Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielkie drużyny, nazwiska i kontrakty kontra małe i przyziemne problemy siatkówki

Radosław Patroniak
Radosław Patroniak.
Radosław Patroniak.
Pamiętam jak trzy lata temu zadzwoniłem do nowego wówczas trenera reprezentacji siatkarek, Jerzego Matlaka, i zapytałem, jakie widzi różnice między obecną pracą z kadrą a tą sprzed 25 lat. Człowiek-legenda w pilskim sporcie odparł, że nie widzi żadnej poza jedną - wtedy były w Polsce dwa kanały telewizyjne i dziesięciu dziennikarzy piszących o siatkówce, a teraz jest ich dziesięć razy więcej.

Nie zawsze jednak ilość przechodzi w jakość, bo wówczas nikt nie sugerował, że selekcjonerem może być tylko Włoch i nikt nie mówił, że Matlaka ta funkcja przerosła, bo jak ktoś był dobrym trenerem w klubie, to znaczyło, że nadaje się też do układania klocków w drużynie narodowej.

Czasy się jednak zmieniają i prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej bez konkretnego powodu dymisjonuje z dnia na dzień Alojzego Świderka i mówi, że zatrudni sobie fachowca z Półwyspu Apenińskiego albo innego zagraniczniaka. To nic, że przy okazji upadla wszystkich rodzimych szkoleniowców i daje do zrozumienia, że na trenerze kadry to on oszczędzać nie musi. W zaściankowym sposobie myślenia utwierdzają go w dodatku pokrzywdzone przez los siatkarki, pisząc że przy rodzimych trenerach zamiast się rozwijać, to się uwsteczniają. Prawda jednak jest taka, że bardziej zależy im na pieniądzach (na zapleczu ekstraklasy niektóre kluby płacą zawodniczkom 25-30 tys. zł miesięcznie!) niż na podnoszeniu umiejętności, bo tylko nieliczne wyjeżdżają do zagranicznych klubów i bardzo rzadko czynią to w młodym wieku.

Sny o potędze nie są niczym poparte, bo nawet za czasów Złotek Andrzeja Niemczyka regularnie przegrywaliśmy z USA, Brazylią, Chinami, a czasami też z Japonią, Koreą Płd i Turcją. Świderek wyciskał więc z kadry tyle, ile mógł, ale nie jest cudotwórcą, więc nie miał też spektakularnych wyników. W innych krajach już dawno temu zrozumieli., że sukcesy reprezentacji są pochodną sukcesów zespołów klubowych. Dlatego najpierw trzeba zbudować fundament w domu, żeby zdobyć uznanie na światowych salonach i zyskać miano potentata.

U nas wciąż panuje przekonanie, że można odwrócić kolejność i fałszować rzeczywistość za pomocą wirtualnych umów, deklaracji bez pokrycia i słów-wytrychów typu profesjonalizacja, transparentność czy zarządzanie. Dlatego w Białymstoku będą kończyć sezon w piątkę, w Pile narażać się na zrywanie kontraktów i procesy sądowe, a we Wrocławiu lansować coraz bardziej egzotyczne pomysły personalne (w akcie desperacji przyciągnęli norweskiego trenera). A nowy sezon rozpoczniemy z przekonaniem, że sięgamy do gwiazd i budżetów, jakich świat nie widział. Długi i słabe ogniwa zamieciemy pod dywan, bo po co mają psuć obraz wielkiej dyscypliny.

Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski