Wielkopolska: Wszy w przedszkolach to nadal problem i trudno z nimi walczyć

Problem w tym, że dzisiaj trudniej z nią walczyć niż przed laty. W przedszkolach nie ma higienistek, wszawica nie jest już uznawana za chorobę zakaźną i stacje sanitarno-epidemiologiczne mają związane ręce. A wychowawczynie rzeczywiście bez zgody rodzica nie mogą nic zrobić. Dlatego wszawica jest coraz powszechniejsza.

- Nie ma placówki szkolnej w Pile, w której by ten problem nie występował - przyznaje Danuta Kmieciak, dyrektor tamtejszej Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej.

Dlatego sanepid przygotował ulotki z informacjami, jak walczyć z wszawicą. W wielu placówkach wywieszone są one na ścianie w korytarzu albo w szatniach. - Wszawica jest, była i będzie. Nie należy tego problemu zamiatać pod dywan, a z nim walczyć - przekonuje Małgorzata Gaweł, dyrektor Przedszkola nr 2 w Pile, gdzie wszy pojawiły się jesienią.

- Na zebraniu zapowiedziałam rodzicom, że w ich obecności będziemy sprawdzać główki dzieciom od rana, kiedy przyprowadzają maluchy do przedszkola i kiedy będą wracać do domu. Wszyscy się zgodzili - mówi.

Sprawdzanie każdego dziecka odbywało się w łazience w obecności rodzica. W grupie, w której dzieci miały wszy, przeprowadzono kwarantannę.

Wszawica to nie tylko problem pilskich placówek.

- Oczywiście, że wszy się zdarzają. W tym roku szkolnym już dwukrotnie znaleźliśmy u naszych podopiecznych wszy we włosach - komentuje Ewa Knychała, dyrektor Przedszkola nr 8 w Poznaniu.

- W ostatnim czasie mieliśmy jedno takie zgłoszenie. U nas w szkole jest pielęgniarka, która od razu sprawdziła głowy wszystkich dzieci. Na szczęście był to jednorazowy przypadek, ale problem wszawicy powraca jak bumerang - zauważa Jolanta Zielińska-Wachowiak, dyrektor Zespołu Szkolno-Przedszkolnego nr 1 w Poznaniu.
Z informacji Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Gnieźnie wynika, że problem wszy u dzieci w przedszkolach też występuje, a bywa, że rodzice sami dzwonią do sanepidu i o tym informują.

współpraca: MD, PB, MW

Przepisy

Rozporządzenie Ministra Zdrowia z 25 czerwca 2003 roku w sprawie zakresu i organizacji profilaktycznej opieki zdrowotnej nad dziećmi i młodzieżą zniosło obowiązek higieny uczniów przez szkolne pielęgniarki, a w wydanych przez Instytut Matki i Dziecka "Standardach pracy pielęgniarki i higienistki szkolnej" odstąpiono od procedury dwukrotnego w ciągu roku sprawdzania czystości uczniów (w tym głów), uznając je jako naruszające godność dziecka. W związku z tym kontrola czystości uczniów może odbywać się tylko za zgodą rodziców.

Jak w tej sytuacji radzą sobie przedszkola?

Mogą zebrać zgody od rodziców na sprawdzenie czystości głów i wyznaczają pracownika do tego zadania (ze względu na wymóg poufności czynność ta może odbywać się wyłącznie w wyizolowanym pomieszczeniu). Kiedy rodzice odmówią, a tak też się zdarza, to w przypadku uzasadnionego podejrzenia dziecka o wszawicę nauczyciele informują dyrektora, który zobowiązuje rodzica do sprawdzenia dziecku głowy, a następnie do kontaktu z lekarzem i dostarczenia zaświadczenia, że głowa dziecka jest wolna od pasożytów.