Wielkopolska: Policjant chce zapłaty za 1,2 tysiąca nadgodzin

Funkcjonariusz służył w policji 15 lat. Pochodzi w Wielkopolski. Ze względu na tajemnicę służbową oraz na charakter wykonywanej wówczas pracy, nie może podać swojego nazwiska. Pracował w pionie operacyjnym, a to oznacza, że podlegał bezpośrednio Komendantowi Głównemu Policji w Warszawie.

- Policjant nie podpisuje umowy o pracę, ale o służbę - tłumaczy Andrzej Borowiak, rzecznik komendanta wojewódzkiego policji w Poznaniu. - To wynika z ustawy o policji. Policjant, który odchodzi na emeryturę, a ma zaległy urlop oraz nadgodziny, musi się z nich rozliczyć przed zakończeniem służby. Za niewykorzystany urlop dostaje pieniądze, ale nadgodziny już muszą być odebrane w postaci czasu wolnego.

- W związku ze specyficznym charakterem służby mój klient nie miał fizycznych możliwości ich odebrania - mówi Przemysław Dopierała, adwokat reprezentujący policjanta. - Domagamy się zatem zapłaty za gigantyczną liczbę nadgodzin.

Sprawę wielkopolskiego policjanta rozpatrywała Komenda Główna Policji, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, Naczelny Sąd Administracyjny. Ostatnio trafiła znowu do policji. Tym razem zwierzchnicy funkcjonariusza przyznali, że, owszem, nadgodziny były, ale tylko 223 i 5 minut i zostały już "zniwelowane" przez to, że policjant... miał później przychodzić do pracy i wcześniej z niej wychodzić.

- Porwał się z motyką na słońce i wykończą go administracyjnie - uważa Andrzej Szary, przewodniczący NFZZ policjantów w Wielkopolsce. - Od lat walczymy o uregulowanie kwestii nadgodzin funkcjonariuszy. Brak możliwości zapłaty za nie jest dla nas bardzo niekorzystny.

Dzisiaj Szary wybiera się do Warszawy, by postulaty policjantów w tej kwestii przedstawić m.in. Michałowi Boniemu.

Emerytowany funkcjonariusz zapowiedział, że się nie podda. Odwoła się ponownie do sądu administracyjnego.