Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojciech Krolopp, skazany za pedofilię, udziela pierwszego wywiadu po wyjściu z więzienia

Łukasz Cieśla
Wojciech A. Krolopp.
Wojciech A. Krolopp.
Wojciech A. Krolopp, skazany za pedofilię i wykorzystywanie chórzystów z "Polskich Słowików", mówi o swojej sprawie karnej, homoseksualizmie oraz poznańskiej chóralistyce.

Wojciech A. Krolopp: Czasami nie odpowiem na pytanie, bo albo nie wszystko pamiętam, albo mogę nie chcieć o czymś mówić. Jestem po ciężkiej operacji mózgu. To żaden wybieg, jestem odważnym człowiekiem. Choć podchodzę jak samobójca do tego wywiadu i długo się przed nim wzbraniałem.

CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Michał Stuligrosz: O skłonnościach Kroloppa wielu wiedziało. Świat dorosłych zawiódł

Od 2010 roku.
Wojciech A. Krolopp: Możliwe. Kiedy adwokat raz mi powiedział, żebym nie rozmawiał z mediami, przyjąłem to jako pewnik. Raz, w 2005 roku, udzieliłem półgodzinnego wywiadu dla Radia Merkury. Ale generalnie milczałem. Teraz mam nadzieję, że nasza rozmowa będzie ludzka.

Trzy lata temu mówił mi Pan, że wciąż wisi nad Panem miecz. Bo nadal nie odbył Pan całości kary i może będzie musiał wrócić do więzienia.
Wojciech A. Krolopp: Praktycznie nie wrócę na Młyńską ze względu na stan mojego zdrowia. Nie będę panu wymieniał wszystkich schorzeń, powiem, że tylko w tym roku byłem dwa razy w szpitalu i miałem dwie operacje. Ja jestem swoistym wrakiem i zdaję sobie z tego sprawę. Czasami nie wiem, jak się nazywam, ale jak mam obowiązek, jak spotkanie z panem, to się mobilizuję (Krolopp podczas spotkania w jego domu jest pod krawatem, ubrany w koszulę i marynarkę, ma wydrukowane kartki z notatkami na temat swojej sprawy). Ja mam za sobą 30 lat dyrygowania. Dyrygenta może ząb boleć, ale jak trzeba, musi wystąpić. To są obowiązki. Ale nie narzekam. Jeśli powiem, że jestem szczęśliwy, to pewnie pan nie uwierzy.

Sprawdź: Krolopp zachowywał się nieuczciwie - mówi Zbigniew Rutkowski, były poznański tenor

Trudno w to uwierzyć.
Wojciech A. Krolopp: To bardzo proste do wytłumaczenia: mam 68 lat, czuję się spełniony w całości. Od takiego malucha, kiedy to uciekłem z domu...

Dlaczego Pan uciekł?
Wojciech A. Krolopp: Umarła mi matka, kiedy miałem 10 lat. Ojciec chciał kolejny raz się ożenić - łącznie miał cztery żony. Kiedy pojawiła się macocha, uciekłem z domu. Sam wsiadłem do pociągu ze Szczecina do Poznania, gdzie mieszkała moja ciocia. Ona mnie przygarnęła. W Poznaniu posłała mnie do chóru Kurczewskiego. Ale z ojcem utrzymywałem kontakt.

Afera Wojciecha Kroloppa: 10 lat od zatrzymania dyrygenta za pedofilię

Pana ojciec miał nietypowe nazwisko oraz imię - Otton.
Wojciech A. Krolopp: Rodzina to w zasadzie Austriacy z Czech. Po stronie ojca rodzina wyraźnie muzyczna. Ale wróćmy do źródeł mojego szczęścia. Od 11. roku życia wspinałem się po szczeblach w chórze. Potem od 1990 roku, kiedy przejąłem kierownictwo w chórze, artystycznie zrobiłem wszystko, no prawie wszystko, co można było. Byliśmy jedynym polskim chórem, któremu nadano tytuł "Chór Unii Europejskiej - Ambasador Kultury". Śpiewaliśmy w największych salach Europy. Zawodowo czuję się więc spełniony.
Ten zgrzyt, który nastąpił w 2003 roku - mam do tego dystans. Gdyby nie on, nadal bym pracował.

Ten zgrzyt to afera pedofilska w chórze Polskie Słowiki i późniejsze skazanie Pana na 6 lat więzienia za stosunki oralne i analne z chórzystami.
Wojciech A. Krolopp: To opowiastki. Jestem gejem i wiem, co można robić z mężczyzną. Ale z mężczyzną, a nie dzieckiem, które wydaje mi się, że nie ma erekcji. Nawet gdyby było rozwinięte, takie kontakty mnie nie interesują.

TUTAJ MOŻESZ KOMENTOWAĆ:
Afera Wojciecha Kroloppa: 10 lat od zatrzymania dyrygenta za pedofilię
Uwaga! Redakcja zamknęła w czwartek możliwość komentowania ze względu na wulgarne i obraźliwe komentarze. Przywracamy forum w nadziei na rzeczową dyskusję. Jednocześnie informujemy, że wulgarne i obraźliwe komentarze nadal będą usuwane.

Chłopcy w tym wieku mają erekcję. Dobrze Pan o tym wie. Tym bardziej, że znaleziono u Pana zdjęcia chłopców ze wzwodem.
Wojciech A. Krolopp: Nie wiem, o czym pan mówi. Pism gejowskich mam mnóstwo, do teraz, ale zdjęć z dziećmi nigdy nie miałem.

CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Michał Stuligrosz: O skłonnościach Kroloppa wielu wiedziało. Świat dorosłych zawiódł

To nieprawda. Znam relacje mediów po Pańskim zatrzymaniu. Ale - co ważniejsze - za zgodą sądu przeczytałem akta pańskiej sprawy.
Wojciech A. Krolopp: Nie wiem, nie czytałem akt od deski do deski. Dom został zaplombowany. Potem ktoś się włamał i może podrzucił te zdjęcia. Podkreślam, że zdjęć pedofilskich nigdy nie wykonywałem.

To Pański chłopak Maciej zerwał plomby.
Wojciech A. Krolopp: Nieprawda, ktoś inny się włamał. Zabrał trzy szable, porozrzucał zdjęcia. Kopertę zdeponowaną na policji, która była zaklejona i opatrzona moim podpisem, Maciej otrzymał rozerwaną.

Bez wchodzenia w szczegóły - to, co u Pana znaleziono, oraz zeznania świadków wskazują, że zarzut pedofilii był jak najbardziej uzasadniony.
Wojciech A. Krolopp: Nie miałem wpływu na to, co znalazło się w aktach. Z mojej strony nie było żadnych złych działań. W latach 90., kiedy niby miałem popełnić czyny, za które zostałem skazany, zacząłem zwracać uwagę na problem pedofilii oraz przepisy dotyczące tej kwestii. Zresztą wtedy, jak i wcześniej, nie mówiło się o problemie pedofilii. Kiedyś czasy były inne, chór był jedną wielką rodziną. Ten problem nie występował.

Sprawdź: Krolopp zachowywał się nieuczciwie - mówi Zbigniew Rutkowski, były poznański tenor

Pana sprawa zaczęła się od zatrzymania Rafała P., pracownika biblioteki chóralnej. Zarzucono mu, że wykorzystywał seksualnie dzieci, także te śpiewające w chórze. Rafał P. przyznał się i powiedział, że jako dziecko, kiedy śpiewał w chórze, regularnie z Panem współżył. Według Rafała P. kazał mu Pan również wyszukiwać chłopców o skłonnościach homoseksualnych, by potem się nimi "zaopiekować".
Wojciech A. Krolopp: Wierutne kłamstwo. Z nim często były problemy. Kiedyś nawet uciekł z kolegą do Belgii.

Do Jeana Pierra van A., zwanego Avim? Waszego impresario z Belgii, o którym w książce pisał Pan, że miał pociąg do chłopców z chóru?
Wojciech A. Krolopp: Tak, chyba byli u niego lub pomógł im na miejscu.

Avi był homoseksualistą? Pedofilem?
Wojciech A. Krolopp: (chwila ciszy) Nie uważam, że był homoseksualistą. Nie był też moim partnerem, był nieatrakcyjny. Miał ogromne słabości do dzieci, chodził za nimi, głaskał je. Wobec Aviego nie musiałem być cerberem, ponieważ jego zachowanie traktowałem jako nadopiekuńczość. Nie było sytuacji - mogę sobie dać głowę uciąć - by kogoś skrzywdził.

W prasie pojawiły się relacje chórzystów, że Avi dobierał się do nich, kiedy byli z nim sam na sam.
Wojciech A. Krolopp: Wydaje mi się, że raz skarżył się na niego chłopiec z innego chóru. Nie wiem, czy oskarżenia wobec Aviego były prawdziwe. O mnie pisano, że mam 300 kaset pornograficznych. Twierdzono też, że mam willę nad Morzem Śródziemnym, jacht i zabieram tam chórzystów. To były bzdury, ale nikt tego nie odkręcił.

Jak Pan mógł dopuścić do chóru Aviego, o którym nawet Pan słyszał, że mógł mieć coś na sumieniu?
Wojciech A. Krolopp: Dzisiaj mógłbym różnie oceniać zachowania Aviego. Niech pan jednak nie zapomina, że mówiąc o nim, mówimy o czasach głębokiego PRL-u, kiedy problem pedofilii w ogóle dla nas nie istniał. Avi wówczas stanowił dużą wartość dla chóru. Rocznie organizował 30 koncertów za granicą. Był dyplomatą, miał autorytet.

TUTAJ MOŻESZ KOMENTOWAĆ:
Afera Wojciecha Kroloppa: 10 lat od zatrzymania dyrygenta za pedofilię
Uwaga! Redakcja zamknęła w czwartek możliwość komentowania ze względu na wulgarne i obraźliwe komentarze. Przywracamy forum w nadziei na rzeczową dyskusję. Jednocześnie informujemy, że wulgarne i obraźliwe komentarze nadal będą usuwane.

Przy chłopcach kręcili się także inni "przyjaciele chóru" z różnych krajów.
Wojciech A. Krolopp: Był Patrice, lekarz z Francji. O nim różnie mówiono, ale nie był pedofilem. We francuskim chórze był jednak taki dyrektor artystyczny. On mi się nie podobał. Potem się okazało, że wpadł w jakiejś aferze pedofilskiej we Francji.

Wróćmy do Rafała P. Powiedział, że uprawiał Pan z nim stosunki od momentu, kiedy miał 13-14 lat.
Wojciech A. Krolopp: Uważam, że poszedł na współpracę, żeby zmniejszyć sobie karę. On jest obleśny, nie na mój gust. Jak jednak bronić się przed jego zarzutami? Mogę tylko powiedzieć, że było inaczej. Wie pan, jeśli ktoś jest alkoholikiem, wykorzysta rozmaite okazje, żeby się napić. Gdyby interesowali mnie chłopcy do 15. roku życia, powinienem mieć na koncie wiele zarzutów. A oskarżono mnie i skazano, moim zdaniem, niesłusznie, za wykorzystanie trzech chłopców w latach 90.

CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Michał Stuligrosz: O skłonnościach Kroloppa wielu wiedziało. Świat dorosłych zawiódł

Niektóre sprawy się przedawniły, inni pewnie wstydzili się przyznać.
Wojciech A. Krolopp: Byłem otoczony dorosłymi, rodzicami podczas wyjazdów. Jak pan sobie wyobraża, że nikt nie zauważyłby tych nieprawidłowości? Jeżeli pan uważa mnie za winnego, to proszę zauważyć, że jestem na wolności od kilku lat i nie stwarzam żadnych problemów. W stosunku do chłopców zawsze byłem twardy i bardzo wymagający. To wszystko.

Oprócz Rafała P. zatrzymano i skazano za pedofilię również Wiesława M., pracującego w chórze. On także powiedział o Pańskich skłonnościach pedofilskich.
Wojciech A. Krolopp: Nic nie wiem, żeby Wiesiek coś takiego mówił. A Rafał P.? Kiedyś wyrzuciłem go z chóru, bo podczas pobytu w Niemczech dochodziły mnie słuchy, że nocami zagląda do dzieciaków.

Sprawdź: Krolopp zachowywał się nieuczciwie - mówi Zbigniew Rutkowski, były poznański tenor

Kiedy ich zatrzymano w maju 2003 roku, powiedział Pan w wywiadzie dla "Gazety Poznańskiej", że nie było incydentów z molestowaniem w chórze. A one jednak były, bo sam Pan teraz opowiada o Rafale P.
Wojciech A. Krolopp: Musiałem wtedy tak powiedzieć. Nie chciałem pogorszyć trudnej sytuacji chóru.

Czyli Pan skłamał. Z premedytacją.
Wojciech A. Krolopp: Musiałem, dla obrony chóru.

To było zamiatanie sprawy pod dywan.
Wojciech A. Krolopp: (westchnięcie, chwila ciszy) Bardzo trudno powiedzieć, jak to można określić. Dzisiaj obowiązują pewne schematy i pedofilia jako taka, jakakolwiek sprawa z dzieckiem, już na etapie, że chwytam je za rękę, jest źle odbierana. Za 100 lat będzie dystans do tego. Jak kiedyś dziękowałem chórzyście za udany występ, przytulałem go do piersi. Dzisiaj w oczach wielu ludzi byłby to syndrom pedofilii.

Na wyjazdach sprawdzał Pan dzieciom, czy mają majtki pod piżamą.
Wojciech A. Krolopp: Tak, nauczył mnie tego prof. Kurczewski. Bo wielu chórzystów nie zmieniało majtek po wieczornym prysznicu i kładło się spać w mokrych. Czuwaliśmy nad ich zdrowiem i higieną. Dorabianie do tego ideologii jest chore.

TUTAJ MOŻESZ KOMENTOWAĆ:
Afera Wojciecha Kroloppa: 10 lat od zatrzymania dyrygenta za pedofilię
Uwaga! Redakcja zamknęła w czwartek możliwość komentowania ze względu na wulgarne i obraźliwe komentarze. Przywracamy forum w nadziei na rzeczową dyskusję. Jednocześnie informujemy, że wulgarne i obraźliwe komentarze nadal będą usuwane.

Pan przeczuwał zatrzymanie. Krótko przed nim pisał Pan do rodziców chórzystów, że w razie kłopotów trzeba trzymać się razem.
Wojciech A. Krolopp: Jak zatrzymano za pedofilię Rafała P., obawiałem się, że ten fakt otworzy puszkę Pandory, uaktywniając wszystkich naszych wrogów.

CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Michał Stuligrosz: O skłonnościach Kroloppa wielu wiedziało. Świat dorosłych zawiódł

Skoro twierdzi Pan, że jest niewinny, to skąd takie obawy?
Wojciech A. Krolopp: Rafał P. był wyjątkową gnidą, wyrzucałem go z chóru. Obawiałem się, że on i inni moi wrogowie będą chcieli mi zaszkodzić. On poszedł na współpracę.

Dostał 4 lata więzienia. Wątpliwa korzyść z tej rzekomej współpracy z prokuraturą.
Wojciech A. Krolopp: I tak uważam, że poszedł na współpracę, choć nie mam na to dowodów. Opowiadał bzdury.

Sprawdź: Krolopp zachowywał się nieuczciwie - mówi Zbigniew Rutkowski, były poznański tenor

Po jego zatrzymaniu zaczęli się zgłaszać następni chórzyści. Oni nie mieli żadnych zarzutów.
Wojciech A. Krolopp: Jeden z tych świadków, który mnie pogrążył, moim zdaniem, był niezrównoważony psychicznie. Wyznań pozostałych też nie traktuję poważnie. Jeśli miałem kontakty z mężczyznami, byli oni najczęściej w wieku maturalnym lub na studiach.

Niektórzy chórzyści mówili, że jak ktoś nie chciał z Panem sypiać, był potem publicznie wyśmiewany, gorzej traktowany.
Wojciech A. Krolopp: Męczy mnie ciągłe powracanie do tego samego. Wszystkich śpiewaków zawsze traktowałem równo. Jeśli coś mówili na mnie podczas procesu, to nie pamiętam. Byłem w kiepskiej formie.

Zarzucano Panu symulowanie, bo na innej rozprawie, gdzie zeznawał Pan jako świadek, mówił Pan rzeczowo.
Wojciech A. Krolopp: Czy my rozmawiamy rzeczowo? Tak, bo taki jest mój charakter. W określonych sytuacjach potrafię się mobilizować. Trzy godziny temu ledwo z łóżka mogłem wstać, ale wiedziałem, że mam się z panem spotkać. Podczas procesu sugerowano, że ja symuluję. Sędziowie robili ze mną, co chcieli. Kiedyś będą mieli wyrzuty sumienia, jak mnie traktowali.

Po przeczytaniu akt Pańskiej sprawy wyciągam wniosek, że przez lata w chórze przymykano oczy na Pańskie zainteresowanie chłopcami. Już w latach 60. doniesiono prof. Jerzemu Kurczewskiemu, że dobierał się Pan do chłopca podczas pobytu w NRD. Ponoć sygnał miał zostać zlekceważony.
Wojciech A. Krolopp: To nieprawda. Gdyby Kurczewski coś wiedział, wyleciałbym z chóru.

W 2003 roku, po Pańskim aresztowaniu, prasa pisała, że w latach 80. do urzędu wojewódzkiego dotarły na Pana skargi natury obyczajowej.
Wojciech A. Krolopp: Prasa pisała wiele, często mijając się z prawdą. My podlegaliśmy pod urząd miasta, więc dlaczego skargi miałyby trafiać do innego urzędu? Słyszałem o problemach natury obyczajowej w chórze Stefana Stuligrosza. Ale sprawa została zamieciona. Nie chcę w nią wnikać.

Rzuca Pan oskarżenie na chór, którego wieloletnim dyrygentem był nieżyjący już człowiek.
Wojciech A. Krolopp: Wiem o tym, dlatego nie chcę tematu rozwijać. Niech pan spróbuje dotrzeć do tego, dlaczego w tamtym chórze powiesił się jeden chłopak. Przy nim znaleziono jakąś kartkę. O Stuligroszu mogę powiedzieć jedno: był wybitnym muzykiem, natomiast jego postawa życiowa jest dla mnie dyskusyjna. Świetnie rozegrał kwestię przejęcia chóru księdza Gieburowskiego. Miał też w sobie coś, co ludzi obezwładniało. Przejął chór w 1945 roku, potem, w okresie stalinizmu, w latach 50. poszedł na garnuszek państwowej filharmonii. Na wiele lat pozostawił poznańską katedrę bez swojego chóru.

Prof. Stuligrosz miał opinię przyjaciela Kościoła.
Wojciech A. Krolopp: Nosił płaszcz na dwóch ramionach. W czasach PRL, komuny, z którą tak niby walczył, trzykrotnie był rektorem uczelni muzycznej. Poza tym nie zabrał wszystkich tajemnic do grobu. Świadków pewnych zjawisk zapewne można odnaleźć.

TUTAJ MOŻESZ KOMENTOWAĆ:
Afera Wojciecha Kroloppa: 10 lat od zatrzymania dyrygenta za pedofilię
Uwaga! Redakcja zamknęła w czwartek możliwość komentowania ze względu na wulgarne i obraźliwe komentarze. Przywracamy forum w nadziei na rzeczową dyskusję. Jednocześnie informujemy, że wulgarne i obraźliwe komentarze nadal będą usuwane.

Był Pan w związku z młodym chórzystą Maciejem.
Wojciech A. Krolopp: Związaliśmy się, gdy dorósł, a nie kiedy był dzieckiem. Teraz nie mamy kontaktu. Doszliśmy do wniosku, że się rozstaniemy.

Sprawdź: Krolopp zachowywał się nieuczciwie - mówi Zbigniew Rutkowski, były poznański tenor

A ja dotarłem do relacji, które wskazują, że współżył Pan z Maciejem, kiedy on miał 12-13 lat. Innych chórzystów miał Pan zapraszać do pokoju tylko wtedy, kiedy w pobliżu nie było Macieja.
Wojciech A. Krolopp: Traktuję to jako kolejny przykład, że ma pan fałszywych informatorów. To wszystko jest bez sensu. Zresztą, pokażę coś panu. W 2009 roku w końcowej opinii lekarze napisali, że nie jestem chory psychicznie, ale rozpoznali u mnie osobowość nieprawidłową i pedofilię. Ale w tym samym roku poszedłem do seksuologa w Poznaniu. Zacząłem się zastanawiać, czy nie ma we mnie skłonności, których ja nie zauważałem. W opinii napisano, że nie stwierdzono pedofilii, lecz homoseksualizm i efebofilię, czyli skłonność do młodzieńców powyżej 15. roku życia. Jak zestawić te dwie opinie? One są ze sobą sprzeczne.

CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Michał Stuligrosz: O skłonnościach Kroloppa wielu wiedziało. Świat dorosłych zawiódł

Gdzie jest granica między chłopcem a mężczyzną?
Wojciech A. Krolopp: Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Nie patrzyłem nigdy na wiek, ale na dojrzałość fizyczną. Granica polega na tym, że aby pojawiła się nić zainteresowania, muszą być możliwości seksualne po obu stronach.

Jak Pan wytłumaczy, że u Pana w mieszkaniu znaleziono zdjęcia nagich chórzystów poniżej 15. roku życia? Pozowali Panu do zdjęć.
Wojciech A. Krolopp: Nigdy nie robiłem takich zdjęć. Poza tym wspominałem już o włamaniu do mojego domu.

Pański chłopak, Maciej, śpiewał w chórze. Skoro twierdzi Pan, że nie jest pedofilem, cierpliwie czekał Pan, aż on skończy 15 lat?
Wojciech A. Krolopp: Nasze uczucie rodziło się bardzo długo. Najpierw była sympatia do chłopca, który ładnie śpiewa. Jak miał 16 lat, ojciec chciał go zabrać z chóru. Jego matka już nie żyła. Podobnie jak moja, zmarła, kiedy miał 11 lat. Maciej uparł się, że pojedzie na ostatni wyjazd. My jechaliśmy samochodem, mnie się otworzyło współczucie dla niego, on też ciągnął do mnie. Przeprowadził się do mnie, kiedy miał co najmniej 18 lat.

Maciej był skazany za fałszywe zeznania, bo w sądzie kłamał, że nie łączyły was relacje seksualne.
Wojciech A. Krolopp: Uznał, że się do tego nie przyzna. Czy mi przykro? Nie. Wiedziałem, że to nie będzie trwało wiecznie. Między nami była spora różnica wieku.

34 lata. Pan mógłby być jego ojcem. Z jego strony to była miłość czy interesowność?
Wojciech A. Krolopp: Gdybym pokazał panu pewne listy, zauważyłby pan, że przez kilka lat poza mną nie widział nikogo. Matka nie żyła, ojciec był zadowolony, że go nie ma w domu. W tym wieku, jak ma się 17, 18 lat, człowieka fascynuje ktoś lub coś. Wiedza, sposób bycia, określone zachowania. To są rzeczy, które na takim chłopaku robią wrażenie.

Był Pan dla niego mistrzem czy drugim ojcem?
Wojciech A. Krolopp: Raczej tym pierwszym. Do mnie do dzisiaj niektórzy piszą "maestro". Maciej był mną zauroczony, ja do niego żywiłem głębokie uczucie, to była moja miłość. Był bardzo przystojny, fascynował mnie jako młody człowiek wchodzący w życie.

Ponoć wzięliście ślub w Holandii, nosiliście obrączki.
Wojciech A. Krolopp: Ślubu nie było, ale obrączki tak.

TUTAJ MOŻESZ KOMENTOWAĆ:
Afera Wojciecha Kroloppa: 10 lat od zatrzymania dyrygenta za pedofilię
Uwaga! Redakcja zamknęła w czwartek możliwość komentowania ze względu na wulgarne i obraźliwe komentarze. Przywracamy forum w nadziei na rzeczową dyskusję. Jednocześnie informujemy, że wulgarne i obraźliwe komentarze nadal będą usuwane.

Na wyjazdach chórzyści mieli zabawę zwaną "ubaw po pachy", czyli kto pierwszy się rozbierze. To normalne rozrywki dla dzieci?
Wojciech A. Krolopp: Ubaw po pachy - to nie był konkurs rozbierania. Wspaniałe były te zabawy. Często brali w nich udział także rodzice. Dziś chętnie bym to powtórzył, gdybym miał fizyczne zdolności. To była zabawa, którą sami chłopcy sobie wymyślili. Zwyciężał ten, który miał na sobie najwięcej części garderoby. Rozbierali się do majtek. Raz tylko jeden chłopak zdjął te majtki i uciekł do pokoju. Wszyscy się śmiali i nikt nie miał jakichkolwiek skojarzeń seksualnych.

Sprawdź: Krolopp zachowywał się nieuczciwie - mówi Zbigniew Rutkowski, były poznański tenor

Pan przyzwalał na taką zabawę.
Wojciech A. Krolopp: Ale chwileczkę. Co się stało? No, co się takiego stało? Co to za wielki problem? To było w konwencji zabawy. Pruderyjność jest rzeczą chorą.

Mamy do czynienia z dziećmi i zabawą w rozbieranego.
Wojciech A. Krolopp: To nie była zabawa w rozbieranego, nie miała podtekstu seksualnego. Ja nawet granic nie stawiałem. W tym uczestniczyli także dorośli.

CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Michał Stuligrosz: O skłonnościach Kroloppa wielu wiedziało. Świat dorosłych zawiódł

Słyszałem, że ma Pan naturę kronikarza, oprócz pamiętników prowadził Pan zapiski. Na przykład: noc bez bara-bara, to jak dzień bez wschodu słońca.
Wojciech A. Krolopp: No, bardzo ładne, prawda? Ale oczywiście zależy z kim i w jakiej sytuacji.

Pisał Pan charakterystyki chłopców, kto z kim się onanizuje, kto jaki jest.
Wojciech A. Krolopp: Musiałem wiedzieć, co się dzieje w chórze. To jest obowiązek pedagoga.

Słyszałem, że traktował Pan jak powietrze tych, co odmawiali.
Wojciech A. Krolopp: Absurd. Trudno mi dyskutować z tym, co pan mówi.

Z relacji wynika, że był Pan apodyktyczny i nie znosił sprzeciwu.
Wojciech A. Krolopp: Naturalnie, dobrym wujkiem to można być w przedszkolu. Chórem rządziłem twardą ręką. Zwłaszcza od solistów dużo wymagałem. Ale nie byłem apodyktyczny. Do mnie wszyscy lgnęli.

Dzieci poprzez bliskie kontakty z Panem liczyły na większe profity finansowe za występy, karierę w chórze?
Wojciech A. Krolopp: Pewnie niektórzy się podlizywali, ale ja tego nie wykorzystywałem. Może mi pan nie wierzyć, jest mi to obojętne. Setki razy było tak, że dzieci siedziały mi na kolanach. I to wszystko.

Jak to się stało, że został Pan homoseksualistą? Miał Pan to w genach czy nauczył się tego w chórze?
Wojciech A. Krolopp: Homoseksualizmu nie można się nauczyć, moim zdaniem to rzecz wrodzona. O tym, że mam taką orientację, byłem pewien ok. 25. roku życia. Wcześniej miałem kontakty również z kobietami. Byłem zakochany w uroczej dziewczynie z PAGART-u, ale popełniła jeden błąd. Powiedziała, że jest w ciąży. Kłamała. Gdyby nie tamto jej zachowanie, może by coś z tego wyszło.

Zagrała poniżej pasa?
Wojciech A. Krolopp: Raczej tak. Poza tym, gdyby był inny układ w rodzinie Kurczewskich, pewnie byłbym z nimi rodziną. My z Aliną, córką profesora, mieliśmy się ku sobie, ale jej matka była temu bardzo przeciwna.

TUTAJ MOŻESZ KOMENTOWAĆ:
Afera Wojciecha Kroloppa: 10 lat od zatrzymania dyrygenta za pedofilię
Uwaga! Redakcja zamknęła w czwartek możliwość komentowania ze względu na wulgarne i obraźliwe komentarze. Przywracamy forum w nadziei na rzeczową dyskusję. Jednocześnie informujemy, że wulgarne i obraźliwe komentarze nadal będą usuwane.

Alina Kurczewska, którą prosiłem o rozmowę, powiedziała, że nie będzie żadnych komentarzy na Pański temat.
Wojciech A. Krolopp: Ona nadal obwinia mnie o różne rzeczy, o przejęcie chóru jej ojca, o doprowadzenie go do grobu. Nienawidzi mnie. A prawda jest taka, że ja w 1990 roku, kiedy przejmowałem chór od prof. Kurczewskiego, powiedziałem mu, że może doradzać, ale to ja podejmuję decyzje. Od chóru odsunął go jego wiek i alkohol. Dobił fakt, że w 1992 r. odmówiono mu przyznania honorowego obywatelstwa Poznania. Zastanawiające, że palce maczał w tym Michał Stuligrosz z PO, bratanek Stefana Stuligrosza i ówczesny poznański radny.

Michał Stuligrosz: O skłonnościach Kroloppa wielu wiedziało. Świat dorosłych zawiódł

Michał Stuligrosz mówi, że w Poznaniu wielu wiedziało, co Wojciech Krolopp robi z dziećmi.
Wojciech A. Krolopp: Kolejna insynuacja. Trudno walczyć z mitami tworzonymi przez wrogów. Niech pan lepiej zapyta Michała Stuligrosza, co się działo w konkurencyjnym chórze. Michał Stuligrosz będzie wiedział, jestem tego absolutnie pewien. A na temat nieżyjących, nie chcę się rozwodzić. Ale też nie chcę, by budowano im niezasłużone pomniki.

Dlaczego Pan o rzekomych problemach w konkurencyjnym chórze nie mówił, kiedy prof. Stuligrosz jeszcze żył? Mógłby Panu odpowiedzieć.
Wojciech A. Krolopp: Kiedy zarzucono mi pedofilię, nie chciałem się tłumaczyć problemami innego zespołu.

CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Michał Stuligrosz: O skłonnościach Kroloppa wielu wiedziało. Świat dorosłych zawiódł

Po lekturze akt Pańskiej sprawy wyciągam wniosek, że zjawisko homoseksualizmu, ale także pedofilii, istniały w chórze od lat, ale zamiatano to pod dywan. Są liczne relacje wskazujące, że mam rację.
Wojciech A. Krolopp: Pan przemawia z pozycji człowieka, który zna temat od kilku lat. Natomiast kontekst, o którym rozmawiamy, dotyczy wydarzeń z dalekiej przeszłości, kiedy to było tabu. Problem pedofilii u nas wtedy nie istniał. Natomiast, jeśli pyta pan o homoseksualizm, to szacuje się, że na świecie 5-7 procent populacji ludzi to homoseksualiści. W takim razie w chórze powinien być gej, statystycznie rzecz biorąc.

Mnie chodzi o to, że skłonności homoseksualne czy pedofilskie "przekazywano" w chórze z pokolenia na pokolenie. Starsi wprowadzali młodszych w kolejne kręgi wtajemniczenia. Nie wszyscy w tym uczestniczyli, ale część osób na pewno.
Wojciech A. Krolopp: Nic bardziej błędnego. Pewne zabawy, ciekawość ciała kolegi, są zjawiskiem normalnym. Dorastający chłopcy szukają porównań z rówieśnikami. Kiedy dziś słyszę, że z homoseksualizmu ktoś chce kogoś wyleczyć, to się śmieję.

Sprawdź: Krolopp zachowywał się nieuczciwie - mówi Zbigniew Rutkowski, były poznański tenor

Pan mówi, że homoseksualizm to rzecz wrodzona. A ja uważam, że ważne jest także środowisko, w którym żyjemy, wzorce, które widzimy, standardy wokół nas, relacje rodzinne, np. zaburzone relacje z ojcem lub matką.
Wojciech A. Krolopp: No dobrze, środowisko też jest ważne. Ale w człowieku musi być takie ziarenko skłonności homoseksualnych. Ja widocznie miałem takie ziarenko.

W chórze trafiło ono na żyzną glebę?
Wojciech A. Krolopp: Nie trafiło, byłem w nim jedynym gejem. Nie kryłem też swojej inności.

TUTAJ MOŻESZ KOMENTOWAĆ:
Afera Wojciecha Kroloppa: 10 lat od zatrzymania dyrygenta za pedofilię
Uwaga! Redakcja zamknęła w czwartek możliwość komentowania ze względu na wulgarne i obraźliwe komentarze. Przywracamy forum w nadziei na rzeczową dyskusję. Jednocześnie informujemy, że wulgarne i obraźliwe komentarze nadal będą usuwane.

Po lekturze akt sprawy wnioskuję, że pedofilia i homoseksualizm były w chórze widocznym zjawiskiem.
Wojciech A. Krolopp: Protestuję przeciwko tak jednoznacznej opinii. Oczywiście jednak w chórze, jak każdym zgromadzeniu młodzieży męskiej, harcerstwie, ministrantach, gronie kleryków, mogą pojawiać się zjawiska, o których pan mówi. Ze słyszenia znam 7-8 chórów, gdzie takie rzeczy się działy, gdzie ktoś poszedł krok za daleko…

W chórze, kiedy był Pan nastolatkiem, nagabywano Pana, proponowano seks?
Wojciech A. Krolopp: Nie było takiej sytuacji. Wiem, że inni chłopcy byli zainteresowani własnym ciałem i porównywali je z kolegami. To była taka dziecięca ciekawość, niemająca nic wspólnego z molestowaniem.

CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Michał Stuligrosz: O skłonnościach Kroloppa wielu wiedziało. Świat dorosłych zawiódł

Osoby o skłonnościach homoseksualnych nie wprowadzały młodszych w te "układy"?
Wojciech A. Krolopp: Nikt nikogo nie uczył gejostwa. Natomiast w środowiskach artystycznych zjawiska homoseksualne są zauważalne. Wiele wybitnych jednostek było gejami. To jest kwestia atmosfery, także atmosfery artystycznej, sposobu pracy, bliskości między ludźmi. Niech pan zwróci uwagę na opery, balety. Gdzie się wetknie palec, to homoseksualista, co nie oznacza, że każdy baletmistrz jest gejem. Muzyka, ta wrażliwość i wszystko dookoła stwarzają odpowiednie warunki, że człowiek reaguje inaczej. Tak samo jest w Kościele. Tam mają jeszcze celibat i to dodatkowo powoduje, że popęd jest tłumiony, a ludzie nie zawsze sobie z tym radzą.

Homoseksualiści się popierają?
Wojciech A. Krolopp: Jest na pewno pewnego rodzaju sympatia. Jak czułem, że ktoś jest gejem, łatwiej mi się z nim pracowało. Z zasady lepiej się dogadywałem z takimi ludźmi.

Zna Pan abpa Juliusza Paetza?
Wojciech A. Krolopp: Tak, ale słabo. Lepsze kontakty miałem z abpem Strobą, on nie lubił Stuligrosza.

Sprawdź: Krolopp zachowywał się nieuczciwie - mówi Zbigniew Rutkowski, były poznański tenor

Rok przed Pana zatrzymaniem wybuchła afera abpa Paetza. Pod listem w jego obronie podpisali się na przykład prof. Stuligrosz czy ówczesny dyrektor Teatru Wielkiego Sławomir Pietras. Dlaczego Pan tego nie zrobił?
Wojciech A. Krolopp: Bo nie miałem pewności, czy zarzuty są nieprawdziwe. Wydawało mi się, że ma skłonności homoseksualne. U niektórych widać to gołym okiem, ta miękkość ruchów... Gej rozpozna innego geja. Nie wiem, czy kogoś molestował, ale wiem, że Kościół nie radzi sobie z tymi problemami.

Mówi się, że pedofile nie mają życia w więzieniu. Z Panem jak było?
Wojciech A. Krolopp: Podobno tak jest. W moim przypadku jeden jedyny raz było buczenie. Poza tym żadnego despektu.

Siedział Pan z sędzią, prokuratorem i policjantem.
Wojciech A. Krolopp: Tak, ale policjant, moim zdaniem, był wtyczką. Niby siedział za przemyt narkotyków. Ja powiedziałem im, o co chodzi. Zresztą w radiu leciały wiadomości, oni wiedzieli, kim jestem. Byłbym głupcem, gdybym powiedział, że to były spokojne czasy, ale żadne krzywdy ze strony współwięźniów mnie nie spotkały.

TUTAJ MOŻESZ KOMENTOWAĆ:
Afera Wojciecha Kroloppa: 10 lat od zatrzymania dyrygenta za pedofilię
Uwaga! Redakcja zamknęła w czwartek możliwość komentowania ze względu na wulgarne i obraźliwe komentarze. Przywracamy forum w nadziei na rzeczową dyskusję. Jednocześnie informujemy, że wulgarne i obraźliwe komentarze nadal będą usuwane.

Co Pan robił w areszcie? Były chwile załamania?
Wojciech A. Krolopp: Nie miałem takich czarnych myśli. Czułem presję mediów w tym sensie, że w radiu co chwilę mówiono o mojej sprawie. Słyszałem o rzeczach, na które nie mogłem reagować. Po fakcie dowiedziałem się, że ktoś włamał się do domu. W areszcie czytałem wszystko, co się dało, dużo o starożytności. Tam mieli bardzo dobrze zaopatrzoną bibliotekę. Poza tym prowadziłem korespondencję. Coś panu pokażę (Krolopp przynosi stertę kilkudziesięciu listów). To korespondencja z moim przyjacielem tancerzem, jednym tylko człowiekiem, z jednego roku. On mi oddał te wszystkie listy na pamiątkę.

Dlaczego Pan milczał w czasie swojego procesu?
Wojciech A. Krolopp: To błąd, ale nie mój. Błąd mojego adwokata, który zabronił mi cokolwiek mówić. Dla mnie niezręcznie o tym opowiadać, bo byliśmy znajomymi. On w pewnym momencie powiedział mi, że mi nie wierzy. A moim zdaniem adwokat, jeśli podejmuje się obrony, powinien być przekonany o niewinności klienta. Po co więc mnie bronił? Wziął jeszcze za to zaledwie 16 tys. zł.

CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Michał Stuligrosz: O skłonnościach Kroloppa wielu wiedziało. Świat dorosłych zawiódł

Adwokat nie musi wierzyć klientowi. Może bronił Pana jako kolegę.
Wojciech A. Krolopp: My aż takimi kolegami nie byliśmy. Zamknięcie mi buzi było błędem. Mógłbym powiedzieć kilka ciekawych rzeczy.

Co by Pan powiedział?
Wojciech A. Krolopp: To, co wiedziałem.

A co Pan wiedział?
Wojciech A. Krolopp: Wtedy żyli jeszcze wszyscy, których to dotyczyło. Nie powiem tego w tej chwili. Wtedy pewne rzeczy postawiłbym na szali.

Mówiłby Pan o innych? Głośne nazwiska?
Wojciech A. Krolopp: Tak. Wie pan, tonący brzytwy się chwyta. Uważam, że tu nie chodziło o sprawy moralności, ale o to, że znaleziono bicz na mnie. Byłem niewygodny, nasz chór przeszkadzał chórowi Stuligrosza. Siedząc w więzieniu napisałem książkę - "Bolesna prawda, czyli 1476 dni Wojciecha K.". Taki mój punkt widzenia. Nie wiem jeszcze, kiedy ją opublikuję, może w Internecie?

Sprawdź: Krolopp zachowywał się nieuczciwie - mówi Zbigniew Rutkowski, były poznański tenor

Były zarzuty, że rodzice przymykali oczy na Pańskie zachowania, bo zależało im, by ich dziecko robiło karierę, wyjechało na zagraniczne tournee, przywiozło pieniądze za występy. To by wyglądało wręcz na prostytucję.
Wojciech A. Krolopp: Takie zarzuty były. Wyjazdy były atrakcyjne finansowo w latach PRL, ale to jeszcze niczego nie oznacza. Wie pan, powiedzieć i pobrudzić można wszystko, te zarzuty były sprytne, ale nieprawdziwe. To był spisek przeciwko mnie i mojemu chórowi. Proszę wziąć pod uwagę, że dwa dni po moim zatrzymaniu, w Warszawie rozpoczynał się proces pedofilów z Dworca Centralnego. Tam padały głośne nazwiska. Uważam, że moje zatrzymanie miało przykryć tamtą aferę.

TUTAJ MOŻESZ KOMENTOWAĆ:
Afera Wojciecha Kroloppa: 10 lat od zatrzymania dyrygenta za pedofilię
Uwaga! Redakcja zamknęła w czwartek możliwość komentowania ze względu na wulgarne i obraźliwe komentarze. Przywracamy forum w nadziei na rzeczową dyskusję. Jednocześnie informujemy, że wulgarne i obraźliwe komentarze nadal będą usuwane.

A ja uważam, że Pan przesadza i tworzy spiskowe teorie dziejów odnośnie swojego zatrzymania. Pana sprawa była wynikiem doniesienia na dwóch chórzystów, którzy z kolei pogrążyli Pana.
Wojciech A. Krolopp: W 2003 roku u wielu ludzi odżyły dawne animozje. Zemsta, zazdrość, bo na przykład miałem dobry samochód - Pontiaca. Nie miałem samych przyjaciół, kogoś wyrzuciłem z chóru za alkohol, ktoś nie został solistą, innego nie zabrałem na wyjazd. Była relacja, że niby ktoś dał mi w twarz, bo mnie na czymś przyłapał jeszcze w latach 60., ale to kłamstwa. Prof. Kurczewski by na to zareagował. Jeśli chodzi o mój homoseksualizm, sam mu o tym powiedziałem. Nie robił z tego problemu. Na przykład w 1971 roku, podczas pobytu w USA, przeciwko mnie zbuntowało się czterech dorosłych chórzystów. Powiedzieli: albo my, albo Krolopp. Kurczewski ich wyrzucił.

CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Michał Stuligrosz: O skłonnościach Kroloppa wielu wiedziało. Świat dorosłych zawiódł

Co Pana zdaniem im przeszkadzało?
Wojciech A. Krolopp: Być może moje gejostwo, ale raczej mieli jakieś pretensje do moich wpływów w chórze i spraw finansowych. Ostatecznie z naszego chóru odeszły wtedy cztery najlepsze głosy męskie: Zbyszek Rutkowski, Witek Młodziejowski, Tadek Gawroński, Roman Hauser (obecny prezes NSA). Trzej pierwsi przeszli do Stuligrosza. Hauser zakończył śpiewanie i skupił się na karierze prawniczej. Ich wyrzucenie było dużą stratą dla chóru.

Dlaczego Kurczewski postawił na Pana, a nie na nich?
Wojciech A. Krolopp: Były dwa powody. Ja byłem wyjątkowo lojalny w stosunku do niego i byłem mu bardzo potrzebny. Ja całe to amerykańskie tournee prowadziłem, ono okazało się sukcesem i dobrze rokowało na przyszłość. Poza tym Kurczewski widział, że ja mam rację, że ich pretensje były nieuzasadnione. Oni wtedy stanęli bardzo ostro przeciwko mnie.

Znam relację jednego ze śpiewaków, że Pan był blisko, ale to bardzo blisko Kurczewskiego.
Wojciech A. Krolopp: Tak, bardzo blisko. Do pewnego momentu byliśmy przyjaciółmi.

Rozmawiałem ze Zbigniewem Rutkowskim, jednym z "buntowników". Mówił, że był Pan nielubiany w chórze.
Wojciech A. Krolopp: Nie mogłem być lubiany, za blisko byłem Kurczewskiego. Byłem dosłownie jak jego sekretarz, jak jego cień, zawsze obok niego. Jego zarządzenia, nie zawsze popularne, często były ogłaszane przeze mnie.

Słyszałem też, że od lat prowadził Pan grę obliczoną na przejęcie chóru, że rozpijał Pan prof. Kurczewskiego.
Wojciech A. Krolopp: Kurczewski lubił sobie wypić, ja z tym nie mogłem walczyć. Mogło się zdarzyć, że polałem mu kieliszek. Na niego nikt nie miał wpływu, może poza jego mamą, czyli chóralną "ciocią Kurczewską". Nie chcę jednak szczegółowo mówić o słabościach Kurczewskiego. On nie żyje.

A co z powolnym marszem po władzę w chórze?
Wojciech A. Krolopp: Zarzucanie mi przejmowanie chóru już w latach 60. jest niedorzeczne. Wtedy nie miałem jeszcze wykształcenia muzycznego potrzebnego do kierowania chórem. Studiowałem geografię, której nie skończyłem. Studia muzyczne skończyłem w latach 70. Wcześniej miałem pewne braki muzyczne, np. w grze na fortepianie, drugim instrumencie. O przejmowaniu chóru na poważnie zacząłem myśleć w latach 80. Zresztą sam Kurczewski często mówił, że ja będę jego następcą. Pierwszy raz powiedział to, kiedy zdawałem maturę w 1963 roku. Wtedy potraktowałem to jako taki żart, jako taki prezent. Poważne rozmowy odbyły dopiero w latach 80. Był zresztą Janek Nowicki, który miał większe szanse na zostanie następcą Kurczewskiego. On był lepszy ode mnie, jeśli chodzi o solfeż, grę na instrumentach, ale nie miał zdolności organizacyjnych i ambicji do kierowania chórem.

TUTAJ MOŻESZ KOMENTOWAĆ:
Afera Wojciecha Kroloppa: 10 lat od zatrzymania dyrygenta za pedofilię
Uwaga! Redakcja zamknęła w czwartek możliwość komentowania ze względu na wulgarne i obraźliwe komentarze. Przywracamy forum w nadziei na rzeczową dyskusję. Jednocześnie informujemy, że wulgarne i obraźliwe komentarze nadal będą usuwane.

Nawet Pana przeciwnicy podkreślają, że był Pan sprawnym menedżerem.
Wojciech A. Krolopp: Tak, właśnie. To będzie nieskromne z mojej strony, ale ja byłem indywidualnością. Wie pan, chór chłopięcy może prowadzić tylko Ktoś. Jeśli to jest najlepszy muzyk, ale nie będzie miał charyzmy, to nic z tego nie wyjdzie. Kurczewski i Stuligrosz ją mieli.

Sprawdź: Krolopp zachowywał się nieuczciwie - mówi Zbigniew Rutkowski, były poznański tenor

Zbigniew Rutkowski mówi, że podczas tamtego pobytu w USA miał podpisać listę diet, ale nie było tam wpisanych kwot. Twierdzi też, że był Pan nieuczciwy wobec kolegów z chóru.
Wojciech A. Krolopp: Tam każdy dostawał 2 dolary dziennie na głowę. Tyle nam płacił organizator naszego tournee, czyli Edward Piszek, milioner polskiego pochodzenia. Zbyszek dorabia legendy, zawsze troszkę fantazjował.

CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Michał Stuligrosz: O skłonnościach Kroloppa wielu wiedziało. Świat dorosłych zawiódł

Czy prof. Kurczewski pod koniec życia formułował pretensje, że "wysadził go Pan z siodła"? Zarzucał Panu niepohamowaną ambicję, zawłaszczanie chóru?
Wojciech A. Krolopp: On sam się wysadził. Ekspansja zespołu zmuszała mnie do dynamicznego działania, a on ciągle chciałby się bawić w chór. Im był starszy, tym mniej miał sił i ochoty. Popadł w taką depresję, zwłaszcza po tej sprawie z nieprzyznaniem mu honorowego obywatelstwa Poznania. Nasze drogi się rozeszły. Podobno przed śmiercią szukał kontaktu ze mną.

Słyszałem, że przejmując formalnie chór Pan go wykiwał w rozmowach, rzekomo zapewniając, że będzie pełnić ważną funkcję po oddaniu władzy.
Wojciech A. Krolopp: Nie było czegoś takiego. Kiedyś napisał do mojej ciotki z pretensjami na mnie. Ona mu nie odpowiedziała, wiedziała, że to ja mam rację.

Jak to było z nazwą Polskie Słowiki? W Poznaniu od lat funkcjonowały Poznańskie Słowiki Stefana Stuligrosza. Pana przeciwnicy zarzucają, że cynicznie podszył się pod ich tradycję i wymyślił podobną nazwę.
Wojciech A. Krolopp: Było inaczej. Bez przerwy mylono nas z chórem Stuligrosza Poznańskie Słowiki. Nikt nie mógł zrozumieć, że w jednym mieście mogą być dwa chóry chłopięce. To było nieczytelne, zwłaszcza dla osób z zagranicy. Ja uważałem, że my pracujemy na kogoś, a nie na siebie. Coś trzeba było z tym zrobić.

Nie mógł Pan wymyślić zupełnie innej nazwy?
Wojciech A. Krolopp: Można było, ale Poznań kojarzył się z chórami chłopięcymi, a te z kolei ze słowikami. Takie skojarzenie do tego ptaka. Stuligroszowi nazwę "słowiki" ugruntował film, który on nakręcił po powrocie ze Stanów od Kennedy'ego. Na marginesie to był wyjazd, na który my mieliśmy jechać. Nas w 1959 roku Nixon zapraszał, ale pojechał Stefan Stuligrosz. On miał świetne układy.

Dlaczego rozeszły się drogi Kurczewskiego i Stuligrosza, kiedyś wielkich przyjaciół? W efekcie powstały dwa chóry.
Wojciech A. Krolopp: (chwila ciszy) Coś im najwidoczniej nie pasowało.

TUTAJ MOŻESZ KOMENTOWAĆ:
Afera Wojciecha Kroloppa: 10 lat od zatrzymania dyrygenta za pedofilię
Uwaga! Redakcja zamknęła w czwartek możliwość komentowania ze względu na wulgarne i obraźliwe komentarze. Przywracamy forum w nadziei na rzeczową dyskusję. Jednocześnie informujemy, że wulgarne i obraźliwe komentarze nadal będą usuwane.

Pan wie?
Wiem, ale nie powiem. Stuligrosz zaraz po wojnie sprezentował Jerzemu chór Miniaturka, który stał się podstawą Poznańskiego Chóru Chłopięcego. W czasie okupacji, kiedy było oblężenie Poznania i Rosjanie szli na miasto, Stuligrosz spędzał czas z Jerzym, nie ze swoją rodziną. To dla mnie dziwna relacja. Potem obaj się rozeszli, poszli w swoją stronę, założyli rodziny i rywalizowali. Widzi pan, czasem od wielkiej przyjaźni czy miłości, do nienawiści jest bardzo blisko. Gdzieś jednak na końcu istniał między nimi sentyment. Wiem, że pod koniec życia Kurczewski spotykał się ze Stuligroszem. Nie wiem, o czym rozmawiali.

Po zatrzymaniu w Pana obronie wystąpiło wielu ludzi.
Wojciech A. Krolopp: Mietek Dondajewski czy Sławek Pietras. Do prezydenta Kwaśniewskiego wystąpili. A moi przyjaciele z Kołobrzegu wystąpili do Millera, ale wszystko było na nic. Nie mogli nic zrobić.

Pan też wysłał list do Millera, ale w 2001 roku po wygraniu przez SLD wyborów. Pisał Pan "z ogromną nadzieją przyjęliśmy zwycięstwo SLD"...
Wojciech A. Krolopp: Poważnie? Ja coś takiego napisałem? Ojejku. Byłem partyjny cały czas. Należałem do PZPR, w chórze kierowałem Podstawową Organizacją Partyjną. Zapisałem się do partii po skończeniu 18 lat.

CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Michał Stuligrosz: O skłonnościach Kroloppa wielu wiedziało. Świat dorosłych zawiódł

Wybór taktyczny czy ideowy?
Wojciech A. Krolopp: Kurczewski mówił, żebym to zrobił, to wstąpiłem.

Wierzył Pan w partię?
Wojciech A. Krolopp: Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Zawsze byłem tam, gdzie coś się działo.

Z SLD Pan sympatyzuje?
Wojciech A. Krolopp: Oczywiście, do dziś chodzę do Krystyny Łybackiej na kawę. To bardzo mądra kobieta.

Sprawdź: Krolopp zachowywał się nieuczciwie - mówi Zbigniew Rutkowski, były poznański tenor

Ona twierdzi, że był Pan u niej kilka razy w biurze poselskim prosząc o pomoc prawną i umówienie z Ryszardem Kaliszem, ówczesnym szefem Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka w Sejmie.
Wojciech A. Krolopp: Tak twierdzi? Ciekawe czy do każdego, kto tylko przychodzi do niej na dyżur, dzwoni z życzeniami imieninowymi o 8 rano. Do mnie dzwoniła (Łybacka mówi, że do wielu osób dzwoni z życzeniami - dop.ŁC).

Słyszałem, że chodzi Pan do poznańskiej opery. A tam podobno skrajne reakcje - od manifestacyjnego odtrącenia po ostentacyjną aprobatę.
Wojciech A. Krolopp: Przesada, takich skrajności nie zauważam. Na Youtube jest kilkaset naszych nagrań, które umieściłem. Poniżej są komentarze i tylko dwa stanowią atak na mnie. Pozostałe to podziw dla sztuki i naszego śpiewu.

TUTAJ MOŻESZ KOMENTOWAĆ:
Afera Wojciecha Kroloppa: 10 lat od zatrzymania dyrygenta za pedofilię
Uwaga! Redakcja zamknęła w czwartek możliwość komentowania ze względu na wulgarne i obraźliwe komentarze. Przywracamy forum w nadziei na rzeczową dyskusję. Jednocześnie informujemy, że wulgarne i obraźliwe komentarze nadal będą usuwane.

Jest grono osób, które nie strąciło Pana w niebyt?
Wojciech A. Krolopp: Pokażę coś panu (Krolopp pokazuje po chwili listy od abpa Henryka Muszyńskiego i kardynała Henryka Gulbinowicza). Wie pan, ja kard. Gulbinowicza nie całuję w pierścień, mówię po prostu dzień dobry. W 2005 roku wpadł do mnie, do aresztu, abp Gądecki na 2 godziny rozmowy. Byli oczywiście też tacy, którzy się ode mnie odwrócili. Ale dokładnie nie wiem, ile to osób, bo nie prowadzę statystyk. Wiem za to, ile osób mnie odwiedza. Za siostrą, księgową, mam zwyczaj zapisywania, kto u mnie był. W ciągu roku mam od 150 do 200 wizyt, czyli średnio co drugi dzień. Na święta dostaję około 100 kartek bądź życzeń przez Internet. Rodzina jest absolutnie ze mną. Czego chcieć więcej? Mnie już nic nie zaszkodzi. Straciłem chór - czyli to, co miałem najcenniejszego. Dla mnie to wciąż ciężki temat - mówiąc o stracie chóru, musiałbym mówić także o nieżyjącym już Macieju Frankiewiczu.

Dlaczego o nim?
Wojciech A. Krolopp: Nie mogę zapomnieć Frankiewiczowi, że przez niego przypisano mi niegospodarność. Ostatecznie zostałem za to skazany przez sąd, dobrowolnie poddałem się karze. Ale było to tak, że organizowałem w Poznaniu w 2001 roku Międzynarodowy Festiwal Chórów Chłopięcych. Miasto mi obiecało 200 tys. zł na tę imprezę. Ale 10 dni przed festiwalem Frankiewicz powiedział mi, że będzie tylko 75 tys. zł. Mniej dał także ówczesny marszałek i powstała dziura w budżecie na 225 tys. zł, a w efekcie długi, niezapłacone rachunki za hotel i kilka innych rzeczy (Joanna Frankiewicz, wdowa po Macieju, mówi, że Krolopp zachowuje się nieelegancko krytykując nieżyjąca osobę, która nie może przedstawić swojego stanowiska- dop. ŁC).

CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Michał Stuligrosz: O skłonnościach Kroloppa wielu wiedziało. Świat dorosłych zawiódł

Czym była Fundacja Opus?
Wojciech A. Krolopp: Opus III, to fundacja holenderska. Organizowała koncerty. Do dziś jestem jej prezydentem.

Słyszałem, że przez tę fundację szły duże pieniądze, a Pan zawłaszczał znaczną część wynagrodzeń dla chórzystów.
Wojciech A. Krolopp: Mój Boże... Tworzyliśmy różne rezerwy finansowe, które w całości wracały do śpiewaków, np. na wycieczki do Eurodisneylandu.

Tworzył Pan obraz, że w chórze ciągle nie ma pieniędzy, a sam miał dom, dobry samochód, zagraniczne wakacje.
Wojciech A. Krolopp: To co miałem, to żadne luksusy po tylu latach pracy. Wiele lat jeździłem Pontiakiem, automatem, pięknym, ale to mi dała Holandia, nie był mój. Prawdą jest tylko to, że musiałem kombinować z pieniędzmi, często na granicy prawa, ale nie poza prawem. Robiłem te rzeczy dla dobra chóru.

Sprawdź: Krolopp zachowywał się nieuczciwie - mówi Zbigniew Rutkowski, były poznański tenor

Z czego Pan teraz żyje?
Wojciech A. Krolopp: Z emerytury, jakieś 2 tys. zł, nie za wiele. Jak mnie zatrzymano, miałem 1,5 tys. zł pensji jako dyrektor i kierownik artystyczny chóru. Mojemu następcy miasto zaproponowało 5 tys. zł miesięcznie. Ja robiłem co mogłem, żeby utrzymać chór. Nie było wtedy dużych dotacji. Gazownia dawała 5 tys. zł miesięcznie, Kulczyk się "wysilił" na 200 zł co miesiąc.

TUTAJ MOŻESZ KOMENTOWAĆ:
Afera Wojciecha Kroloppa: 10 lat od zatrzymania dyrygenta za pedofilię
Uwaga! Redakcja zamknęła w czwartek możliwość komentowania ze względu na wulgarne i obraźliwe komentarze. Przywracamy forum w nadziei na rzeczową dyskusję. Jednocześnie informujemy, że wulgarne i obraźliwe komentarze nadal będą usuwane.

W 2004 roku "Gazeta Wyborcza" napisała, że ma pan AIDS.
Wojciech A. Krolopp: To był skandal. Powinienem im wytoczyć proces, wszystkim dookoła, za ujawnienie tej informacji. Wygrałbym.

"Wyborcza" pisała, że zrobiła to z troski o wykorzystywanych przez Pana chórzystów.

Wojciech A. Krolopp: Niech pan pokaże choćby jednego zarażonego. W 2004 roku sugerowano, że wiedziałem i zarażałem te biedne dzieci. Ich matki biegały z nimi na badania... Ktoś to puścił pod płaszczykiem dobroci. Ja się z gazety dowiedziałem, że jestem chory. Lekarze mi nie powiedzieli, początkowo sądziłem, że to w areszcie przy Młyńskiej złapałem. Ale sympatyczny lekarz powiedział, że ten wirus ma 8 lat. Czyli wychodziło, że w 1996 roku musiałem się zarazić. A wtedy byłem w Amsterdamie na operacji, przetaczano mi krew. 100 procent jestem pewien, że mam to stamtąd. Wiem, że wszyscy powiedzą, że się łajdaczyłem w Amsterdamie gdzieś za rogiem i stąd ta choroba. Trudno dyskutować.

CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Michał Stuligrosz: O skłonnościach Kroloppa wielu wiedziało. Świat dorosłych zawiódł

Pewnie miał Pan wielu partnerów, nie zabezpieczał się, więc takie skojarzenia są naturalne.
Wojciech A. Krolopp: Moi byli partnerzy się badali i nic nie wyszło. Nikogo nie zaraziłem. Ja z Maciejem żyłem przez 7 lat tak blisko, że bliżej już nie można, a on też jest zdrowy.

Z Pana profilu na Facebooku wynika, że ulubionym filmem jest "Filadelfia", o umierającym geju chorym na AIDS. Widzi Pan w nim podobieństwa do swojej historii?
Wojciech A. Krolopp: Dobry film. Mógłby być o mnie, gdybym miał też tak źle skończyć. Ja nie miewałem przypadkowych kontaktów, nawiązywałem je tylko, gdy rodziło się uczucie.

Czytywał Pan nieistniejące obecnie pismo "Inaczej", magazyn mniejszości seksualnych?
Wojciech A. Krolopp: Oczywiście.

Pamięta Pan artykuł o poznańskich chórach z listopada 1997 roku?
Wojciech A. Krolopp: Coś takiego było, ale szczegółów nie pamiętam.

Tam napisano, że dla kariery niejeden chórzysta przeszedłby przez Pańskie łóżko. To jednoznaczne wskazanie na pedofilię.
Wojciech A. Krolopp: Nie pamiętam, by taki zarzut mi stawiano.

Pismo dla homoseksualistów już w 1997 roku sugerowało, że Pan wykorzystuje nieletnich. Dlaczego Pan wtedy nie zareagował?
Wojciech A. Krolopp: Bo tylko winny się tłumaczy.

Rozmawiał Łukasz Cieśla

W sobotnim "Głosie Wielkopolskim" wywiad ze Zbigniewem Rutkowskim, byłym poznańskim tenorem, który na początku lat 70., po konflikcie z Kroloppem, odszedł do chóru prof. Stefana Stuligrosza

TUTAJ MOŻESZ KOMENTOWAĆ:
Afera Wojciecha Kroloppa: 10 lat od zatrzymania dyrygenta za pedofilię
Uwaga! Redakcja zamknęła w czwartek możliwość komentowania ze względu na wulgarne i obraźliwe komentarze. Przywracamy forum w nadziei na rzeczową dyskusję. Jednocześnie informujemy, że wulgarne i obraźliwe komentarze nadal będą usuwane.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski