Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielka wpadka Lecha na inaugurację

Maciej Lehmann
Fot. Waldemar Wylegalski
Kibice Lecha przeżyli wczoraj szok. Liga rozpoczęła się bowiem dla poznaniaków fatalnie. Kolejorz uległ przeciętnie grającemu GKS Bełchatów praktycznie na własne życzenie. Gdyby ktoś w przerwie stwierdził, że Kolejorz straci punkty, uznany by został chyba za niespełna rozumu.

Stilić kontra Bełchatów - tak najkrócej skomentować można to, co działo się w pierwszej połowie. Przyjemnie było patrzeć na to, co demonstrował Bośniak. 21-letni pomocnik dzielił i rządził, czarował świetnymi podaniami. Był nie tylko liderem z prawdziwego zdarzenia, ale potrafił też wypracować sobie sytuacje strzeleckie.
Początek był niemrawy. Co prawda sygnał do ataku dał w 5. min. Tomasz Bandrowski - jego świetny strzał z dystansu z najwyższym trudem nad poprzeczką przerzucił Krzysztof Kozik - ale potem tempo spadło. Dobrą okazję miał jeszcze Arboleda, który strzelił głową metr obok lewego słupka, ale dopiero od 30. min mecz nabrał rumieńców.
Wydawało się, że pierwszy na listę strzelców wpisze się Sławomir Peszko. Niestety, źle przyjął piłkę i zmarnował doskonałe podanie Stilicia. Chwilę później Kozik wygrał pojedynek 1 na 1 z Bośniakiem, który starał się też zaskoczyć bramkarza GKS uderzeniem z woleja. Kozik nie dał się zaskoczyć także Murawskiemu, który próbował trafić w okolice spojenia słupka z poprzeczką. Lech przyspieszył i stwarzał sobie sytuacje, brakowało tylko goli.
W 33. min. znów nie popisał się Peszko. Dostał piłkę 10 metrów przed niemal pustą bramką, strzelił jednak wysoko nad poprzeczką. - Jak on tego mógł nie strzelić - rwali sobie włosy z głów kibice.
Bełchatów nie miał nic do powiedzenia, ale zachowywał czyste konto. Do czasu. Gdy wydawało się, że pierwsza odsłona zakończy się bezbramkowym remisem, Lech wreszcie dopiął swego.
Zasłużone prowadzenie dała Kolejorzowi akcja Bandrowski - Rengifo. Peruwiańczyk dynamicznie wyskoczył w polu karnym i strzelił głową nie do obrony.
Tuż po przerwie Peru-wiańczyk powinien strzelić drugiego gola. Napastnik poznańskiej drużyny znalazł się w sytuacji sam na sam z Kozikiem, minął bramkarza, lecz strzelił w boczną siatkę.
Ta niewykorzystana sytuacja srogo się na poznaniakach zemściła. Pierwszy celny strzał gości skończył się zdobyciem wyrównującego gola. Piłka po mocnym uderzeniu Tomasza Jarzębowskiego zza pola karnego odbiła się od słupka i wpadła do siatki.
Ten gol podciął trochę skrzydła lechitom. Smuda zareagował w 63. min. wprowadzając Roberta Lewandowskiego. I już 360 sekund później debiutujący w ekstraklasie król strzelców II ligi poprzedniego sezonu wpisał się na listę strzelców.
Cóż za fantastyczny był to gol!!! Akcję rozpoczął Stilic, który założył siatkę jednemu z piłkarzy Bełchatowa. Piłka trafiła do Bandrowskiego. Do płaskiego dośrodkowania wyskoczył Lewandowski i piętą wbił piłkę do siatki. Palce lizać!
Niestety to, co potem poznaniacy zademonstrowali w obronie, wołało o pomstę do nieba. Dwukrotnie nie popisał się Henriquez. Luis najpierw dał się uprzedzić Wróblowi, który głową doprowadził do wyrównania, a chwilę później tak niefortunnie interweniował po strzale Ujka, że zdobył samobójczego gola. 2:3 - tego nikt się nie spodziewał.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski