoby. Mężczyzna zgodził się opowiedzieć nieco o swoich kontaktach z Gawronikiem, które ostatecznie, jak zaznacza, zakończyły się stratą pieniędzy i nerwów. Zdaniem naszego rozmówcy były senator potrafił tylko snuć wspaniałe wizje.
- Pan Gawronik jeszcze w latach 90. był klientem firmy mojego ojca. Nigdy nie było problemów z zapłatą przez niego za zamówione rzeczy. Dla mnie był więc wiarygodny - opowiada poznaniak.
Mężczyzna, który prowadzi w Poznaniu własny biznes, zaoferował pomoc w znalezieniu w Rosji inwestora strategicznego dla realizacji przedsię-wzięcia byłego senatora. Ale jak się dowiedzieliśmy, pomysł nie spotkał się na Wschodzie z większym zainteresowaniem.
Innym miastem, które odwiedzał Gawronik, był Hamburg. Miał tam spotkać się z kimś w banku. W dniu, w którym miał się tam pojawić, już nie odbierał telefonów od naszego rozmówcy. Gdy mężczyźnie udało się w końcu dodzwonić, Gawronik tłumaczył, że ma kłopoty ze zdrowiem i trafił do szpitala. Prosił więc swojego znajomego o szybki przyjazd do Hamburga. Ponoć kiepsko się czuł po rzekomym pobycie w szpitalu. Wspólnie mieli wrócić do Poznania.
- W Hamburgu, pod wskazanym adresem, mieściła się willa. Żaden z jej mieszkańców nie znał pana Gawronika. Po kilku godzinach czekania i wydzwaniania do niego, sam wróciłem do Poznania. Wtedy uznałem, że te jego różne opowieści są po prostu ściemą - mówi znajomy Gawronika.
To nie koniec jego perypetii z byłym senatorem. Jak mówi, pożyczył mu m.in. samochód oraz laptopa. I zaznacza, że potem miał poważne kłopoty z ich odzyskaniem.
- Nie mogąc się do niego dodzwonić, napisałem mu e-maila z informacją, że rozważam zgłoszenie sprawy na policję. Za jakiś czas przesłał mi SMS-a, że samochód stoi na parkingu pod poznańskim dworcem. Na miejscu okazało się, że ma wgnieciony bok. A laptopa zostawił mi u swojej pani kurator - dodaje.
Z naszych ustaleń wynika także, że Gawronik do dziś nie uregulował rachunku za pobyt w poznańskim hotelu Campanile. Chodzi ponoć o kilka tysięcy złotych. Dyrektor hotelu początkowo chciał opowiedzieć o szczegółach sprawy, potem jednak stwierdził, że nie może tego zrobić.
Były senator obecnie przebywa na przedterminowym zwolnieniu z więzienia. Termin okresu próbnego mija w maju przyszłego roku. Do tego czasu musi spełnić dwa warunki nałożone przez sąd: powstrzymywać się od kontaktów z przestępcami oraz podjąć pracę.
- Z wypowiedzi pani kurator (nie chciała rozmawiać z "Głosem" - dop. red.) wynika, że pan Gawronik wypełnia nałożone na niego obowiązki. Co dwa miesiące stawia się u kuratora, podjął także pracę zarobkową. Obecnie prowadzi działalność gospodarczą - mówi Joanna Ciesielska-Borowiec, rzecznik sądu.
Sprawdziliśmy w KRS dane dotyczące spółki Gawronika. Jest jej prezesem. Kapitał zakładowy to 5 tys. zł. Spółka do tej pory, choć powinna, nie złożyła bilansu. Oprócz niego wspólnikami są jeszcze jego córka i zięć.
Aleksander Gawronik w rozmowie z "Głosem Wielkopolskim" stwierdził, że może się spotkać, ale prawdopodobnie dopiero w styczniu. Twierdził, że teraz ma napięty kalendarz. Radził, by mieć dystans do opinii o nim, bo pochodzą od anonimowych osób, a one "mogą być nie fair".
Potwierdził jednak, że oddał samochód z uszkodzeniami oraz nie zapłacił do tej pory za hotel. Jak zaznaczył, "to chyba nie jest wielki problem", bo szkody pokryje ubezpieczyciel. A w sprawie hotelu "istotne jest to, by rachunek został zapłacony". O swoim biznesie w branży energetycznej nie chciał w ogóle rozmawiać.
Fortuny dorobił się na kantorach
W 1990 r. w rankingu tygodnika "Wprost" uznano go za najbogatszego Polaka. Gawronik dorobił się na kantorach. W 1993 r. rozpoczął się jego proces w sprawie afery w Art-B. Przed wyrokiem uchroniło go zdobycie mandatu senatora. Potem w kilku różnych procesach zarzucono mu działanie na szkodę Art-B, przywłaszczenie mienia i oszustwa podatkowe. Łącznie skazano go na 8 lat. Wyszedł za dobre sprawowanie w 2009 roku, 11 miesięcy przed końcem kary.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?