Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojciech Waglewski: Kiedyś ja wychowywałem synów, teraz oni wychowują mnie [ROZMOWA]

Marek Zaradniak
Wojciech Waglewski razem z synami Fiszem i Emade stworzył projekt, który stał się zespołem.  Ale jak przyznaje każdy z nich pracuje nad indywidualnymi projektami i ten zespół będzie funkcjonował bardzo sporadycznie. Aż do czasu następnej płyty.
Wojciech Waglewski razem z synami Fiszem i Emade stworzył projekt, który stał się zespołem. Ale jak przyznaje każdy z nich pracuje nad indywidualnymi projektami i ten zespół będzie funkcjonował bardzo sporadycznie. Aż do czasu następnej płyty. Archiwum
Z Wojciechem Waglewskim rozmawiamy o projekcie "Matka, Syn, Bóg" i relacjach z synami

Tytuł drugiej płyty jaką nagrał Pan z synami Fiszem i Emade "Matka, Syn , Bóg" kojarzy się z religią. Jest Pan człowiekiem religijnym?
Wojciech Waglewski: Z religią? Mówiąc najprościej kojarzy się z kosmosem, może bardziej z magią. Chociaż słowo Bóg ma religijny charakter. Wierzę w istnienie jakiejś siły sprawczej. Natomiast kompletnie nie mogę zaakceptować tak zwanych pośredników.

A synowie są religijni?
Wojciech Waglewski:Podejrzewam, że jest bardzo podobnie i to nas łączy. Tak przynajmniej wynika z tekstów Fisza i z postawy Emade.

W tytule brakuje słowa ojciec chociaż właśnie piosenka "Ojciec" pilotowała pojawienie się tego wydawnictwa.
Wojciech Waglewski: To zupełny zbieg okoliczności. Wszyscy jesteśmy jak ojcowie jako współtwórcy tej płyty. W związku z tym tego ojca jest tam bardzo wiele. A o tym, że "Ojciec" promował płytę zadecydowali nasi wydawcy i radiowcy. Na tej płycie jest wiele dwuznaczności, bo relacje ojciec-syn to są relacje między mną a synami, ale także pomiędzy moimi synami i ich synami, a więc moimi wnukami. To wszystko ma wiele różnych znaczeń. Natomiast tak naprawdę wydawało nam się, że w takim tercecie matka, Bóg, syn jest coś takiego podstawowego, archetypowego, pięknego. Coś, co dotyczy funkcjonowania człowieka w podstawowych relacjach.

Jak układały się Pańskie relacje z synami kiedyś, a jak teraz, kiedy już są dorośli?
Wojciech Waglewski:Kiedyś ja ich wychowywałem, a teraz oni mnie wychowują.

A poważnie?
Wojciech Waglewski:To co powiedziałem wbrew pozorom jest bardzo poważne. Z racji obowiązków ojcowskich zajmowałem się utrzymaniem rodziny i przekazywaniem im pewnych wartości. Ale moim zdaniem proces wychowawczy działa w dwie strony. Nieszczęście procesu nauczania polega na tym, że nauczyciele bardzo często nie zdają sobie sprawy z tego i nie usiłują pobierać żadnych nauk od własnych uczniów i to ich gubi. Dlatego m.in. tak źle wspominam wszelakie szkoły. Uczyłem się od dzieci kiedy były małe i miały inną wrażliwość i inny sposób postrzegania świata. I mam nadzieję, że one uczyły się ode mnie pewnego rodzaju roztropności i pewnego kultu wiedzy, kultu sztuki. A teraz podobnie. Ja poznaję rzeczy związane ze sztuką, z estetyką, z muzyką, których inaczej bym nie poznał.

Za co ceni Pan synów?
Wojciech Waglewski:Jesteśmy bardzo silnie związani. Wszystko opiera się na takiej synowsko-ojcowskiej miłości, a w tym się mieści wszystko. Oczywiście, że cenię ich za to, że zupełnie niezależnie i nie posiłkując się nazwiskiem ani koneksjami zbudowali własny świat artystyczny. Ale też cenię ich za ich rodziny, za to jak żyją, za to jak mieszkają i jak pracują.

Czy Pańscy synowie mają jakieś wady?
Wojciech Waglewski:Na pewno mają, nikt z nas nie jest bez wad. Ale ponieważ nie mieszkamy razem, te wady nawet jeśli są znane to podejrzewam, że nie są dla mnie uchwytne. Ja również mam wady.

A jak układają się relacje pomiędzy nimi jako braćmi?
Wojciech Waglewski:Zawsze byli bardzo braterscy. Jakkolwiek by to nie zabrzmiało i fakt, że nadal pracują razem świadczy o tym, że są bardzo związani ze sobą.

Jak to, że wyjeżdżałeś na trasy wpływało na nich, gdy byli dużo młodsi?
Wojciech Waglewski:Ta nieobecność jest trochę mitologizowana. Ja na szczęście nie zrobiłem kariery międzynarodowej i nie odbywałem tras czteroletnich, tylko takie przez parę miesięcy w roku. W zasadzie większość miesięcy byłem w domu. Pracowałem głównie w weekendy. Gorzej, gdy byłem dużo zagranicą, gdy grałem z zespołem Osjan, ale m.in. z tego powodu zrezygnowałem z wyjazdów, bo to było zbyt uciążliwe. Natomiast potem już byliśmy często razem. Głównie w weekendy. A wakacji mieliśmy zawsze ile chcieliśmy. Często wyjeżdżaliśmy razem na różne festiwale, do Jarocina czy na FAMĘ.

Co czuł Pan, kiedy zobaczył, że grają, że stają się muzykami?
Wojciech Waglewski:Zadowolenie, że uprawiają zawód muzyka, bo to wydaje mi się najlepszym zawodem na świecie. I to nawet najlepszym wśród zawodów artystycznych, bo muzycy mają kontakt z dźwiękiem i z publicznością . A tego nie mają na przykład malarze. Natomiast jest to zawód, który, by być bardzo dobrym, wymaga konsekwencji. Lepiej być bardzo dobrym, albo bardzo złym niż przeciętnym. Na szczęście udało im się osiągnąć taką pozycję, że udowodnili, iż potrafią się w tym zawodzie poruszać.
Dlaczego uważacie tę płytę za najbardziej osobistą i najbardziej dojrzałą?
Wojciech Waglewski:Fisz by się tego wyparł, bo nie lubi słowa dojrzałość. To było moje słowo. Dojrzała, osobista dlatego, że w dużej mierze porusza relacje między nami, co odnosi się też do samego tytułu. Dojrzała, bo na pewno jest dojrzalsza niż płyta nagrana dwa lata temu. Jestem o dwa lata dojrzalszy. Natomiast ona była bardzo długo przygotowywana pod względem konceptualnym. Nagranie zaś trwało króciutko. Sprawia wrażenie bardzo prostej i tradycyjnej, ale żeby dojść do takiej prostoty i takiego tradycyjnego brzmienia i sposobu grania, potrzeba było czasu i dyskusji. A po trzecie wreszcie to płyta będącą zderzeniem trzech różnych indywidualności i jako zespół takiego czegoś na dłuższą metę nie da się utrzymać.

Był Pan odpowiedzialny za muzykę, Emade był producentem, a Fisz za teksty. Z czego to wynikało?
Wojciech Waglewski:Doszliśmy do wniosku, że byłoby dobrze, aby na tej płycie znalazły się kompozycje o dość wyrafinowanych melodiach. A ponieważ w tym mam największe doświadczenie, więc mi została powierzona strona muzyczna. Pierwsze teksty, które przeczytaliśmy były tekstami Fisza. To były "Ojciec" i "Pocisk". One zadecydowały, że przyjęliśmy ten sposób narracji. W zasadzie poddaliśmy się jego percepcji płyty. A Emade jest moim zdaniem wybitnym producentem i całkowicie mu zaufałem. On śledzi wszystko co się dzieje w muzyce światowej. Wiem, że można na nim polegać.

Dlaczego zdecydowaliście się na nagrania analogowe?
Wojciech Waglewski:Już Tom Jones nagrał 5 lat temu płytę na analogach. Komputery obowiązują w muzyce popowej i w muzyce do reklam. Natomiast na całym świecie bardzo uaktywniła się chęć powrotu do tego co było sednem muzyki rockowej, czyli do emocji. Jak można uzyskać emocje przy obróbce komputerowej? W związku z tym trzeba wrócić do grania "na setkę" i do brzmień, które te emocje wyzwalają. Oczywiście to nie jest tak, że zupełnie nie używa się komputera, bo używa się go przy masteringu. Natomiast w głównym procesie poszukiwania brzmienia używa się analogów, wzmacniaczy, instrumentów. Może to jest staroświeckie, ale tak robi cała czołówka rocka na świecie.

Dlaczego tę płytę wydaliście samodzielnie?
Wojciech Waglewski:Zadecydował nasz menedżer Paweł Walicki. Uwierzył w nas i wiedział, że jeśli samodzielnie ją wydamy, nie będziemy narażani na jakieś zbędne ruchy promocyjne i całkowicie zapanujemy nad okładką, nad plakatem, bo czarno-biała forma estetyczna i zdjęcia robione bardzo starym aparatem to wszystko jest tak w poprzek tego się widzi na ulicach, że u klasycznego wydawcy płytowego w Polsce to pewnie by nie przeszło. Znam to nie od dziś i wiem, że cały czas jesteśmy jeszcze ciągle na etapie fotoshopów.

Czy Waglewski, Fisz, Emade to zespół, czy projekt?
To jest zespół będący konsekwencją projektu, bo pierwsza płyta była projektem. Miała być moją solową płytą, ale w trakcie pracy okazało się, że możemy razem spójnie popracować. Przy promowaniu pierwszej płyty nie spodziewaliśmy się, że odniesie taki sukces i będziemy grali tak dużo koncertów, bo właściwie przez całe 5 lat mieliśmy koncerty. Tak siłą rzeczy powstał zespół i między innymi to zadecydowało o tym, że po działaniach zespołowych postanowiliśmy nagrać kolejną płytę. Ale każdy z nas pracuje nad indywidualnymi projektami i ten zespół będzie funkcjonował bardzo sporadycznie. Aż do czasu następnej płyty.

MAREK ZARADNIAK

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski