Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wójt i burmistrz tylko na dwie kadencje?

Paulina Jęczmionka
Niebawem do parlamentu ma powrócić temat ograniczenia kadencyjności samorządowców. W Wielkopolsce jest kilkunastu burmistrzów i wójtów, którzy zajmują stanowisko od 1990 roku.

PiS chce rozpocząć prace nad zmianami w samorządach. Jedną z nich ma być powracający pomysł ograniczenia kadencji prezydentów, burmistrzów i wójtów. Większość z nich, zwłaszcza tzw. dinozaurów, sprzeciwia się temu.

Zobacz komentarz: Świadomość zamiast prawa

- To od lat zgłaszany postulat, który staje się coraz bardziej popularny, bo obywatele zaczynają zdawać sobie sprawę z petryfikacji lokalnych układów - uważa Tadeusz Dziuba, poseł PiS. - Na całym świecie ogranicza się liczbę kadencji. I w Polsce oczekiwanie jest powszechne. Bardzo prawdopodobne, że niebawem rozpoczniemy na ten temat debatę w Sejmie.

Według „Dziennika Gazety Prawnej” wstępna propozycja PiS (przy porozumieniu z Kukiz’15) jest taka, by prezydent, burmistrz czy wójt mógł rządzić tylko przez dwie kadencje z rzędu. Długość jednej miałaby ulec zmianie i wynosić pięć lat. Reforma miałaby wejść w życie od najbliższych wyborów samorządowych, czyli w 2018 roku. Oznaczałaby koniec ery tzw. dinozaurów, czyli samorządowców, którzy od wielu lat zasiadają na stanowisku.

Choć w ubiegłym roku spora ich część w wyniku wyborów jednak ze stołkiem się pożegnała, wciąż mamy w Wielkopolsce lokalnych liderów ze stażem od lat 90. Jednym z rekordzistów jest chociażby Andrzej Łozowski, bezpartyjny wójt Łubowa (powiat gnieźnieński), który rządzi gminą nieprzerwanie od 25 lat. Co ciekawe, nie jest całkowicie przeciwny pomysłowi ograniczenia liczby kadencji, choć ma wątpliwości.
- 10 lat to trochę krótko w zarządzaniu małą gminą - uważa Łozowski. - Przez pierwszą kadencję można zapoznać się ze specyfiką gminy, a potem może zabraknąć czasu na realizację działań prorozwojowych. Łubowo wybija się na lidera w okolicy, mamy podstrefę ekonomiczną. Ale to była praca 25-letnia z wizją i strategią.

Zdecydowanie przeciwny ograniczeniu kadencji jest z kolei Józef Podłużny, wójt pod-kaliskiej gminy Godziesze Wielkie od 1990 r., który jeszcze wcześniej był naczelnikiem gminy. Powtarza zdanie, które głosi wielu innych samorządowców - to wyborcy weryfikują władzę i to oni dają mandat albo - czerwoną kartkę. - Porównywanie tych wyborów do prezydenckich nie jest właściwe - mówi Józef Podłużny. - To dotyczy zupełnie innych sfer odpowiedzialności. Nie miałbym nic przeciwko, żeby dobry prezydent kraju rządził dłużej niż dwie kadencje. Nie odbierajmy ludziom prawa swobodnego wyboru. Próbuje się dorabiać nam gębę, że upodlamy ludzi i nakazujemy im głosować na siebie. To niech powstanie odpowiedni system patrzenia nam na ręce - postuluje wójt.

Niemal identycznego zdania jest Czesław Berkowski, wójt Sieroszewic (pow. ostrowski) także od 1990 r., który przypomina, że po ostatnich wyborach ok. 30 procent wójtów, burmistrzów i prezydentów straciło stanowiska. - Następuje więc naturalna wymiana. Ograniczenia ustawowe mogą być próbą decydowania za mieszkańców - mówi Berkowski. - Spora grupa osób przygotowanych do pełnienia tej funkcji nie będzie mogła jej pełnić.

Z kolei Tadeusz Czajka, który jest wójtem Tarnowa Podgórnego (pow. poznańskim) trzecią kadencję, przestrzega przed tworzeniem tzw. pustej drugiej kadencji. - Jeśli ktoś będzie miał perspektywę tylko dwóch kadencji, podczas tej drugiej nie będzie miał już motywacji do innowacyjnych, dalekosiężnych działań, skoro i tak pójdą na konto następcy - uważa wójt.
Są jednak i tacy samorządowcy, którzy popierają rządowy pomysł kadencyjności. Wśród nich jest np. Józef Nowicki, prezydent Konina od 2010 roku, który deklaruje, że nie będzie ubiegał się o trzecią kadencję. - Wielokadencyjne pełnienie funkcji wójta, burmistrza, prezydenta stwarza duże ryzyko stagnacji i wyraźnego spadku chęci do wprowadzania innowacyjnych rozwiązań w sferze zarządzania - uważa prezydent, dodając, że gdyby dwie kadencje trwały 10 lat, to jest to wystarczający czas na realizację ważnych zadań. Podobnego zdania jeszcze rok temu był także prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak, zapowiadając, że będzie rządził maksymalnie przez dwie kadencje.

Założenie zmian jest jednak takie, że liczenie kadencji rozpocznie się dopiero w 2018 r. Czyli nawet „dinozaury” będą mogły rządzić jeszcze przez dwie kolejne kadencje. A poseł PiS Tadeusz Dziuba i im zostawia pewną furtkę. - Bardziej funkcjonalne wydaje się rozwiązanie, w którym po dwóch kadencjach na stanowisku i potem minimum kadencji przerwy, samorządowiec może startować ponownie - mówi Dziuba. - Chodzi o to, by nie zamykać drogi tym osobom, które działały wyjątkowo dobrze i się sprawdziły - dodaje.

Współpraca: P. Brzeźniak, A. Kurzyński, M. Weiss, A. Wyrwa-Sadowska, I. Kuczyńska, B. Pieczyńska, P. Drozdowski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski